08-01-2022, 06:36 PM
Ogłupiła go a mimo to podjął zaraz poprzedni wątek bez wielkiej zmiany w zachowaniu; miało to dwa potencjalne wyjaśnienia: był wyjątkowo uzdolnionym aktorem socjalnym lub wątek jego myśli był wystarczająco spójny i szczery, by chwilowe zawirowanie myśli go nie mogło zaciemnić a przerwać. Jedyna zmiana jaką dostrzegła? Większe zmieszanie, być może nawet opadło jego poprzednie zaaferowanie niezgodą, zaćmione odczuciami jakie swoim zabiegiem wyciągnęła z głębi jego ciała nieco bliżej powierzchni; słowem: nic, czego by się nie spodziewała po szczerej w intencjach osobie. Oczywiście, brała zapas na błąd, jednak wiedziała także, że czasem trzeba było podjąć ryzyko by coś osiągnąć. Potencjalne zyski powodzenia warte były potencjalnych konsekwencji porażki.
Uśmiechnęła się promiennie, przyjacielsko, na jego słowa o ekskluzywnej restauracji oraz niechęci wobec wywierania na jej małej osóbce presji.
- Nie mówiąc już o tym, że w podobnej restauracji trudniej byłoby zapomnieć o mojej przyzwoitce, non? - Zaoferowała przewrotny żarcik z wesołym błyskiem w oku, czekając tylko na dogodną sytuację pozwalającą na skok wiary.
Wysłuchała kolejnych słów z uśmiechem co złagodniał w zrozumieniu, skinęła główką lekko na znak, że owszem, pozwoli; że byłaby nawet chętna a nie tylko przyzwalająca. Zdecydowała zahaczyć właśnie o te jego słowa, zaraz po tym jak odpowie na pytanie o własne zainteresowania: bo było niewinne i delikatne, i idealne żeby ją nieco uczłowieczyć zanim przedstawi propozycję brzmiącą jak biznesowa transakcja. Bo była w końcu, w gruncie rzeczy, po prostu człowiekiem - nawet jeśli jedynie w ćwierci - i nie chciała wypaść jako jedynie rozrodna krowa szukająca byka; robot bez duszy wypełniający zaprogramowane weń linijki kodu.
- Kiedy byłam młodsza uwielbiałam polowania z sokołem - odparła przenosząc wzrok gdzieś na skoś w bok, jak człowiek, co wspomina coś miłego.
Bo polowania z dziadkiem zapisały się w pamięci jako bardzo przyjemne chwile. Chwilka milczenia, nie obliczona, niezamierzona, szczera i zbyt krótka by Raphael mógł coś wtrącić. Wróciwszy z krainy wspomnień przeniosła znów oczy ku rozmówcy.
Kelner pojawił się jak wiatr, bez słowa zbierając puste naczynia. Najwidoczniej zrozumiał, że nie miał wielu szans z dziewczyną, co tak zapaliła się do rozmowy ze swoim towarzyszem.
- Teraz jednak bardziej się skłaniam ku konnej jeździe, jeśli chodzi o aktywność fizyczną. Och! I taniec. Szczególnie towarzyski oraz dworski! - Nietrudno było zobaczyć w niej człowieka kiedy mówiła o swoich zainteresowaniach. Aktualnie zdawała się być bardziej czarująca, w tej swojej gadaninie, niż kiedy była całkowicie kalkulująca. Kalkulowany czar miał podbitkę seksualną, uwodzicielską - ten rodzaj czaru jednakże był bardziej niewinny, dziewczęcy. -Poświęcam też dużo czasu grze na cytrze oraz pianinie - pominęła bezwiednie śpiew, całkowicie o nim nie pomyślawszy.
Wiedziała, że powinna zapytać o zainteresowania Raphaela. Ale miała ważniejszą misję na głowie - zanotowała jednak w pamięci powrót do tematu.
Kelner postawił przed nimi ich główne dania: Oriane przypadło cudownie wyglądające casserole z wolno gotowanej łopatki jagnięcej sparowane z lampką rozkosznie intensywnego Chateau Batailley Grand Cru. Ach, Bordeaux. Widać było, że szef kuchni znał się na rzeczy.
Milczała póki kelner nie zniknął po czym westchnęła leciuchno.
- Wybacz mi, - celowo wybrała angielszczyznę by uniknąć wszelkich niedopowiedzeń - że nie kontruję twojego pytania o hobby równym zainteresowaniem. Jestem zainteresowana, przysięgam. Czuję jednak potrzebę krótkiego powrotu do, powiedzmy, wpół poprzedniego tematu.
