17-01-2022, 11:03 PM
Francis nie zawsze reagowała na komentarze Valeriana na swój temat i przytyki. Czasem sama się nawet z nich śmiała, zdarzało jej się je nawet zignorować. Jednak dzień dziecka obowiązywał Alice (nawet jeśli tylko przy tak błahej sprawie jak kichanie) i tyle wystarczy. Nadepnęła mu więc z przytupem na stopę. Nie nosiła ani szpilek, ani wybitnie ciężkich butów, zatem nie miał okazji za wiele poczuć, ale ostatecznie chodziło o zasadę, nie robienie krzywdy.
- Fran stoi obok i zastanawia się, czy nie rozważyć pomysłu Alice ze smyczą. - Nie dałby jej za wiele, a przede wszystkim by nie wypalił. I prawdę mówiąc nie był ani trochę atrakcyjny.
Mogła sobie pogratulować pomysłu z grą, bo najwidoczniej się na to złapali. A przynajmniej Hiro, bo Alice wydawała się być nie w sosie… I Francis pomimo wrażliwości zatęchłego buta nawet domyśliła się dlaczego, słysząc jej pierwszy pomysł. Jakby wyzwania mogły być jedyną formą rozrywki! Wręcz prychnęła z pogardą, bo co to by była za zabawa, skoro byli w opuszczonej chacie, a nie na przyjęciu pełnym ludzi. A jedyną osobą, która miała wejść przez drzwi był Alex, zadzieranie z którym nie było dobrą zabawą. A w zasadzie w ogóle zabawą.
- Ktoś rzeczywiście się tutaj boi. - Nachyliła się w stronę Valeriana, ściszając głos, podobnie jak on chwilę wcześniej. - Ale chyba możemy im pozwolić wybrać grę… Tylko może nie taką, która wymaga czekania przez kilka godzin na rozpoczęcie? - Pytanie zadała już normalnym tonem. I w zasadzie liczyła, że nie będą czekać godzinami na Alexa (oraz że przyniesie alkohol), ale osrane gacie Merlina jedne wiedzą, kiedy raczy się zjawić.
Ruszyła w głąb domu, szukając inspiracji.
- Możemy rzucać do celu, robić dziury w ścianach, zbijać butelki, albo co tylko chcecie - zaproponowała dobrodusznie. A przecież mogła iść w wyzwania i kazać Alice złapać i przytulić osobę, której Valerian miał podstawić nogę… Albo chociaż zapytać, czy spodziewa się kogoś poza Alexem, na przykład swojego kochanka od kurtki. Złośliwości aż cisnęły się na usta! Jednak zwyciężyła ciekawość. Znaczy, yy… Dobra wola, serce i przyjaźń.
Dotarła do jakiegoś krzesła, które nie wyglądało najlepiej. Trochę nim poszarpała sprawdzając stabilność. Cóż, gdyby chcieli grać w demolkę, tutaj nie byłoby to zbyt ciężkie.
- Fran stoi obok i zastanawia się, czy nie rozważyć pomysłu Alice ze smyczą. - Nie dałby jej za wiele, a przede wszystkim by nie wypalił. I prawdę mówiąc nie był ani trochę atrakcyjny.
Mogła sobie pogratulować pomysłu z grą, bo najwidoczniej się na to złapali. A przynajmniej Hiro, bo Alice wydawała się być nie w sosie… I Francis pomimo wrażliwości zatęchłego buta nawet domyśliła się dlaczego, słysząc jej pierwszy pomysł. Jakby wyzwania mogły być jedyną formą rozrywki! Wręcz prychnęła z pogardą, bo co to by była za zabawa, skoro byli w opuszczonej chacie, a nie na przyjęciu pełnym ludzi. A jedyną osobą, która miała wejść przez drzwi był Alex, zadzieranie z którym nie było dobrą zabawą. A w zasadzie w ogóle zabawą.
- Ktoś rzeczywiście się tutaj boi. - Nachyliła się w stronę Valeriana, ściszając głos, podobnie jak on chwilę wcześniej. - Ale chyba możemy im pozwolić wybrać grę… Tylko może nie taką, która wymaga czekania przez kilka godzin na rozpoczęcie? - Pytanie zadała już normalnym tonem. I w zasadzie liczyła, że nie będą czekać godzinami na Alexa (oraz że przyniesie alkohol), ale osrane gacie Merlina jedne wiedzą, kiedy raczy się zjawić.
Ruszyła w głąb domu, szukając inspiracji.
- Możemy rzucać do celu, robić dziury w ścianach, zbijać butelki, albo co tylko chcecie - zaproponowała dobrodusznie. A przecież mogła iść w wyzwania i kazać Alice złapać i przytulić osobę, której Valerian miał podstawić nogę… Albo chociaż zapytać, czy spodziewa się kogoś poza Alexem, na przykład swojego kochanka od kurtki. Złośliwości aż cisnęły się na usta! Jednak zwyciężyła ciekawość. Znaczy, yy… Dobra wola, serce i przyjaźń.
Dotarła do jakiegoś krzesła, które nie wyglądało najlepiej. Trochę nim poszarpała sprawdzając stabilność. Cóż, gdyby chcieli grać w demolkę, tutaj nie byłoby to zbyt ciężkie.