02-02-2022, 09:32 PM
Jak przystało na sumienną wychowankę domu niebieskich, April pojawiła się na zajęciach z eliksirów na kilka minut przed rozpoczęciem zajęć - spóźnienia zdecydowanie nie były w jej stylu i choćby weszła moment po dzwonku, czułaby się winna nie bycia w sali na czas. W ten sposób mogła wybrać sobie dogodne miejsce i na spokojnie przygotować cały materiał potrzebny do zajęć, nawet mając brzęczącego przy uchu Vatesa i jego niewybredne komentarze dotyczące każdej kolejnej osoby pojawiającej się w progu. Albo chociaż w zasięgu jej wzroku. Dawało jej to czas na przygotowanie się do ignorowania go przez kolejne parę godzin nauki. Tym bardziej, że akurat na eliksirach bardzo nie chciała być roztargniona, potrzebowała całą swoją uwagę skupioną na wykonywanym zadaniu, żeby nic nie wybuchło jej w twarz.
Przyzwyczajona do tego, że profesorka raczej do najpunktualniejszych nie należała (może czasem trochę ją to irytowało, ale przecież nie będzie pouczać nauczycieli!), nie przejęła się zbytnio tym odrobinę spóźnionym rozpoczęciem zajęć. A właściwie nawet za chwilę stwierdziła, że może i lepiej jakby akurat dzisiaj Edwards w ogóle nie przyszła... April odebrała jej irytację bardzo personalnie, bo aż za dobrze pamiętała tę ogromną i żenującą sytuację z minionego weekendu, kiedy to znalazła się w gronie osób przyłapanych na łamaniu regulaminu. Nie dość, że późna pora, to Zakazany Las! I jeszcze jakby tego było mało, pod wpływem zaklęcia rzuconego przez woźnego skończyła w bardzo żenującej, o której wolała zdecydowanie nie myśleć.
Zsunęła się trochę na krześle, starając możliwie najbardziej schować, będąc na widoku. Miała wrażenie, że wszyscy w sali wiedzą. Tym bardziej, że teraz Vates nie dawał jej spokoju, przywołując wspomnienia aż nazbyt skutecznie.
Za eliksir zabrała się połowicznie zdeterminowana do wykonania zadania dobrze, a z drugiej strony połowicznie mając już przeświadczenie, że to wszystko będzie epickim failem. Tym bardziej, że dzisiaj wcale nie mieli łatwego przepisu do wykonania.
Początek nie był taki najgorszy, bo samo rozdrobnienie bezoaru w moździerzu wykorzystała do wyładowania przynajmniej części nerwów. Odmierzyła dokładnie cztery identyczne miarki, wsypała ostrożnie od kociołka i niemal od razu sięgnęła po kolejny składnik.
Kolejne wybuchy, zaskoczone lub przerażone jęki oraz lamenty odwróciły jej uwagę akurat, kiedy dodawała składnik standardowy, przez co nie była świadoma tego, że zamiast dwóch miarek wyszło jej chyba z pięć, bo ręka sama za bardzo przechyliła się nad kociołkiem. Akurat patrzyła na ławki po drugiej stronie sali, kiedy jej własny eliksir postanowił eksplodować jak mała atomówka, wyrywając sporych rozmiarów dziurę w niczego winnym suficie. Aż podskoczyła, zrywając się z krzesła (i o mało go nie wywracając). Zdezorientowana i zażenowana spojrzała na własny kociołek, dziurę w suficie, profesor wyraźnie zawiedzioną poziomem wiedzy swoich uczniów, a następnie na koleżankę obok, która na dodatek nie mogła zauważyć nadciągającej katastrofy, wiec z pewnością wybuch tak blisko musiał ją co najmniej zaskoczyć.
- Przepraszam... - Wymamrotała pod nosem ze skruchą jedno tylko słowo, po czym niezwłocznie zabrała się za sprzątnięcie tego, co sprzątnąć należało zanim jeszcze raz podejdzie do zadania.
Teraz Vates z pewnością będzie miał ubaw.
Pierwszy składnik: 9 - 2 + 1 = 8
Drugi składnik: 9 - 6 + 1 = 4
Efekt uboczny: 5 - eksplołżyn i dziura w suficie, nice...
Przyzwyczajona do tego, że profesorka raczej do najpunktualniejszych nie należała (może czasem trochę ją to irytowało, ale przecież nie będzie pouczać nauczycieli!), nie przejęła się zbytnio tym odrobinę spóźnionym rozpoczęciem zajęć. A właściwie nawet za chwilę stwierdziła, że może i lepiej jakby akurat dzisiaj Edwards w ogóle nie przyszła... April odebrała jej irytację bardzo personalnie, bo aż za dobrze pamiętała tę ogromną i żenującą sytuację z minionego weekendu, kiedy to znalazła się w gronie osób przyłapanych na łamaniu regulaminu. Nie dość, że późna pora, to Zakazany Las! I jeszcze jakby tego było mało, pod wpływem zaklęcia rzuconego przez woźnego skończyła w bardzo żenującej, o której wolała zdecydowanie nie myśleć.
Zsunęła się trochę na krześle, starając możliwie najbardziej schować, będąc na widoku. Miała wrażenie, że wszyscy w sali wiedzą. Tym bardziej, że teraz Vates nie dawał jej spokoju, przywołując wspomnienia aż nazbyt skutecznie.
Za eliksir zabrała się połowicznie zdeterminowana do wykonania zadania dobrze, a z drugiej strony połowicznie mając już przeświadczenie, że to wszystko będzie epickim failem. Tym bardziej, że dzisiaj wcale nie mieli łatwego przepisu do wykonania.
Początek nie był taki najgorszy, bo samo rozdrobnienie bezoaru w moździerzu wykorzystała do wyładowania przynajmniej części nerwów. Odmierzyła dokładnie cztery identyczne miarki, wsypała ostrożnie od kociołka i niemal od razu sięgnęła po kolejny składnik.
Kolejne wybuchy, zaskoczone lub przerażone jęki oraz lamenty odwróciły jej uwagę akurat, kiedy dodawała składnik standardowy, przez co nie była świadoma tego, że zamiast dwóch miarek wyszło jej chyba z pięć, bo ręka sama za bardzo przechyliła się nad kociołkiem. Akurat patrzyła na ławki po drugiej stronie sali, kiedy jej własny eliksir postanowił eksplodować jak mała atomówka, wyrywając sporych rozmiarów dziurę w niczego winnym suficie. Aż podskoczyła, zrywając się z krzesła (i o mało go nie wywracając). Zdezorientowana i zażenowana spojrzała na własny kociołek, dziurę w suficie, profesor wyraźnie zawiedzioną poziomem wiedzy swoich uczniów, a następnie na koleżankę obok, która na dodatek nie mogła zauważyć nadciągającej katastrofy, wiec z pewnością wybuch tak blisko musiał ją co najmniej zaskoczyć.
- Przepraszam... - Wymamrotała pod nosem ze skruchą jedno tylko słowo, po czym niezwłocznie zabrała się za sprzątnięcie tego, co sprzątnąć należało zanim jeszcze raz podejdzie do zadania.
Teraz Vates z pewnością będzie miał ubaw.