12-01-2022, 04:46 AM
Szczerze mówiąc jedyny powód, dla którego Philip nie umierał teraz ze strachu o brata był taki, że miał pewne zaufanie do osób pracujących w Skrzydle Szpitalnym. Dodatkowo dalsze złośliwości dawały mu pewne poczucie komfortu - iluzję, że właściwie to wszystko jest w porządku. Dlatego też nie mógł jeszcze odpuścić Ianowi i gdy tylko pielęgniarka ich zostawiła, usiadł obok i wzruszył ramionami.
- To chyba jednak brzmi jak stracona sprawa.
Oczywiście było dla niego jasne, że poszła po jakiś eliksir... Przynajmniej miał nadzieję, że w jakiś głupi sposób o nich nie zapomni, ani nie pójdzie warzyć dopiero wywaru, który mógłby pomóc Ianowi.
Pewnie po powrocie pielęgniarki wciąż siedziałby sobie wygodnie na jednym z łóżek, ale nieszczęśliwie obrócił twarzy ku bratu, kiedy ten tylko dostał miksturę w swoje ręce i... Oj, nie. Poczułby jakby sam zaraz miał zwrócić coś z kolacji. Nawet otworzył lekko usta, potrzebując nabrać więcej powietrza. Ale nie, to nie było wystarczające, więc zaraz zakasłał, wstał i odszedł na parę kroków.
- Dobra, pij już to - popędził go, ignorując pytanie kobiety.
Jednak ta wcale nie spuściła z niego wzroku i w ten sposób wymusiła odpowiedź. I to odpowiedź całkowicie zaimprowizowaną i zmyśloną na poczekaniu.
- Eee... No dobra, może nie spadł tak całkiem sam - zaczął przewracając oczami i zerknął na chwilę na Iana.
Dosłownie będzie widział mu przysługę i liczył, że zauważył to w jego oczach. Oczywiście było to "wiszenie przysługi" bardziej dla zasady... Ostatecznie raczej pomagali sobie nawzajem dosyć bezinteresownie. I tylko sobie nawzajem.
- Pożarliśmy się i potem go zepchnąłem. Ale zasłużył sobie.
- To chyba jednak brzmi jak stracona sprawa.
Oczywiście było dla niego jasne, że poszła po jakiś eliksir... Przynajmniej miał nadzieję, że w jakiś głupi sposób o nich nie zapomni, ani nie pójdzie warzyć dopiero wywaru, który mógłby pomóc Ianowi.
Pewnie po powrocie pielęgniarki wciąż siedziałby sobie wygodnie na jednym z łóżek, ale nieszczęśliwie obrócił twarzy ku bratu, kiedy ten tylko dostał miksturę w swoje ręce i... Oj, nie. Poczułby jakby sam zaraz miał zwrócić coś z kolacji. Nawet otworzył lekko usta, potrzebując nabrać więcej powietrza. Ale nie, to nie było wystarczające, więc zaraz zakasłał, wstał i odszedł na parę kroków.
- Dobra, pij już to - popędził go, ignorując pytanie kobiety.
Jednak ta wcale nie spuściła z niego wzroku i w ten sposób wymusiła odpowiedź. I to odpowiedź całkowicie zaimprowizowaną i zmyśloną na poczekaniu.
- Eee... No dobra, może nie spadł tak całkiem sam - zaczął przewracając oczami i zerknął na chwilę na Iana.
Dosłownie będzie widział mu przysługę i liczył, że zauważył to w jego oczach. Oczywiście było to "wiszenie przysługi" bardziej dla zasady... Ostatecznie raczej pomagali sobie nawzajem dosyć bezinteresownie. I tylko sobie nawzajem.
- Pożarliśmy się i potem go zepchnąłem. Ale zasłużył sobie.