01-02-2022, 05:11 PM
Właściwie Ethan zdążył już zauważyć, że z każdą bardziej absurdalną akcją, coraz więcej osób zerkało dyskretnie w ich stronę, ale wciąż nic sobie z tego nie robił. Nawet, gdy jego ukochana porównała go do Ethana, co przecież miało być absolutnie największym ciosem! I co miał teraz począć? Jak mógł stoczyć się tak nisko - przynajmniej w jej oczach?!
Westchnął i zatrzymał się, podpierając ręce na biodrach i patrząc jeszcze chwilę na jej plecy, kiedy zaszlochała. Dobrze, w takim razie teraz to on musiał wspiąć się na wyżyny aktorstwa i pozwolił sobie na lekki uśmiech i przewrócenie oczami tylko, kiedy tego nie widziała.
Podszedł i położył dłoń na jej ramieniu, a następnie obszedł ją, tak aby zatrzymać się tuż przed nią.
- Kochanie, proszę... - zaczął, odsuwając delikatnie jej dłoń z twarzy. - Poprawię się.
I będę żałował, że to mówię... Bo nie ma szans, by nie odbiło się to na nim w ich przyszłych improwizacjach.
Kiedy z kolei mówiła jeszcze o dzieciach, kiwał tylko głową, idąc wzdłuż jednego z regałów, wciąż szukając jej czegoś z tym głupim marcepanem.
- Nie chcę się wtrącać w twoje rodzicielstwo, ale chyba gówniaki nie powinny jeść aż tyle słodyczy - rzucił, wciąż patrząc po półkach.
Szczerze nie spodziewał się takiej wdzięczności za akurat pomarańczowego lizaka, ale nie miał co narzekać. Choć w pierwszej chwili był zaskoczony, zaraz po buziaku, ponownie uśmiechnął się do niej, by po sekundzie, czy dwóch zmarszczyć brwi i odwrócić wzrok, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Mm... Dwa lizaki pomarańczowe?
Jeżeli to miała być cena za czułości, niech będzie!
Westchnął i zatrzymał się, podpierając ręce na biodrach i patrząc jeszcze chwilę na jej plecy, kiedy zaszlochała. Dobrze, w takim razie teraz to on musiał wspiąć się na wyżyny aktorstwa i pozwolił sobie na lekki uśmiech i przewrócenie oczami tylko, kiedy tego nie widziała.
Podszedł i położył dłoń na jej ramieniu, a następnie obszedł ją, tak aby zatrzymać się tuż przed nią.
- Kochanie, proszę... - zaczął, odsuwając delikatnie jej dłoń z twarzy. - Poprawię się.
I będę żałował, że to mówię... Bo nie ma szans, by nie odbiło się to na nim w ich przyszłych improwizacjach.
Kiedy z kolei mówiła jeszcze o dzieciach, kiwał tylko głową, idąc wzdłuż jednego z regałów, wciąż szukając jej czegoś z tym głupim marcepanem.
- Nie chcę się wtrącać w twoje rodzicielstwo, ale chyba gówniaki nie powinny jeść aż tyle słodyczy - rzucił, wciąż patrząc po półkach.
Szczerze nie spodziewał się takiej wdzięczności za akurat pomarańczowego lizaka, ale nie miał co narzekać. Choć w pierwszej chwili był zaskoczony, zaraz po buziaku, ponownie uśmiechnął się do niej, by po sekundzie, czy dwóch zmarszczyć brwi i odwrócić wzrok, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Mm... Dwa lizaki pomarańczowe?
Jeżeli to miała być cena za czułości, niech będzie!