09-01-2022, 06:28 PM
Minęło już trochę czasu od tego nieszczęsnego wyścigu... Znaczy, byłby świetny, gdyby połowa osób nie zdecydowałaby się wylądować w krzakach! A Ethan nie mógł nawet na głos narzekać, że to idioci, bo wśród nich była też jego przyjaciółka i dzie-... Żona. Znaczy, była... Może jednak dziewczyna?
Nie mógł na głos narzekać, bo była wśród nich Kaia.
A mimo zażegnania większości problemów z wyścigiem związanych, najwyraźniej niektórzy wciąż nie dawali spokoju. Dobrze, że chociaż nie wiedzieli o imprezie, albo o tym, że Ethan w jej czasie umknął jeszcze z Kaią do Zakazanego Lasu i... Cóż, wrzesień zaczynał się świetnie. Nawet nie był już pewien, ile punktów regulaminu udało mu się złamać w tegorocznym pierwszym miesiącu szkoły - a jeszcze zostało mu przecież parę dni.
W każdym razie, nie tylko nauczycielka postanowiła wytknąć im wypad do Zakazanego Lasu. Jego własny brat nie był lepszy!
- Serio? To ty mnie wystawiłeś - mówiąc to, dźgnął go jeszcze w bok łokciem.
Oczywiście Miles nie miał najmniejszego obowiązku przychodzić na wyścig, ale skoro już się przyczepił, to wypadało odpowiedzieć wyrzutem.
Prychnął zaraz cicho, słysząc jego dalszą rozmowę z Mad.
- Miał wenę twórczą - wymamrotał zajmując się już powoli pierwszym składnikiem do eliksiru.
Dosyć sprawnie udało mu się rozdrobnić bezoar, a gdy tylko dodał odpowiednią ilość do kociołka, dostrzegł kątem oka, że coś nie tak z jednym z kociołków na stole. Konkretnie zaczął pluć wywarem i cieszył się tylko, że to nie on wylądował przy Madeline. Nie to, żeby miał coś do niej na co dzień, ale nie chciał by dostać gorącym eliksirem po łapach, czy w gruncie rzeczy gdziekolwiek. Zwłaszcza, jak dostrzegł, że dziewczyna zaczęła obrastać piórami.
Zaraz po tym spojrzał podejrzliwie na własny kociołek, ale nic nie wskazywało na to, by miał zachować się ponownie. Następnie odmierzył składnik standardowy i z uwagą zaczął dodawać go do wywaru, gdy usłyszał pytanie Milesa, jednak gdy zdążył spojrzeć ku niemu, kociołek... Wybuchał. Odskoczył nawet o krok od stanowiska, patrząc z niedowierzaniem to na brata, to na jego... Nowe... Dzieło...
- Brawo - rzucił ironicznie, choć wcale nie po to, by go obrazić... Raczej był to suchy komentarz.
Ee... No tak... Cóż, przynajmniej jego własny eliksir wyglądał dobrze. Zaraz nawet machnął różdżką nad nim, a następnie zwrócił uwagę, że kolejny krok to oczekiwania.
1 składnik: 11 - 3 (+1) = 9
2 składnik: 11 - 1 (+1) = 11
Nie mógł na głos narzekać, bo była wśród nich Kaia.
A mimo zażegnania większości problemów z wyścigiem związanych, najwyraźniej niektórzy wciąż nie dawali spokoju. Dobrze, że chociaż nie wiedzieli o imprezie, albo o tym, że Ethan w jej czasie umknął jeszcze z Kaią do Zakazanego Lasu i... Cóż, wrzesień zaczynał się świetnie. Nawet nie był już pewien, ile punktów regulaminu udało mu się złamać w tegorocznym pierwszym miesiącu szkoły - a jeszcze zostało mu przecież parę dni.
W każdym razie, nie tylko nauczycielka postanowiła wytknąć im wypad do Zakazanego Lasu. Jego własny brat nie był lepszy!
- Serio? To ty mnie wystawiłeś - mówiąc to, dźgnął go jeszcze w bok łokciem.
Oczywiście Miles nie miał najmniejszego obowiązku przychodzić na wyścig, ale skoro już się przyczepił, to wypadało odpowiedzieć wyrzutem.
Prychnął zaraz cicho, słysząc jego dalszą rozmowę z Mad.
- Miał wenę twórczą - wymamrotał zajmując się już powoli pierwszym składnikiem do eliksiru.
Dosyć sprawnie udało mu się rozdrobnić bezoar, a gdy tylko dodał odpowiednią ilość do kociołka, dostrzegł kątem oka, że coś nie tak z jednym z kociołków na stole. Konkretnie zaczął pluć wywarem i cieszył się tylko, że to nie on wylądował przy Madeline. Nie to, żeby miał coś do niej na co dzień, ale nie chciał by dostać gorącym eliksirem po łapach, czy w gruncie rzeczy gdziekolwiek. Zwłaszcza, jak dostrzegł, że dziewczyna zaczęła obrastać piórami.
Zaraz po tym spojrzał podejrzliwie na własny kociołek, ale nic nie wskazywało na to, by miał zachować się ponownie. Następnie odmierzył składnik standardowy i z uwagą zaczął dodawać go do wywaru, gdy usłyszał pytanie Milesa, jednak gdy zdążył spojrzeć ku niemu, kociołek... Wybuchał. Odskoczył nawet o krok od stanowiska, patrząc z niedowierzaniem to na brata, to na jego... Nowe... Dzieło...
- Brawo - rzucił ironicznie, choć wcale nie po to, by go obrazić... Raczej był to suchy komentarz.
Ee... No tak... Cóż, przynajmniej jego własny eliksir wyglądał dobrze. Zaraz nawet machnął różdżką nad nim, a następnie zwrócił uwagę, że kolejny krok to oczekiwania.