02-01-2022, 07:23 PM
Może to te kilka lat, może to dlatego, że wierzył w ponadprzeciętną inteligencję Bianci. A może po prostu ją idealizował i jakby miała artystycznie zeza rozbieżnego, i tak by powtarzał, że ona wie i rozumie więcej niż inni, przez sam fakt bycia sobą. Obejrzał się na nią z lekkim uśmiechem, choć krótko.
- Może tak. W końcu kto z kim przystaje... - Tylko w różne strony to działało, akurat tu jakby się miał zastanowić, to chyba by nie wiedział, w końcu był kobieciarzem (i nie tylko), wierny tylko sobie, lojalny wobec siebie, blabla... A potem Bianca przechodziła obok i wszystko brało w łeb. I kto tu kogo zmieniał?
- Sam fakt, że odbierasz mój styl bycia jako intrygujące sekrety, a nie sny szaleńca, wiele dla mnie znaczy.
I wiele przy okazji mówi o tym na ile Bianca jest w stanie otworzyć się na pewne sfery, w których mogła nie czuć się może jakoś super komfortowo, ale przynajmniej próbowała, nie uznając, że to głupie i bez sensu. Nie znosił takiego podejścia, jakby bolało chociaż szczere spróbowanie zrozumienia otaczającego ich świata, jak można celowo, świadomie wybierać bycie kretynem? UGH. Ale mniejsza.
Przyglądał się jej, absolutnie urzeczony jej bliskością, spojrzeniem, delikatnym dotykiem, choć wcale nie niewinnym. Czuł jak jego serce nieco mocniej uderza gdy jej usta przesunęły się po jego skórze leciutko. Chcicę można mieć na każdego, ale ta kobieta, ona ujmowała też jego umysł, duszę, i absolutnie upijał się jej obecnością za każdym razem, jak w ogóle przebywali razem, nawet jak tylko na rozmowie czy samym pozowaniu - bądź co bądź nie każde ich spotkanie kończyło się seksem. Chociaż w jego przypadku to też wiele mówi...
Gdy się odsunęła, mogła napotkać jego spojrzenie jakby tylko ona w ogóle istniała, a obraz, farby, wszystko inne było gdzies indziej, jakby właśnie na chwilę wyhodowali własny kawałek wszechświata. Damn this woman! Zanim odpowiedział, Bianca niespodziewanie odrobinę zalała się winem. Inna sprawa, że najchętniej od razu by ją wytarł, pomógł, pomoc od ręki. Inna, że Bianca nie była niezdarna i Miles bardzo dobrze o tym wiedział. Nie zalałaby się winem ot tak, ona nigdy nie robiła rzeczy ot tak. Tylko potwierdziły to jej słowa, na które przez rozchylone nikle usta wciagnął powietrze powoli, patrząc jej w oczy.
- Nie jesteś, a podobałabyś mi się nawet jakbyś była ubabrana w błocie od stóp do głów. - Powiedział szczerze, cicho, unosząc wolną dłoń żeby założyć jej delikatnie włosy za ucho. - Ale myślę, że doskonale to wiesz. - Dodał po czym nieco ciszej, gładząc palcami jej nieskazitelną skórę na linii szczęki i policzkach.
- Może tak. W końcu kto z kim przystaje... - Tylko w różne strony to działało, akurat tu jakby się miał zastanowić, to chyba by nie wiedział, w końcu był kobieciarzem (i nie tylko), wierny tylko sobie, lojalny wobec siebie, blabla... A potem Bianca przechodziła obok i wszystko brało w łeb. I kto tu kogo zmieniał?
- Sam fakt, że odbierasz mój styl bycia jako intrygujące sekrety, a nie sny szaleńca, wiele dla mnie znaczy.
I wiele przy okazji mówi o tym na ile Bianca jest w stanie otworzyć się na pewne sfery, w których mogła nie czuć się może jakoś super komfortowo, ale przynajmniej próbowała, nie uznając, że to głupie i bez sensu. Nie znosił takiego podejścia, jakby bolało chociaż szczere spróbowanie zrozumienia otaczającego ich świata, jak można celowo, świadomie wybierać bycie kretynem? UGH. Ale mniejsza.
Przyglądał się jej, absolutnie urzeczony jej bliskością, spojrzeniem, delikatnym dotykiem, choć wcale nie niewinnym. Czuł jak jego serce nieco mocniej uderza gdy jej usta przesunęły się po jego skórze leciutko. Chcicę można mieć na każdego, ale ta kobieta, ona ujmowała też jego umysł, duszę, i absolutnie upijał się jej obecnością za każdym razem, jak w ogóle przebywali razem, nawet jak tylko na rozmowie czy samym pozowaniu - bądź co bądź nie każde ich spotkanie kończyło się seksem. Chociaż w jego przypadku to też wiele mówi...
Gdy się odsunęła, mogła napotkać jego spojrzenie jakby tylko ona w ogóle istniała, a obraz, farby, wszystko inne było gdzies indziej, jakby właśnie na chwilę wyhodowali własny kawałek wszechświata. Damn this woman! Zanim odpowiedział, Bianca niespodziewanie odrobinę zalała się winem. Inna sprawa, że najchętniej od razu by ją wytarł, pomógł, pomoc od ręki. Inna, że Bianca nie była niezdarna i Miles bardzo dobrze o tym wiedział. Nie zalałaby się winem ot tak, ona nigdy nie robiła rzeczy ot tak. Tylko potwierdziły to jej słowa, na które przez rozchylone nikle usta wciagnął powietrze powoli, patrząc jej w oczy.
- Nie jesteś, a podobałabyś mi się nawet jakbyś była ubabrana w błocie od stóp do głów. - Powiedział szczerze, cicho, unosząc wolną dłoń żeby założyć jej delikatnie włosy za ucho. - Ale myślę, że doskonale to wiesz. - Dodał po czym nieco ciszej, gładząc palcami jej nieskazitelną skórę na linii szczęki i policzkach.