07-01-2022, 07:26 PM
Przychodząc na dzisiejsze zajęcia, nie sądziła, że usłyszy na nich o tym wybryku sprzed dwóch tygodni, o którym, rzecz jasna, nie wiedziała. Trochę była zła, bo ani się nie zorientowała, ani nie widziała na korytarzach nikogo wymykającego się z zamku, a, jak mówił woźny, osób tych wcale nie było tak mało. I to jeszcze wybrali się do Lasu w nocy, gdzie niebezpieczeństwo jest największe! Jak nic chcieli się pozabijać!
— Słyszałaś o tym? – szepnęła do siostry, obok której, jak zwykle, siedziała. – Podobno woźny złapał kilku uczniów wałęsających się w środku nocy po Lesie. Nie wiem, co oni tam robili, ale na pewno nic mądrego i nawet im nie współczuję tych wszystkich szlabanów.
Sky rzadko się denerwowała czy złościła, ale to właśnie był jeden z takich momentów, w których można było wyczuć negatywne emocje w niej buzujące. Głównie dlatego, że odbierała tą sprawę osobiście! Miała wtedy dyżur i niczego nie zauważyła, więc to naturalne, że miała wyrzuty wobec siebie, że zawaliła sprawę!
Natomiast kiedy usłyszała od Edwards, co będą robić, zdziwiła się mocno. Miała wrażenie, że jest to jakaś jedna wielka kara za to, co się stało i przy okazji próba nastraszenia dzieciaków, że jak same będą wałęsać się po lesie i to bez odpowiednich umiejętności, to może się to naprawdę źle skończyć. Gdy patrzyła na recepturę w podręczniku, sama szczerze wątpiła, czy jej się uda. Była strasznie skomplikowana i wymagała dużej dawki uwagi. Nie miała wątpliwości, że Merry sobie poradzi, ale…
No nieważne.
Sama zabrała się za tworzenie eliksiru. Najpierw starannie, w milczeniu roztarła bezoar w moździerzu i odmierzyła ostrożnie cztery miarki. Na tym etapie już słyszała wybuchające kociołki i piski, co tylko upewniało ją w przekonaniu, że to chyba jakaś zemsta profesorów za wybryku z tamtejszej nocy. Kiedy Skyler dodała swój bezoar do gotującej się wody, nic się nie stało. O dziwo! Sama była w szoku! Jeszcze przez chwilę patrzyła i wyczekiwała na jakiś skutek uboczny, lecz kiedy ten nie nastąpił, ostrożnie sięgnęła po składnik standardowy i dodała dwie miarki. Także nic się nie stało. Nie chciała świętować przedwcześnie, ale to i tak było bardzo dużo! Sądziła, że receptura wyjdzie tylko Merry. Była chyba najzdolniejsza z całej klasy, ale może to było bardzo subiektywne odczucie.
Odliczyła dokładnie pięć sekund i machnęła różdżką nad kociołkiem. Nadal wszystko było w porządku! Niesamowite! Według podręcznika teraz zostało jej czterdzieści minut czekania, więc… Rozejrzała się po Sali, aby dostrzec, że niektórzy skończyli z dziurawymi kociołkami albo z opierzeniem na rękach. Nieźle. Jak nic była to zemsta nauczycieli za ten wybryk. Musiał być.
Zerknęła na skupioną Merry, a potem przeniosła wzrok na Raphaela obok.
— Jak Ci idzie? – zagadnęła z nadzieją, że nie rozproszy go zanadto. W końcu miała czterdzieści minut czekania na.. nie wiadomo co w zasadzie.
10 - 4 + 1 = 7
10 - 3 + 1 = 8
Pierwszy etap ukończony.
— Słyszałaś o tym? – szepnęła do siostry, obok której, jak zwykle, siedziała. – Podobno woźny złapał kilku uczniów wałęsających się w środku nocy po Lesie. Nie wiem, co oni tam robili, ale na pewno nic mądrego i nawet im nie współczuję tych wszystkich szlabanów.
Sky rzadko się denerwowała czy złościła, ale to właśnie był jeden z takich momentów, w których można było wyczuć negatywne emocje w niej buzujące. Głównie dlatego, że odbierała tą sprawę osobiście! Miała wtedy dyżur i niczego nie zauważyła, więc to naturalne, że miała wyrzuty wobec siebie, że zawaliła sprawę!
Natomiast kiedy usłyszała od Edwards, co będą robić, zdziwiła się mocno. Miała wrażenie, że jest to jakaś jedna wielka kara za to, co się stało i przy okazji próba nastraszenia dzieciaków, że jak same będą wałęsać się po lesie i to bez odpowiednich umiejętności, to może się to naprawdę źle skończyć. Gdy patrzyła na recepturę w podręczniku, sama szczerze wątpiła, czy jej się uda. Była strasznie skomplikowana i wymagała dużej dawki uwagi. Nie miała wątpliwości, że Merry sobie poradzi, ale…
No nieważne.
Sama zabrała się za tworzenie eliksiru. Najpierw starannie, w milczeniu roztarła bezoar w moździerzu i odmierzyła ostrożnie cztery miarki. Na tym etapie już słyszała wybuchające kociołki i piski, co tylko upewniało ją w przekonaniu, że to chyba jakaś zemsta profesorów za wybryku z tamtejszej nocy. Kiedy Skyler dodała swój bezoar do gotującej się wody, nic się nie stało. O dziwo! Sama była w szoku! Jeszcze przez chwilę patrzyła i wyczekiwała na jakiś skutek uboczny, lecz kiedy ten nie nastąpił, ostrożnie sięgnęła po składnik standardowy i dodała dwie miarki. Także nic się nie stało. Nie chciała świętować przedwcześnie, ale to i tak było bardzo dużo! Sądziła, że receptura wyjdzie tylko Merry. Była chyba najzdolniejsza z całej klasy, ale może to było bardzo subiektywne odczucie.
Odliczyła dokładnie pięć sekund i machnęła różdżką nad kociołkiem. Nadal wszystko było w porządku! Niesamowite! Według podręcznika teraz zostało jej czterdzieści minut czekania, więc… Rozejrzała się po Sali, aby dostrzec, że niektórzy skończyli z dziurawymi kociołkami albo z opierzeniem na rękach. Nieźle. Jak nic była to zemsta nauczycieli za ten wybryk. Musiał być.
Zerknęła na skupioną Merry, a potem przeniosła wzrok na Raphaela obok.
— Jak Ci idzie? – zagadnęła z nadzieją, że nie rozproszy go zanadto. W końcu miała czterdzieści minut czekania na.. nie wiadomo co w zasadzie.
10 - 4 + 1 = 7
10 - 3 + 1 = 8
Pierwszy etap ukończony.