08-01-2022, 09:10 PM
Weekend minął, a szkoła nadal huczała od wydarzeń z minionych dni. Wieści o nielegalnym wyścigu w Zakazanym Lesie rozniosły się oczywiście bardzo dobrze, a Aspasia była pewna, że dorobiły się własnych plotek i dorobionych historii, które w ogóle nie miały miejsca. Zapewne jedynym niebezpieczeństwem był tam woźny, który złapał kilku uczniów – i była również pewna, że części udało się uciec wcześniej.
Oczywiście w takich sytuacjach anonimowość nie istniała i przewinęło się kilka nazwisk, których prawie kompletnie nie kojarzyła i miała je gdzieś – poza jednym, które ją zaskoczyło, bo należało do dość znajomego Puchona. Z jednej strony nie spodziewała się po nim takich rzeczy, natomiast z drugiej… z drugiej udział w tym wyścigu jednak do niego pasował.
Chciała go złapać, ale jak na złość, nie widziała go ani przez weekend, ani przez cały poniedziałek, dopóki…
Idąc korytarzem, zatrzymała się i cofnęła, bo zdawało jej się, że kątem oka dostrzegła znajomą czuprynę. Rzeczywiście. To był Teddy i wyglądał na pogrążonego w dość monotonnym nastroju.
Jakby zapominając o tym, że niekoniecznie powinna przebywać z mugolakiem i niekoniecznie chciała, żeby takie wiadomości dotarły do jej brata, podeszła do Puchona i zagadnęła:
— Hej – posłała mu bardzo krótki uśmiech. – Jak się czujesz?
Wyglądał jej na czującego się… dość marnie. Może coś się po prostu stało w trakcie tego wyścigu? Słyszała, że kilka osób było w skrzydle szpitalnym. Może to był akurat on?
Zrzuciła torbę z ramienia i przysiadła na surowych deskach dobudówki, które wyglądały jej na niezbyt wygodne… ale chyba trafiła na jakieś szczęśliwe miejsce, bo mocno się zdziwiła, gdy nic jej nie zabolało.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?