08-01-2022, 12:46 AM
To nawet było nieco dziwne, bo nie powiedziałaby, że zabawne, że przez siedem lat jej kontakt z niektórymi rówieśnikami ograniczał się jedynie do uśmiechów i kilku miłych słów. Kiedy tak naprawdę skrywali w sobie pokłady ciepła, optymizmu i sympatii! Tak jak na przykład z Raphaelem. Miała wrażenie, że ostatni projekt z eliksirów jakoś pomógł im w lepszym dogadaniu się. A może to zwyczajnie ciasto, które przyniosła? W końcu słodycze potrafiły przekonywać niejedną bestię i przełamywać każdy upór. W końcu nawet Merry, o tak powierzchownie chłodnym podejściu do wszystkiego, uwielbiała słodycze! Tak, to zapewne zasługa czekolady.
Pierwotnie była nieco zaskoczona, że pomyślał właśnie o niej i zaprosił ją na zwykły, koleżeński spacer po lunchu. Ale zgodziła się bez większej chwili namysłu. Zresztą, o czym miała myśleć? Lubiła Raphaela i tym bardziej była szczęśliwa, że pomyślał o niej oraz chciał spędzić z nią miło czas.
W głowie nawet pojawił się jej plan! Może czasu nie miała zbyt wiele – na pewno nie tak wiele jak ostatnim razem – ale po drodze z kuchni zabrała własnej roboty ciasteczka z okruchami mlecznej czekolady i ignorując zupełnie fakt, że może nie być okazji, aby je zjeść (bądź co bądź, pogoda nie należała do tych najcieplejszych i najpiękniejszych), stawiła się o umówionej godzinie z niewielką torbą przewieszoną przez ramię.
Powitała Raphaela ciepłym uśmiechem.
— Dzięki. Ciebie też.
Minęła dobra chwila, podczas której patrzyła na niego wysunięte ramię. Dawno nie spotkała się z takim traktowaniem. Być może tak właśnie zachowywano się na salonach i w towarzystwie, ale Skyler była odsunięta kompletnie i od tego świata, i od tamtejszej etykiety, i uważała, że niczego w tym nie traci. Ale i tak uznała to za bardzo miły gest z jego strony… chociaż nieco… zbyt bliski? Chyba tak by to nazwała.
Ale nie wypadało też odrzucać takiego zaproszenia, dlatego przyjęła jego ramię, choć czuła się odrobinę skrępowana aż taką bliskością.
Dopiero kiedy sam zwrócił jej uwagę, spojrzała na parasolkę i roześmiała się.
— Jesteś przygotowany na każdą ewentualność – bardziej stwierdziła, choć pierwotnie miało być to pytanie. Podczas projektu przecież było to samo! I tak samo upierał się, żeby wszystko przynieść za nią. Dobrze, że dał jej chociaż mieć trochę wkładu własnego w ten projekt. – Ja wzięłam ze sobą kilka ciastek. Na milszą ewentualność – dorzuciła z uśmiechem.
Ostatnio w końcu przyniosła całe ciasto.
Zastanowiła się przez chwilę.
— Z tych obowiązkowych to tak, to już koniec. Dzisiaj jest jeszcze spotkanie klubu eliksirów, o ile kojarzę. Czemu pytasz?
Zaciekawił ją. Planował jakieś dłuższe spotkanie niż spacer po błoniach?
Pierwotnie była nieco zaskoczona, że pomyślał właśnie o niej i zaprosił ją na zwykły, koleżeński spacer po lunchu. Ale zgodziła się bez większej chwili namysłu. Zresztą, o czym miała myśleć? Lubiła Raphaela i tym bardziej była szczęśliwa, że pomyślał o niej oraz chciał spędzić z nią miło czas.
W głowie nawet pojawił się jej plan! Może czasu nie miała zbyt wiele – na pewno nie tak wiele jak ostatnim razem – ale po drodze z kuchni zabrała własnej roboty ciasteczka z okruchami mlecznej czekolady i ignorując zupełnie fakt, że może nie być okazji, aby je zjeść (bądź co bądź, pogoda nie należała do tych najcieplejszych i najpiękniejszych), stawiła się o umówionej godzinie z niewielką torbą przewieszoną przez ramię.
Powitała Raphaela ciepłym uśmiechem.
— Dzięki. Ciebie też.
Minęła dobra chwila, podczas której patrzyła na niego wysunięte ramię. Dawno nie spotkała się z takim traktowaniem. Być może tak właśnie zachowywano się na salonach i w towarzystwie, ale Skyler była odsunięta kompletnie i od tego świata, i od tamtejszej etykiety, i uważała, że niczego w tym nie traci. Ale i tak uznała to za bardzo miły gest z jego strony… chociaż nieco… zbyt bliski? Chyba tak by to nazwała.
Ale nie wypadało też odrzucać takiego zaproszenia, dlatego przyjęła jego ramię, choć czuła się odrobinę skrępowana aż taką bliskością.
Dopiero kiedy sam zwrócił jej uwagę, spojrzała na parasolkę i roześmiała się.
— Jesteś przygotowany na każdą ewentualność – bardziej stwierdziła, choć pierwotnie miało być to pytanie. Podczas projektu przecież było to samo! I tak samo upierał się, żeby wszystko przynieść za nią. Dobrze, że dał jej chociaż mieć trochę wkładu własnego w ten projekt. – Ja wzięłam ze sobą kilka ciastek. Na milszą ewentualność – dorzuciła z uśmiechem.
Ostatnio w końcu przyniosła całe ciasto.
Zastanowiła się przez chwilę.
— Z tych obowiązkowych to tak, to już koniec. Dzisiaj jest jeszcze spotkanie klubu eliksirów, o ile kojarzę. Czemu pytasz?
Zaciekawił ją. Planował jakieś dłuższe spotkanie niż spacer po błoniach?