13-01-2022, 12:46 AM
- Nie i jeśli tylko kiedyś bym musiał wypić coś podobnego, zabij mnie od razu - odparł natychmiastowo z bezpiecznej odległości, z której smród wywaru go nie atakował.
No dobrze, może brzmiało to bardziej dramatycznie niż powinno i może powinien wspierać Iana w inny sposób, ale nawet nie zamierzał się do niego zbliżać, póki nie wypił całości. Spacer z wymiotami już zaliczyli - teraz jego brat był w dobrych rękach i mógł trzymać się choć chwilowo na dystans.
Philip miał też pełną świadomość, że o ile Ianowi ze względu na mocny upadek wypadało nieco więcej w doborze słów, to jednak głupio byłoby ryzykować utratą odznaki przez używanie podobnego słownictwa do, lub w towarzystwie kadry szkoły. Dlatego też hamował się od pełnej swobody wypowiedzi i naturalności w rozmowie z rodzeństwem...
- No co? Przecież nie specjalnie! - oburzył się na pytania pielęgniarki. - Wracaliśmy z Pokoju Wspólnego i pyskował, popchnąłem go na schodach... Lekko! A że wyrżnął, to już nie moja wina. Gra w Quidditcha, no to serio? Jakieś minimum równowagi?
Przynajmniej potrafił grać oburzenie... Odgrywał je dziesiątki, o ile nie setki razy przed rodzicami, kiedy był oskarżany o coś, czego absolutnie nie zrobił, a ich słowa raniły jego uczucia. Teraz paradoksalnie udawał oburzenie odnośnie czegoś, czego nie zrobił, ale w subtelny sposób chciał przedstawić sytuację odwrotnie.
- Ale mówię, zasłużył. I się nie gniewa - zakończył, splatając ręce na piersi.
No dobrze, może brzmiało to bardziej dramatycznie niż powinno i może powinien wspierać Iana w inny sposób, ale nawet nie zamierzał się do niego zbliżać, póki nie wypił całości. Spacer z wymiotami już zaliczyli - teraz jego brat był w dobrych rękach i mógł trzymać się choć chwilowo na dystans.
Philip miał też pełną świadomość, że o ile Ianowi ze względu na mocny upadek wypadało nieco więcej w doborze słów, to jednak głupio byłoby ryzykować utratą odznaki przez używanie podobnego słownictwa do, lub w towarzystwie kadry szkoły. Dlatego też hamował się od pełnej swobody wypowiedzi i naturalności w rozmowie z rodzeństwem...
- No co? Przecież nie specjalnie! - oburzył się na pytania pielęgniarki. - Wracaliśmy z Pokoju Wspólnego i pyskował, popchnąłem go na schodach... Lekko! A że wyrżnął, to już nie moja wina. Gra w Quidditcha, no to serio? Jakieś minimum równowagi?
Przynajmniej potrafił grać oburzenie... Odgrywał je dziesiątki, o ile nie setki razy przed rodzicami, kiedy był oskarżany o coś, czego absolutnie nie zrobił, a ich słowa raniły jego uczucia. Teraz paradoksalnie udawał oburzenie odnośnie czegoś, czego nie zrobił, ale w subtelny sposób chciał przedstawić sytuację odwrotnie.
- Ale mówię, zasłużył. I się nie gniewa - zakończył, splatając ręce na piersi.