09-01-2022, 09:34 PM
Oj, dostrzegła to spojrzenie. Prześlizgujące się po jej ciele, zatrzymujące się na niektórych… walorach. Gdyby była grzeczną, skromną, grzeczną dziewczynką, pewnie by się speszyła, ale nie. To spojrzenie dało jej niemałą satysfakcję, co odzwierciedliło się w delikatnym uśmiechem. Skrzyżowała ramiona pod biustem, ale nie po to, aby się zasłonić. Raczej po to, żeby wygodniej było jej utrzymywać nonszalancką pozę i nakręcać niesfornego, czarnego loczka na palec.
Jej uśmiech nieznacznie się poszerzył, gdy stwierdził, że ciężko jej uwierzyć, iż krępują ją tłumy. Wzruszyła tylko bezradnie ramionami, po czym ze słodkim uśmiechem, rzuciła:
— Okej, masz mnie.
Faceci lubili mieć rację. A akurat w tym przypadku Aaron miał ją w stu procentach, wszak uwielbiała, gdy tłumy na nią patrzyły i podziwiały. Gdy chciały być takie, jak ona. Sprawiało jej to niemałą satysfakcję. Była w końcu artystką własnego życia, występującą na własnej scenie… I w jej interesie leżało, aby ta scena wyglądała na tą prestiżową, do której inni lgnęli, bo wiedzieli, że to, co zobaczą, będzie najlepsze.
Ale – ups – chyba trochę źle to rozegrała. Moon wziął ją widocznie za kujonkę jak jakąś Krukonkę, i chyba niekoniecznie mu się to podobało. No cóż, będzie musiała z tego wybrnąć jakoś inaczej…
— Nie, niekoniecznie – stwierdziła, zerkając na własne paznokcie, jakby nagle straciła zainteresowanie rozmową. – W zasadzie chciałam się dowiedzieć, kiedy Tobie będzie pasować. – Uch, okej, ciężko było coś wymyślić… A nie chciała od razu wyjeżdżać ze smarowaniem i komplementami. Nie, teraz jeszcze było za wcześnie…
Dopiero po chwili przeniosła wzrok na niego i uśmiechnęła się po raz kolejny.
— Ale jeśli jesteś wolny, nie będę miała nic przeciwko – dodała, zupełnie nie umawiała się na zwykłe warzenie eliksiru, a… nieco więcej, i sama otaksowała go spojrzeniem od góry do dołu, i ponownie do góry, uśmiechając się nieco szerzej przy niektórych elementach ciała, jakby chciała zdradzić czym konkretnie była bardziej zainteresowana… i dopiero później przeniosła pełny wyczekiwania wzrok na jego twarz.
Jej uśmiech nieznacznie się poszerzył, gdy stwierdził, że ciężko jej uwierzyć, iż krępują ją tłumy. Wzruszyła tylko bezradnie ramionami, po czym ze słodkim uśmiechem, rzuciła:
— Okej, masz mnie.
Faceci lubili mieć rację. A akurat w tym przypadku Aaron miał ją w stu procentach, wszak uwielbiała, gdy tłumy na nią patrzyły i podziwiały. Gdy chciały być takie, jak ona. Sprawiało jej to niemałą satysfakcję. Była w końcu artystką własnego życia, występującą na własnej scenie… I w jej interesie leżało, aby ta scena wyglądała na tą prestiżową, do której inni lgnęli, bo wiedzieli, że to, co zobaczą, będzie najlepsze.
Ale – ups – chyba trochę źle to rozegrała. Moon wziął ją widocznie za kujonkę jak jakąś Krukonkę, i chyba niekoniecznie mu się to podobało. No cóż, będzie musiała z tego wybrnąć jakoś inaczej…
— Nie, niekoniecznie – stwierdziła, zerkając na własne paznokcie, jakby nagle straciła zainteresowanie rozmową. – W zasadzie chciałam się dowiedzieć, kiedy Tobie będzie pasować. – Uch, okej, ciężko było coś wymyślić… A nie chciała od razu wyjeżdżać ze smarowaniem i komplementami. Nie, teraz jeszcze było za wcześnie…
Dopiero po chwili przeniosła wzrok na niego i uśmiechnęła się po raz kolejny.
— Ale jeśli jesteś wolny, nie będę miała nic przeciwko – dodała, zupełnie nie umawiała się na zwykłe warzenie eliksiru, a… nieco więcej, i sama otaksowała go spojrzeniem od góry do dołu, i ponownie do góry, uśmiechając się nieco szerzej przy niektórych elementach ciała, jakby chciała zdradzić czym konkretnie była bardziej zainteresowana… i dopiero później przeniosła pełny wyczekiwania wzrok na jego twarz.