Może i brzmiała nieco biznesowo ale czuła się nieco niepewnie: stała na krawędzi, wystawiała nogę wprzód, podejmowała ryzyko. I miała nadzieję, że nie wybuchnie jej to w twarz. Liczyła na to, że brak modulacji głosu przemawiał dobitnie o szczerości - bo była w tamtej chwili całkowicie szczera.
Czekała na reakcję - przyzwolenie kontynuacji bądź tej odrzucenie - nie dotykając swojego posiłku.
Uśmiechnęła się promiennie, przyjacielsko, na jego słowa o ekskluzywnej restauracji oraz niechęci wobec wywierania na jej małej osóbce presji.
- Nie mówiąc już o tym, że w podobnej restauracji trudniej byłoby zapomnieć o mojej przyzwoitce, non? - Zaoferowała przewrotny żarcik z wesołym błyskiem w oku, czekając tylko na dogodną sytuację pozwalającą na skok wiary.
Wysłuchała kolejnych słów z uśmiechem co złagodniał w zrozumieniu, skinęła główką lekko na znak, że owszem, pozwoli; że byłaby nawet chętna a nie tylko przyzwalająca. Zdecydowała zahaczyć właśnie o te jego słowa, zaraz po tym jak odpowie na pytanie o własne zainteresowania: bo było niewinne i delikatne, i idealne żeby ją nieco uczłowieczyć zanim przedstawi propozycję brzmiącą jak biznesowa transakcja. Bo była w końcu, w gruncie rzeczy, po prostu człowiekiem - nawet jeśli jedynie w ćwierci - i nie chciała wypaść jako jedynie rozrodna krowa szukająca byka; robot bez duszy wypełniający zaprogramowane weń linijki kodu.
- Kiedy byłam młodsza uwielbiałam polowania z sokołem - odparła przenosząc wzrok gdzieś na skoś w bok, jak człowiek, co wspomina coś miłego.
Bo polowania z dziadkiem zapisały się w pamięci jako bardzo przyjemne chwile. Chwilka milczenia, nie obliczona, niezamierzona, szczera i zbyt krótka by Raphael mógł coś wtrącić. Wróciwszy z krainy wspomnień przeniosła znów oczy ku rozmówcy.
Kelner pojawił się jak wiatr, bez słowa zbierając puste naczynia. Najwidoczniej zrozumiał, że nie miał wielu szans z dziewczyną, co tak zapaliła się do rozmowy ze swoim towarzyszem.
- Teraz jednak bardziej się skłaniam ku konnej jeździe, jeśli chodzi o aktywność fizyczną. Och! I taniec. Szczególnie towarzyski oraz dworski! - Nietrudno było zobaczyć w niej człowieka kiedy mówiła o swoich zainteresowaniach. Aktualnie zdawała się być bardziej czarująca, w tej swojej gadaninie, niż kiedy była całkowicie kalkulująca. Kalkulowany czar miał podbitkę seksualną, uwodzicielską - ten rodzaj czaru jednakże był bardziej niewinny, dziewczęcy. -Poświęcam też dużo czasu grze na cytrze oraz pianinie - pominęła bezwiednie śpiew, całkowicie o nim nie pomyślawszy.
Wiedziała, że powinna zapytać o zainteresowania Raphaela. Ale miała ważniejszą misję na głowie - zanotowała jednak w pamięci powrót do tematu.
Kelner postawił przed nimi ich główne dania: Oriane przypadło cudownie wyglądające casserole z wolno gotowanej łopatki jagnięcej sparowane z lampką rozkosznie intensywnego Chateau Batailley Grand Cru. Ach, Bordeaux. Widać było, że szef kuchni znał się na rzeczy.
Milczała póki kelner nie zniknął po czym westchnęła leciuchno.
- Wybacz mi, - celowo wybrała angielszczyznę by uniknąć wszelkich niedopowiedzeń - że nie kontruję twojego pytania o hobby równym zainteresowaniem. Jestem zainteresowana, przysięgam. Czuję jednak potrzebę krótkiego powrotu do, powiedzmy, wpół poprzedniego tematu.
Może i brzmiała nieco biznesowo ale czuła się nieco niepewnie: stała na krawędzi, wystawiała nogę wprzód, podejmowała ryzyko. I miała nadzieję, że nie wybuchnie jej to w twarz. Liczyła na to, że brak modulacji głosu przemawiał dobitnie o szczerości - bo była w tamtej chwili całkowicie szczera.
Czekała na reakcję - przyzwolenie kontynuacji bądź tej odrzucenie - nie dotykając swojego posiłku.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.