11-01-2022, 02:53 AM
Powinna była najpewniej przyjść na zajęcia wcześniej. Normalnie zawsze była wcześniej, nie dlatego się starała, bo była prefektem, a została prefektem, bo oczywiste było dla niej staranie się. Miała duże ambicje, chciała naprawdę jak najwięcej wynieść z tej szkoły, by później dostać wysoko płatną pracę i utrzymać nie tylko siebie, ale i wspomagać jak tylko mogła swoje rodzeństwo. Nie była jak Pansy, nie zamierzała się wypiąć, wyprowadzić i mieć w dupie szerokiej co stanie się z resztą. Kochała te dzieciaki. Przewijała je, uczyła chodzić, przynajmniej do pewnego momentu w sumie była ich główną opiekunką.
Nie mogłaby ich zostawić.
Ale jednak dzisiaj była ledwo na styk zajęć, wyjątkowo. Trochę dlatego, że przysnęła, a trochę też dlatego, że ostatnio, od pewnej schadzki wieczornej, dokładała nieco więcej starania do swojego wyglądu. Może nie odstawiała się nie wiadomo jak, bądź co bądź zawsze o siebie dbała, ale jednak teraz po prostu nie pozwalała sobie na dzień chujowych włosów albo worów pod oczami i ładnie poprawiała niedoskonałości żeby prezentować się dobrze. I w swojej pełnej okazałości pojawiła się punkt dziewiąta w sali. Rozejrzała się po wolnych miejscach, jednak jak tylko jej oczom ukazał się wolne siedzenie u boku Dextera, nie wahała się ani minuty, od razu skierowała się tam, jak gdyby nigdy nic, zupełnie jakby to normalne było, że z własnej nieprzymuszonej woli siada koło Ślizgona. Rzuciła tylko ciche "hej", zerkając na niego przyjaźnie, i od razu zaczęła rozkłądać swoje rzeczy.
Na jego pytanie uśmieszek sam wpłynął na jej usta, choć nie spojrzała na niego mimo to, a szukała mieszadła. Wcześniej faktycznie by już go od góry do dołu ożarła i kostki pogryzła, teraz jego komentarz był w dziwny sposób miły i jakoś tak rozjaśnił trochę jej dzień, ta subtelna zmiana tonu jego głosu, miększe spojrzenie, pod wpływem którego rozpływała się teraz za każdym niemal razem.
- Były, ale wybrałam najkorzystniejsze. - Podniosła na niego dopiero wzrok z uśmiechem, po czym dopiero po sekundzie skinęła na biurko profesor. - Bliżej profesor.
Tak żeby sobie nie pomyślał! Zresztą, jej spojrzenie raczej sugerowało, że mógł sobie pomyśleć i absolutnie nie myliłby się we własnych wnioskach.
Zaraz jednak profesor przyszła i trzeba było się skupić na zajęciach. Rosemary faktycznie przykładała się do eliksirów, jednak nie znaczyło to, że była nieomylna. Słuchała z uwagą, jak i zaraz w skupieniu przeglądała dokładne przygotowanie eliksiru. We względnym w każdym razie skupieniu, bo dopiero po pewnym czasie sama zwróciła uwagę jak bardzo rozprasza się i zerka co robi Dexter. W pewnym momencie nawet złapała jego spojrzenie i od razu odwróciła wzrok w swój podręcznik, powstrzymując uśmiech gdy zrobiło jej się gorąco w środku. Odchrząknęła, po czym chwyciła bezoar i skupiła się na ucieraniu go w moździerzu, as if her life depended on it. I w sumie może skupiła się aż za bardzo, bo aż podskoczyła gdy kociołek Dextera nagle wybuchł. Przyciskając moździerz do piersi, popatrzyła najpierw na kociołek, potem na podłogę i na spodnie Ślizgona. Dopiero po chwili podniosła wzrok na oczy kolegi i poczuła jak na jej usta wpływa mimowolny uśmiech, którego nie udało jej się stłumić gdy przeniosła nawet wzrok na swój moździerz.
- Nie sądziłam, że robię aż takie wrażenie. Trzeba może podmuchać, szybciej wyschnie.
Boże, czy ona nie mogła normalnie? Nie, nie mogła. Zamiast tego uniosła miarkę i odmierzyła odpowiednio jedną, dwie, trzy, tu jednak głupio parsknęła lekko pod nosem i spojrzała na Dextera, na chłopaków obok, bo się zaczęli już jak zwykle sprzeczać, cholera jasna, spojrzała na eliksir w chwilowym zupełnym rozproszeniu... Trzy? Trzecia, tak. Więc dodała trzecią i czwartą...
