09-01-2022, 05:32 AM
Zwykle radziła sobie sama i funkcjonowała względnie normalnie, nie było tragedii. Jednak bywały momenty, że było to bardzo trudne i nie mogła ot na przykład sama gdzieś pójść. Na przykład nie mogła iść sama na Błonia, bo zdawała sobie sprawę, że może się bardzo łatwo zagubić, żenująco dosłownie przed zamkiem, i robić kółka póki nie zapadnie noc i ktoś jej z nauczycieli nie zgarnie, albo póki cudem nie trafi na dostatecznie rozpoznawalny punkt żeby po nitce dojść do kłębka, to jest drzwi zamku. Kolejnym miejscem, gdzie sama iść nie mogła, było Hogsmeade. Teoretycznie łatwiej, bo było dużo ludzi i można było zapytać kogoś o drogę albo chociaż godzinę by wiedzieć czy już powinna zmierzać do zamku czy nie. Ostatecznie jednak żaden sklep nie miał mówiącego szyldy, żaden pub nie miał naganiaczy, a ona nie mogła wyniuchać w jakim miejscu się znajduje. I w ten sposób właśnie Shannon uratowała jej dzień, proponując, że wybiorą się razem, na co z ogromną radością Rue się zgodziła.
W sumie było jej wszystko jedno ile miejsc odwiedzą, mogła nawet wszystkie. Chciała przejść się po miasteczku dla samego chociaż odświeżenia umysłu, jak i na pewno zajść po łakocie do Miodowego Królestwa. Świetnym wyborem po wycieczce były Trzy Miotły, gdzie mogły zjeść, wypić coś, pogadać, odpocząć. Mimo wszystko bardzo długie spacery, szczególnie w zatłoczonych miejscach gdzie co chwilę Rue miała wrażenie, że ją ktoś pyrga i popycha, zupełnie jakby to przechodnie byli niewidzialni, a nie ona, to wszystko bardzo męczyło. Z ulgą usiadła przy wolnym stoliku i poczekała aż przyjaciółka przyniesie sobie menu. W sumie nie pomyślała, że ta odruchowo przyniesie też jej, ale gdyby mogła to wiedzieć, na pewno by ją to i ucieszyło, i rozbawiło.
- Zdecydowanie piwo kremowe, wiadomo. - Powiedziała od razu z uśmiechem. - I coś do jedzenia, nie pamiętam w sumie co tu mają. Możesz mnie zaskoczyć, póki nie będzie miało w sobie rozmarynu to w zasadzie na pewno mi zasmakuje. A ty co bierzesz?
Zdecydowała się zaufać rudowłosej i przyjąć takie jedzenie, jakie jej tam wylosuje, czy cokolwiek. Poczekała nawet grzecznie aż zamówi i dopiero pociągnęła ich ploteczki, opierając przedramiona na blacie stołu i nieznacznie tylko się nachylając. Patrzyła przy tym mniej więcej w jej kierunku, albo po porstu zerkała "wgłąb" sali, bardziej w kierunku głośniejszych dźwięków, niż za plamami zlewających się, niemal takich samych barw - brąze, czernie, szarości, jakieś jaśniejsze punkty, to pewnie światła?
- Ogólnie ostatnio zwróciłam uwagę, że po tych wakacjach jakoś nagle zaczęły wykwitać same romanse. Nie żebym widziała, oczywiście, ale za to słuch mam nadal bezbłędny, a Teddy też mi gada wszystko co widzi. I zastananwiam się o co chodzi, co się podziało, że w ogóle nagle tak zaczęli wszyscy kręcić? Rok temu też tak było? - Nabrała powietrza, jak zawodowa plotkara już wczuwając się w temat. - Bo słuchaj. W samym naszym domu, w mojej klasie obecnej, tam jest dwoje typów i ja ci mówię, oni kłócą się cały. Czas. Dosłownie, do zajebania, idzie oszaleć. Ale jednocześnie taka chemia, jak stąd na księżyc, i ostatnio nawet mi Teddy wspomniał, że częściej chodzą we dwoje. Jakby, oczywista, nie? Plus, słyszałam, że w grze w butelkę też różne były teksty między nimi. April, też z mojego rocznika, wróciła po tej imprezie co była... Jakoś wcześniej, nie wiem, na początku września w każdym razie. Mniejsza, że pijana była jakby z gorzelni wyszła, ale też gadała coś, że ją kumpel odprowadził i w życiu laski nie widziałam tak w skowronkach, to nie tylko spacer był, ja ci to mówię. Jest połowa września, a ja się rozkręcam.
