02-02-2022, 09:13 PM
Gdyby tylko nie była to jedna wielka gra, oczywiście czułby się podle, gdyby doprowadził Kaię do takiego stanu... I przy tym, gdyby wszystko oczywiście nie było maksymalnie przerysowane oraz gdyby jej siódemka dzieci stanowiła oddzielny problem. Byłoby mu jej naprawdę szkoda! A jednak teraz ledwo się powstrzymywał, żeby nie parsknąć śmiechem. Może i dobrzy byliby z nich aktorzy, z pewnością nadaliby się do koła teatralnego, ale jeśli tylko mieliby odwalać tego typu improwizacje, nie byłby w stanie zagwarantować, że zawsze zachowa powagę. Nie z Kaią. W końcu między nimi czasem wystarczył jeden głupi tekst, rzadziej nawet jedno słowo, żeby się roześmiał! Tak w końcu było wcześniej z rzodkwią i bulwunią.
- Jeśli tylko ty obiecasz mi w tym pomóc... - odparł utrzymując jeszcze powagę.
I powiedział to troszkę po to, by nie mogła go za bardzo zagiąć w kolejnych absurdalnych rozmowach, kiedy miałaby zdradzać go z Ethanem, ewentualnie na odwrót!
Zaraz oczywiście zauważył swój błąd. Może Ethan mówił o dzieciach "gówniaki", ale Ethan taki nie był. Cholera, niedobrze.
- Dzieciaki, powiedziałem. Dzieciątka. Kochane aniołki - mówiąc to nie potrafił nie zmarszczyć brwi. W końcu z jego ust wydobywały się słowa, których sam po sobie się nie spodziewał. Oby tylko nikt go potem nie cytował...
Faktycznie zaraz ruszył do kasy, biorąc po drodze jeszcze opakowanie nietopiących się lodów, o których myślał już wcześniej, a przy wyłożeniu wszystkiego na ladę poprosił jeszcze o wspomniane lizaki i spytał ekspedientki, czy nie mają czegoś "wstrętnego z marcepanem". Ta dopiero po chwili zrozumiała, że w ten sposób wstrętny może być byle batonik.
No tak, to zakupy mieli gotowe. A przynajmniej tę fazę. Nie był pewien, czy Kaia nie planowała jakiejś większej wycieczki. Po obróceniu się z powrotem do niej, nawet spojrzał pytająco, choć ruszył już ku wyjściu. W końcu dobrze byłoby wydostać się z tego tłoku...
- Jeśli tylko ty obiecasz mi w tym pomóc... - odparł utrzymując jeszcze powagę.
I powiedział to troszkę po to, by nie mogła go za bardzo zagiąć w kolejnych absurdalnych rozmowach, kiedy miałaby zdradzać go z Ethanem, ewentualnie na odwrót!
Zaraz oczywiście zauważył swój błąd. Może Ethan mówił o dzieciach "gówniaki", ale Ethan taki nie był. Cholera, niedobrze.
- Dzieciaki, powiedziałem. Dzieciątka. Kochane aniołki - mówiąc to nie potrafił nie zmarszczyć brwi. W końcu z jego ust wydobywały się słowa, których sam po sobie się nie spodziewał. Oby tylko nikt go potem nie cytował...
Faktycznie zaraz ruszył do kasy, biorąc po drodze jeszcze opakowanie nietopiących się lodów, o których myślał już wcześniej, a przy wyłożeniu wszystkiego na ladę poprosił jeszcze o wspomniane lizaki i spytał ekspedientki, czy nie mają czegoś "wstrętnego z marcepanem". Ta dopiero po chwili zrozumiała, że w ten sposób wstrętny może być byle batonik.
No tak, to zakupy mieli gotowe. A przynajmniej tę fazę. Nie był pewien, czy Kaia nie planowała jakiejś większej wycieczki. Po obróceniu się z powrotem do niej, nawet spojrzał pytająco, choć ruszył już ku wyjściu. W końcu dobrze byłoby wydostać się z tego tłoku...