06-01-2022, 02:35 AM
W zasadzie jego odpowiedź miała sens, jedynie nie podobało się Macavity, że była nie po jej myśli. Kłóciła się z jej oczekiwaniami i to irytowało, jak zawsze wszystko, co było nie po jej myśli. Radziła sobie z tym raz lepiej, raz gorzej, ale jednak ostatecznie po prostu przeważało to, że była niezadowolona, mniej, że może całkiem słusznie wyszło i może oczekuje czasem za dużo. Jak teraz.
- Mścić się? W jaki sposób? - Spoglądając na niego pytająco. - Kochany, gdybym miała się na tobie mścić za cokolwiek, musiałbyś sobie naprawdę mocno przejebać.
I przede wszystkim nie byłaby to tania, pomniejsza zagrywka psychologiczna, tak jak teraz zwyczajnie próbowała go delikatnie zmanipulować, a tak by go spróbowała urządzić, żeby przypadkiem na drugi raz pamiętał pod czyje nogi się nie wchodzi. Nie to żeby miała chcieć się na nim za cokolwiek mścić, lubiła go i jednak mimo wszystko miała w dobie odrobinę koleżeńskiej lojalności żeby nie zagryzać na miejscu każdego, kto jej nie podejdzie. Ale jak mówią, kto go tam wie z wariatami, jednego dnia milutka, następnego pluje jadem. A może to po prostu uroki kobiece?
Uśmiechnęła się szeroko, zatrzymując się dwa kroki od drzwi. Znał ją dość dobrze żeby wiedzieć, że czasem starczy dac jej marchewkę, a będzie szła w zaparte jeśli uzna, że to warte zachodu. W tym przypadku była zwyczajnie ciekawa, wścibstwo się kłania, oraz trochę też chciała się z nim podroczyć, widząc, że go drażni.
- Zastanowię się jak mnie chociaż trochę bardziej przekonasz. - rzuciła luźno, widać nie odczuwając tej sztywności. Najpewniej dlatego, że sama ją sprowokowała, po czym zupełnie się nią nie przejęła, wiedząc, co w jej głowie siedzi. Aidan nie miał takiego komfortu. Chociaż w sumie może lepiej, że zna jej umysłu dogłębnie... - Nie siedź za długo, w pierwszych tygodniach bardzo pilnują korytarzy. - Rzuciła, kiwając na niego, po czym mrugnęła zawadiacko i wyszła, wciąż z uśmiechem, najpewniej zostawiając za sobą jak zwykle wiele sprzecznych emocji.
zt.
- Mścić się? W jaki sposób? - Spoglądając na niego pytająco. - Kochany, gdybym miała się na tobie mścić za cokolwiek, musiałbyś sobie naprawdę mocno przejebać.
I przede wszystkim nie byłaby to tania, pomniejsza zagrywka psychologiczna, tak jak teraz zwyczajnie próbowała go delikatnie zmanipulować, a tak by go spróbowała urządzić, żeby przypadkiem na drugi raz pamiętał pod czyje nogi się nie wchodzi. Nie to żeby miała chcieć się na nim za cokolwiek mścić, lubiła go i jednak mimo wszystko miała w dobie odrobinę koleżeńskiej lojalności żeby nie zagryzać na miejscu każdego, kto jej nie podejdzie. Ale jak mówią, kto go tam wie z wariatami, jednego dnia milutka, następnego pluje jadem. A może to po prostu uroki kobiece?
Uśmiechnęła się szeroko, zatrzymując się dwa kroki od drzwi. Znał ją dość dobrze żeby wiedzieć, że czasem starczy dac jej marchewkę, a będzie szła w zaparte jeśli uzna, że to warte zachodu. W tym przypadku była zwyczajnie ciekawa, wścibstwo się kłania, oraz trochę też chciała się z nim podroczyć, widząc, że go drażni.
- Zastanowię się jak mnie chociaż trochę bardziej przekonasz. - rzuciła luźno, widać nie odczuwając tej sztywności. Najpewniej dlatego, że sama ją sprowokowała, po czym zupełnie się nią nie przejęła, wiedząc, co w jej głowie siedzi. Aidan nie miał takiego komfortu. Chociaż w sumie może lepiej, że zna jej umysłu dogłębnie... - Nie siedź za długo, w pierwszych tygodniach bardzo pilnują korytarzy. - Rzuciła, kiwając na niego, po czym mrugnęła zawadiacko i wyszła, wciąż z uśmiechem, najpewniej zostawiając za sobą jak zwykle wiele sprzecznych emocji.
zt.