16-01-2022, 07:43 PM
W swojej karierze Aaron zignorował wiele szlabanów. Wychodził z założenia, że nie było najmniejszego sensu poświęcać im czasu, jeśli tylko nie były dane przez nauczyciela, który niefortunnie potrafił dopilnować, by uczeń wywiązał się z nałożonych przymusem obowiązków.
Rzecz miała się zgoła odmiennie jeśli to któryś prefekt postanowił się wykazać, szastając swoją wyimaginowaną władzą na prawo i lewo. Tych zazwyczaj nie słuchał i jedyne, co ostatecznie mogli mu zrobić, to odjąć większą ilości punktów, do których Moon przywiązywał jeszcze mniejszą wagę.
Tym razem postanowił się stawić, nawet punktualnie, poświęcając resztę swojego wolnego czasu, kiedy to mógł oddalić się od szkoły, wyciszając i tracąc z oczy rozchichotane panny, które poważnie myślały, że nagle go sobą zainteresują.
Wszystko za sprawą Philipa, którego tak wiele kosztowało danie mu kary. Jak bardzo od wczoraj zadręczał się myślami, co takiego starszy chłopak o tym myślał. I jak bardzo zależało mu, by faktycznie szlaban wypalił?
Uśmiechnął się na własne myśli, dbając o to, by faktycznie mieć towarzystwo na urocze spotkanie wśród rupieci. Jedna z koleżankę, której imienia nie znał, była wręcz zachwycona, kiedy dowiedziała się, że Moon nie miałby niczego przeciwko, by spotkać się z nią w sali. Jak miał traktować takie jednostki poważnie, skoro były prostym, pozbawionym wyzwań celem? Nie to co ten, który obrał na poważnie. Niski, o dziecięcych rysach, pyskaty.
-Proszę, ktoś tu nie mógł się doczekać - rzucił, kiedy po wejściu do sali zastał w niej Leightona. - Nie wierzyłeś, że przyjdę - podszedł do niego. - A przecież obiecałem - dodał, lekko unosząc kącik ust.
-Ten brak wiary we mnie łamie mi serce, Leighton - westchnął, odsuwając się od niego, by rozejrzeć się po sali.
Rzecz miała się zgoła odmiennie jeśli to któryś prefekt postanowił się wykazać, szastając swoją wyimaginowaną władzą na prawo i lewo. Tych zazwyczaj nie słuchał i jedyne, co ostatecznie mogli mu zrobić, to odjąć większą ilości punktów, do których Moon przywiązywał jeszcze mniejszą wagę.
Tym razem postanowił się stawić, nawet punktualnie, poświęcając resztę swojego wolnego czasu, kiedy to mógł oddalić się od szkoły, wyciszając i tracąc z oczy rozchichotane panny, które poważnie myślały, że nagle go sobą zainteresują.
Wszystko za sprawą Philipa, którego tak wiele kosztowało danie mu kary. Jak bardzo od wczoraj zadręczał się myślami, co takiego starszy chłopak o tym myślał. I jak bardzo zależało mu, by faktycznie szlaban wypalił?
Uśmiechnął się na własne myśli, dbając o to, by faktycznie mieć towarzystwo na urocze spotkanie wśród rupieci. Jedna z koleżankę, której imienia nie znał, była wręcz zachwycona, kiedy dowiedziała się, że Moon nie miałby niczego przeciwko, by spotkać się z nią w sali. Jak miał traktować takie jednostki poważnie, skoro były prostym, pozbawionym wyzwań celem? Nie to co ten, który obrał na poważnie. Niski, o dziecięcych rysach, pyskaty.
-Proszę, ktoś tu nie mógł się doczekać - rzucił, kiedy po wejściu do sali zastał w niej Leightona. - Nie wierzyłeś, że przyjdę - podszedł do niego. - A przecież obiecałem - dodał, lekko unosząc kącik ust.
-Ten brak wiary we mnie łamie mi serce, Leighton - westchnął, odsuwając się od niego, by rozejrzeć się po sali.