30-01-2022, 07:42 PM
Również spojrzał na nią z udawanym oburzeniem, kładąc nawet dłoń na swojej piersi, żeby okazać dodatkowo jak był zaskoczony tym ukrytym oskarżeniem.
- Oczywiście, że jestem, ale nie sądziłem, że będziesz oczekiwała dowodów na to na każdym kroku! - pokręcił głową. - Moja była też by mnie nie podniosła.
Dopiero po tych słowach zaczął się zastanawiać się, ile było w tym prawdy... Cóż, zależy która, ale jako, że Aurora była ostatnią, to o niej pomyślał, a była ona na tyle nieprzewidywalna (łącznie z tym, że na początku roku szkolnego sądził, że są jeszcze skłóceni, a okazało się inaczej), że pozwolił sobie zwątpić. Ważne jednak, że odbił całe wyzwanie.
Zmarszczył lekko brwi na jej pytanie.
- Nie, bo to niedobre...
Mimo to zaraz sam zaczął rozglądać się za czymś z marcepanem, na który przecież nie zwracał uwagi... No, nigdy do tej pory. Przeszedł jednak wzdłuż jednego z regałów, szukając tego, co mogłoby uszczęśliwić jego dziewczynę! Żonę... Kochankę.
- To wyjaśnia ilość słodyczy... - mruknął takim tonem, jakby miała tego nie usłyszeć, ale wystarczająco głośno, by mógł być pewien, że dotrze do niej przytyk.
Przy tym nawet nie grał zdziwienia ilością dzieci! Zamiast grać przerażenie, wolał uznać, że teraz nagle wszystko ma sens.
Uśmiechnął się, gdy znowu do niego przylgnęła, jednak zaraz przybrał poważniejszą minę, gdy popatrzył na nią oceniająco.
- Hmm... Pomarańczowy?
Pomarańczowy, jako smak, był dobry... Może nie należała do tych słodszych owoców, ale liczył się też kolor, a pomarańczowy był ulubionym kolorem Ethana! A przecież coś musiał zaproponować. Najwyżej Kaia zaraz zaprotestuje i będzie miała motywację do wybrania smaku samodzielnie.
- Oczywiście, że jestem, ale nie sądziłem, że będziesz oczekiwała dowodów na to na każdym kroku! - pokręcił głową. - Moja była też by mnie nie podniosła.
Dopiero po tych słowach zaczął się zastanawiać się, ile było w tym prawdy... Cóż, zależy która, ale jako, że Aurora była ostatnią, to o niej pomyślał, a była ona na tyle nieprzewidywalna (łącznie z tym, że na początku roku szkolnego sądził, że są jeszcze skłóceni, a okazało się inaczej), że pozwolił sobie zwątpić. Ważne jednak, że odbił całe wyzwanie.
Zmarszczył lekko brwi na jej pytanie.
- Nie, bo to niedobre...
Mimo to zaraz sam zaczął rozglądać się za czymś z marcepanem, na który przecież nie zwracał uwagi... No, nigdy do tej pory. Przeszedł jednak wzdłuż jednego z regałów, szukając tego, co mogłoby uszczęśliwić jego dziewczynę! Żonę... Kochankę.
- To wyjaśnia ilość słodyczy... - mruknął takim tonem, jakby miała tego nie usłyszeć, ale wystarczająco głośno, by mógł być pewien, że dotrze do niej przytyk.
Przy tym nawet nie grał zdziwienia ilością dzieci! Zamiast grać przerażenie, wolał uznać, że teraz nagle wszystko ma sens.
Uśmiechnął się, gdy znowu do niego przylgnęła, jednak zaraz przybrał poważniejszą minę, gdy popatrzył na nią oceniająco.
- Hmm... Pomarańczowy?
Pomarańczowy, jako smak, był dobry... Może nie należała do tych słodszych owoców, ale liczył się też kolor, a pomarańczowy był ulubionym kolorem Ethana! A przecież coś musiał zaproponować. Najwyżej Kaia zaraz zaprotestuje i będzie miała motywację do wybrania smaku samodzielnie.