08-01-2022, 08:42 PM
Odpowiedziała uśmiechem na jego uśmiech, który poszerzył się znacznie (i do niego dołączył element lekkiego rozbawienia, ale też i satysfakcji), gdy dostrzegła cień zdziwienia przebiegający przez jego twarz. Uwielbiała zaskakiwać i uwielbiała robić niespodzianki. Szczególnie, gdy te niespodzianki były słodkie! Takie były najlepsze!
A poza tym – uwielbiała wywoływać uśmiech na twarzach innych. Może dlatego tak bardzo uwielbiała gotować i patrzeć, jak potrawa przyjemnie drażniąca kubki smakowe na językach wywoływała przyjemność malującą się na twarzach.
Zastanowiła się przez chwilę. Czy była fanką deszczu?
— Hm, chyba nie jestem – stwierdziła po krótkim wahaniu. Ale po wysłuchaniu tego, co mówił Raphael, skłonna była przyznać mu rację w bardzo wielu aspektach. – W zasadzie dlatego na świecie istnieją przeciwieństwa, prawda? Przyjemności i nieprzyjemności. Nieprzyjemności, głównie żeby czegoś nauczyć, ale też żeby lepiej doceniać przyjemności – zamyśliła się przez chwilę. – Tak jak wtedy, gdy przypadkiem ugryziesz spory kawałek chilli, a potem łapiesz za dzbanek wody. Nigdy woda nie smakuje tak dobrze, jak po czymś bardzo ostrym albo gorzkim – dorzuciła żartobliwie.
Posłała mu uprzejmy uśmiech. To było miłe, że się o to troszczył.
— Nie psujesz. Gdyby było inaczej, powiedziałabym Ci to.
Sky z reguły była uprzejmą osobą, która troszczyła się o innych, ale swoje granice stawiać potrafiła. Bo jeśli sama ich nie postawiła, zazwyczaj pilnowała ich Merry. A przecież nie chciała kłopotać siostry, kiedy sama musiała zająć się wpierw sobą!
Dopiero po jego wypowiedzi zerknęła w niebo, na kłębiące się chmury. Faktycznie, zapowiadało się na deszcz, ale…
— W takim razie dobrze, że wziąłeś parasol – dorzuciła, chcąc dać znak, że wcale nie ma zamiaru uciekać ze spotkania tak szybko.
Jej dobry humor stanął pod wielkim znakiem zapytania, gdy Raphael zapytał ją o niedawne wydarzenia z Zakazanego Lasu. Oczywiście, że o tym słyszał. Cała szkoła o tym już słyszała…
— Słyszałam, niestety – dodała z wyczuwalną w głosie złością. – To było strasznie mądre z ich strony. Oczywiście, kilku wylądowało w Skrzydle Szpitalnym, ale to jest cud, że nic poważniejszego sobie nie zrobili. Albo nic nie zrobiło krzywdy im. Przecież… poszli tam w środku nocy! A w Lesie jest mnóstwo niebezpiecznych stworzeń. W starciu z taką, na przykład, akromantulą, żadne nie miałoby szans. Dzisiaj wszyscy byliby zawiniętymi w sieci kokonami.
Ugryzła się w końcu w język, bo widocznie złość sprawiała, że mówiła więcej niż trzeba było. Ale taka była prawda! Była wściekła, bo ominęli jakimś cudem wszystkie patrole i postanowili pobawić się w tak głupi sposób, narażając nie tylko swoje zdrowie, ale też i życie! Co oni sobie myśleli? Przecież szkoła za nich odpowiadała!
— Do tej pory nie rozumiem, jakim sposobem ominęli wszystkie patrole – dorzuciła tylko z westchnięciem, podczas którego próbowała pozbyć się tego nagłego ciśnienia. Ale chodziło o to, że to ona miała wtedy patrol i nikogo z nich nie zauważyła… Jak?
A poza tym – uwielbiała wywoływać uśmiech na twarzach innych. Może dlatego tak bardzo uwielbiała gotować i patrzeć, jak potrawa przyjemnie drażniąca kubki smakowe na językach wywoływała przyjemność malującą się na twarzach.
Zastanowiła się przez chwilę. Czy była fanką deszczu?
— Hm, chyba nie jestem – stwierdziła po krótkim wahaniu. Ale po wysłuchaniu tego, co mówił Raphael, skłonna była przyznać mu rację w bardzo wielu aspektach. – W zasadzie dlatego na świecie istnieją przeciwieństwa, prawda? Przyjemności i nieprzyjemności. Nieprzyjemności, głównie żeby czegoś nauczyć, ale też żeby lepiej doceniać przyjemności – zamyśliła się przez chwilę. – Tak jak wtedy, gdy przypadkiem ugryziesz spory kawałek chilli, a potem łapiesz za dzbanek wody. Nigdy woda nie smakuje tak dobrze, jak po czymś bardzo ostrym albo gorzkim – dorzuciła żartobliwie.
Posłała mu uprzejmy uśmiech. To było miłe, że się o to troszczył.
— Nie psujesz. Gdyby było inaczej, powiedziałabym Ci to.
Sky z reguły była uprzejmą osobą, która troszczyła się o innych, ale swoje granice stawiać potrafiła. Bo jeśli sama ich nie postawiła, zazwyczaj pilnowała ich Merry. A przecież nie chciała kłopotać siostry, kiedy sama musiała zająć się wpierw sobą!
Dopiero po jego wypowiedzi zerknęła w niebo, na kłębiące się chmury. Faktycznie, zapowiadało się na deszcz, ale…
— W takim razie dobrze, że wziąłeś parasol – dorzuciła, chcąc dać znak, że wcale nie ma zamiaru uciekać ze spotkania tak szybko.
Jej dobry humor stanął pod wielkim znakiem zapytania, gdy Raphael zapytał ją o niedawne wydarzenia z Zakazanego Lasu. Oczywiście, że o tym słyszał. Cała szkoła o tym już słyszała…
— Słyszałam, niestety – dodała z wyczuwalną w głosie złością. – To było strasznie mądre z ich strony. Oczywiście, kilku wylądowało w Skrzydle Szpitalnym, ale to jest cud, że nic poważniejszego sobie nie zrobili. Albo nic nie zrobiło krzywdy im. Przecież… poszli tam w środku nocy! A w Lesie jest mnóstwo niebezpiecznych stworzeń. W starciu z taką, na przykład, akromantulą, żadne nie miałoby szans. Dzisiaj wszyscy byliby zawiniętymi w sieci kokonami.
Ugryzła się w końcu w język, bo widocznie złość sprawiała, że mówiła więcej niż trzeba było. Ale taka była prawda! Była wściekła, bo ominęli jakimś cudem wszystkie patrole i postanowili pobawić się w tak głupi sposób, narażając nie tylko swoje zdrowie, ale też i życie! Co oni sobie myśleli? Przecież szkoła za nich odpowiadała!
— Do tej pory nie rozumiem, jakim sposobem ominęli wszystkie patrole – dorzuciła tylko z westchnięciem, podczas którego próbowała pozbyć się tego nagłego ciśnienia. Ale chodziło o to, że to ona miała wtedy patrol i nikogo z nich nie zauważyła… Jak?