08-01-2022, 09:40 PM
Nieco ją zaskoczył, gdy napotkała jego spojrzenie już w momencie, w którym wypowiadała pierwsze słowa, ale okej, może akurat podpatrywał co robiła… No, wiele rzeczy mogło się zdarzyć.
Uśmiechnęła się z lekkim rozbawieniem i rozejrzała się dokoła. Kilka wybuchów już słyszała, ale faktycznie, niektórzy uczniowie mieli na tyle pecha, że ich dłonie przypominały bardziej skrzydła. Nie miała pojęcia, jaka tragedia musiała się wydarzyć w ich kociołkach, ale cieszyła się, że póki co, u niej wszystko szło dobrze. U Merry na pewno też. I u Raphaela, z tego co widziała, też.
Ponieważ nie miała co robić, przyglądała się całemu procesowi twórczemu zachodzącemu u Keighleya, z zaciekawieniem. Z tego, co widziała, nieźle podszkolił się z eliksirów, szło mu naprawdę dobrze! A ta formuła była skomplikowana – bardziej niż eliksir, który robili razem jakiś czas temu. Więc naprawdę jej zaimponował!
Zaśmiała się, kiedy wypowiedział na głos jej myśli, chociaż ubrane w nieco inne słowa.
— Mam wrażenie, że to jest mała zemsta, żeby pokazać, jak bardzo sobie nie poradzimy na obecnym poziomie, jak będziemy dalej wpadać na takie głupie pomysły – stwierdziła, rozkładając ręce. Prawda była taka, że większość z eliksirów akurat orłami nie była, tak więc… Cóż, Skyler po prostu uznałaby ich za skrajnie nieodpowiedzialnych. Robić coś takiego bez kompletnie żadnych umiejętności poradzenia sobie w skrajnych sytuacjach.
Podczas czterdziestominutowego czekania swobodnie rozmawiała z Raphaelem praktycznie o wszystkim i o niczym. Lubiła go. Zadziwiająco dobrze się z nim rozumiała. Zresztą, chłopak promieniował masą pozytywności, co Sky się strasznie podobało. Miała wrażenie, że w pewnym stopniu nadają na tych samych falach.
Po upływie czasu oczekiwania, zabrała się za sproszkowany róg jednorożca i dodała szczyptę do kociołka. To nie było nic trudnego – prawie jak gotowanie i przyprawianie potrawy. Przemieszała wywar dwa razy, zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a następnie sięgnęła po dwie jagody z jemioły i ponownie zamieszała, tym razem odwrotnie do ruchu wskazówek i machnęła różdżką nad kociołkiem. Przez chwilę miała wątpliwość, czy jej wyjdzie, ale ostatecznie… nic nadzwyczajnego się nie zadziało, a ona dotarła już do końca przepisu.
Nie za bardzo wiedząc, co robić dalej, podniosła rękę i zaczekała, aż profesor Edwards zwróci na nią uwagę.
— Pani profesor, chyba już skończyłam.
10 - 1 + 1 = 10
10 - 5 + 1 = 6
Eliksir ukończony
Uśmiechnęła się z lekkim rozbawieniem i rozejrzała się dokoła. Kilka wybuchów już słyszała, ale faktycznie, niektórzy uczniowie mieli na tyle pecha, że ich dłonie przypominały bardziej skrzydła. Nie miała pojęcia, jaka tragedia musiała się wydarzyć w ich kociołkach, ale cieszyła się, że póki co, u niej wszystko szło dobrze. U Merry na pewno też. I u Raphaela, z tego co widziała, też.
Ponieważ nie miała co robić, przyglądała się całemu procesowi twórczemu zachodzącemu u Keighleya, z zaciekawieniem. Z tego, co widziała, nieźle podszkolił się z eliksirów, szło mu naprawdę dobrze! A ta formuła była skomplikowana – bardziej niż eliksir, który robili razem jakiś czas temu. Więc naprawdę jej zaimponował!
Zaśmiała się, kiedy wypowiedział na głos jej myśli, chociaż ubrane w nieco inne słowa.
— Mam wrażenie, że to jest mała zemsta, żeby pokazać, jak bardzo sobie nie poradzimy na obecnym poziomie, jak będziemy dalej wpadać na takie głupie pomysły – stwierdziła, rozkładając ręce. Prawda była taka, że większość z eliksirów akurat orłami nie była, tak więc… Cóż, Skyler po prostu uznałaby ich za skrajnie nieodpowiedzialnych. Robić coś takiego bez kompletnie żadnych umiejętności poradzenia sobie w skrajnych sytuacjach.
Podczas czterdziestominutowego czekania swobodnie rozmawiała z Raphaelem praktycznie o wszystkim i o niczym. Lubiła go. Zadziwiająco dobrze się z nim rozumiała. Zresztą, chłopak promieniował masą pozytywności, co Sky się strasznie podobało. Miała wrażenie, że w pewnym stopniu nadają na tych samych falach.
Po upływie czasu oczekiwania, zabrała się za sproszkowany róg jednorożca i dodała szczyptę do kociołka. To nie było nic trudnego – prawie jak gotowanie i przyprawianie potrawy. Przemieszała wywar dwa razy, zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a następnie sięgnęła po dwie jagody z jemioły i ponownie zamieszała, tym razem odwrotnie do ruchu wskazówek i machnęła różdżką nad kociołkiem. Przez chwilę miała wątpliwość, czy jej wyjdzie, ale ostatecznie… nic nadzwyczajnego się nie zadziało, a ona dotarła już do końca przepisu.
Nie za bardzo wiedząc, co robić dalej, podniosła rękę i zaczekała, aż profesor Edwards zwróci na nią uwagę.
— Pani profesor, chyba już skończyłam.
10 - 1 + 1 = 10
10 - 5 + 1 = 6