Uniosła palec wskazujący lekko, na chwilę przerywając jak przyniesiono im napoje, coby umilić czas oczekiwania na jedzenie. Podziękowała z uśmeichem, upijając trochę swojego piwa i na moment racząc je obie milczeniem delektowania się smakiem.
W sumie było jej wszystko jedno ile miejsc odwiedzą, mogła nawet wszystkie. Chciała przejść się po miasteczku dla samego chociaż odświeżenia umysłu, jak i na pewno zajść po łakocie do Miodowego Królestwa. Świetnym wyborem po wycieczce były Trzy Miotły, gdzie mogły zjeść, wypić coś, pogadać, odpocząć. Mimo wszystko bardzo długie spacery, szczególnie w zatłoczonych miejscach gdzie co chwilę Rue miała wrażenie, że ją ktoś pyrga i popycha, zupełnie jakby to przechodnie byli niewidzialni, a nie ona, to wszystko bardzo męczyło. Z ulgą usiadła przy wolnym stoliku i poczekała aż przyjaciółka przyniesie sobie menu. W sumie nie pomyślała, że ta odruchowo przyniesie też jej, ale gdyby mogła to wiedzieć, na pewno by ją to i ucieszyło, i rozbawiło.
- Zdecydowanie piwo kremowe, wiadomo. - Powiedziała od razu z uśmiechem. - I coś do jedzenia, nie pamiętam w sumie co tu mają. Możesz mnie zaskoczyć, póki nie będzie miało w sobie rozmarynu to w zasadzie na pewno mi zasmakuje. A ty co bierzesz?
Zdecydowała się zaufać rudowłosej i przyjąć takie jedzenie, jakie jej tam wylosuje, czy cokolwiek. Poczekała nawet grzecznie aż zamówi i dopiero pociągnęła ich ploteczki, opierając przedramiona na blacie stołu i nieznacznie tylko się nachylając. Patrzyła przy tym mniej więcej w jej kierunku, albo po porstu zerkała "wgłąb" sali, bardziej w kierunku głośniejszych dźwięków, niż za plamami zlewających się, niemal takich samych barw - brąze, czernie, szarości, jakieś jaśniejsze punkty, to pewnie światła?
- Ogólnie ostatnio zwróciłam uwagę, że po tych wakacjach jakoś nagle zaczęły wykwitać same romanse. Nie żebym widziała, oczywiście, ale za to słuch mam nadal bezbłędny, a Teddy też mi gada wszystko co widzi. I zastananwiam się o co chodzi, co się podziało, że w ogóle nagle tak zaczęli wszyscy kręcić? Rok temu też tak było? - Nabrała powietrza, jak zawodowa plotkara już wczuwając się w temat. - Bo słuchaj. W samym naszym domu, w mojej klasie obecnej, tam jest dwoje typów i ja ci mówię, oni kłócą się cały. Czas. Dosłownie, do zajebania, idzie oszaleć. Ale jednocześnie taka chemia, jak stąd na księżyc, i ostatnio nawet mi Teddy wspomniał, że częściej chodzą we dwoje. Jakby, oczywista, nie? Plus, słyszałam, że w grze w butelkę też różne były teksty między nimi. April, też z mojego rocznika, wróciła po tej imprezie co była... Jakoś wcześniej, nie wiem, na początku września w każdym razie. Mniejsza, że pijana była jakby z gorzelni wyszła, ale też gadała coś, że ją kumpel odprowadził i w życiu laski nie widziałam tak w skowronkach, to nie tylko spacer był, ja ci to mówię. Jest połowa września, a ja się rozkręcam.
Uniosła palec wskazujący lekko, na chwilę przerywając jak przyniesiono im napoje, coby umilić czas oczekiwania na jedzenie. Podziękowała z uśmeichem, upijając trochę swojego piwa i na moment racząc je obie milczeniem delektowania się smakiem.