ŁUP. W zasadzie mogła skupić się bardziej, prawda, ale tego nie zrobiła i w efekcie jej kociołek wybuchł dokładnie tak samo. Patrzyła w zupełnym szoku na efekt swojej zwalonej pracy na lekcji i na to, że teraz i ona miała całe spodnie mokre. Spojrzała na Dextera niemal od razu, w wyczekiwaniu, już wiedziała, że jej nie podaruje stosownego komentarza. Nie była nawet zła, she just knew.
1 składnik 6 - 5 +1 = 2
efekt uboczny 8
Nie mogłaby ich zostawić.
Ale jednak dzisiaj była ledwo na styk zajęć, wyjątkowo. Trochę dlatego, że przysnęła, a trochę też dlatego, że ostatnio, od pewnej schadzki wieczornej, dokładała nieco więcej starania do swojego wyglądu. Może nie odstawiała się nie wiadomo jak, bądź co bądź zawsze o siebie dbała, ale jednak teraz po prostu nie pozwalała sobie na dzień chujowych włosów albo worów pod oczami i ładnie poprawiała niedoskonałości żeby prezentować się dobrze. I w swojej pełnej okazałości pojawiła się punkt dziewiąta w sali. Rozejrzała się po wolnych miejscach, jednak jak tylko jej oczom ukazał się wolne siedzenie u boku Dextera, nie wahała się ani minuty, od razu skierowała się tam, jak gdyby nigdy nic, zupełnie jakby to normalne było, że z własnej nieprzymuszonej woli siada koło Ślizgona. Rzuciła tylko ciche "hej", zerkając na niego przyjaźnie, i od razu zaczęła rozkłądać swoje rzeczy.
Na jego pytanie uśmieszek sam wpłynął na jej usta, choć nie spojrzała na niego mimo to, a szukała mieszadła. Wcześniej faktycznie by już go od góry do dołu ożarła i kostki pogryzła, teraz jego komentarz był w dziwny sposób miły i jakoś tak rozjaśnił trochę jej dzień, ta subtelna zmiana tonu jego głosu, miększe spojrzenie, pod wpływem którego rozpływała się teraz za każdym niemal razem.
- Były, ale wybrałam najkorzystniejsze. - Podniosła na niego dopiero wzrok z uśmiechem, po czym dopiero po sekundzie skinęła na biurko profesor. - Bliżej profesor.
Tak żeby sobie nie pomyślał! Zresztą, jej spojrzenie raczej sugerowało, że mógł sobie pomyśleć i absolutnie nie myliłby się we własnych wnioskach.
Zaraz jednak profesor przyszła i trzeba było się skupić na zajęciach. Rosemary faktycznie przykładała się do eliksirów, jednak nie znaczyło to, że była nieomylna. Słuchała z uwagą, jak i zaraz w skupieniu przeglądała dokładne przygotowanie eliksiru. We względnym w każdym razie skupieniu, bo dopiero po pewnym czasie sama zwróciła uwagę jak bardzo rozprasza się i zerka co robi Dexter. W pewnym momencie nawet złapała jego spojrzenie i od razu odwróciła wzrok w swój podręcznik, powstrzymując uśmiech gdy zrobiło jej się gorąco w środku. Odchrząknęła, po czym chwyciła bezoar i skupiła się na ucieraniu go w moździerzu, as if her life depended on it. I w sumie może skupiła się aż za bardzo, bo aż podskoczyła gdy kociołek Dextera nagle wybuchł. Przyciskając moździerz do piersi, popatrzyła najpierw na kociołek, potem na podłogę i na spodnie Ślizgona. Dopiero po chwili podniosła wzrok na oczy kolegi i poczuła jak na jej usta wpływa mimowolny uśmiech, którego nie udało jej się stłumić gdy przeniosła nawet wzrok na swój moździerz.
- Nie sądziłam, że robię aż takie wrażenie. Trzeba może podmuchać, szybciej wyschnie.
Boże, czy ona nie mogła normalnie? Nie, nie mogła. Zamiast tego uniosła miarkę i odmierzyła odpowiednio jedną, dwie, trzy, tu jednak głupio parsknęła lekko pod nosem i spojrzała na Dextera, na chłopaków obok, bo się zaczęli już jak zwykle sprzeczać, cholera jasna, spojrzała na eliksir w chwilowym zupełnym rozproszeniu... Trzy? Trzecia, tak. Więc dodała trzecią i czwartą...
ŁUP. W zasadzie mogła skupić się bardziej, prawda, ale tego nie zrobiła i w efekcie jej kociołek wybuchł dokładnie tak samo. Patrzyła w zupełnym szoku na efekt swojej zwalonej pracy na lekcji i na to, że teraz i ona miała całe spodnie mokre. Spojrzała na Dextera niemal od razu, w wyczekiwaniu, już wiedziała, że jej nie podaruje stosownego komentarza. Nie była nawet zła, she just knew.