03-02-2022, 06:45 PM
Czy słyszała jakimś bzdurnym wyścigu, który nawet odrobinę by jej nie zainteresował? Nie. Latanie i wszystko z nim związane interesowało ją dokładnie tyle samo, co śnieg sprzed pięciu lat. A nawet jakby jej się o uszy obiło, to pewnie natychmiast by zapomniała, bo to naprawdę nie jej para kaloszy. Dlatego na pytanie Sky spojrzała na nią zupełnie beznamiętnie i wzruszyła ramionami w ramach przeczącej odpowiedzi.
Zajęcia z eliksirów od zawsze były jedynymi, na których Meredith skupiała swoją pełną uwagę na zadaniu do wykonania. Niekoniecznie zawsze na słowach profesor, ale z pewnością na tym, co miała przed sobą, podążając za swoją wiedzą i intuicją. Wielokrotnie też wykonywane na zajęciach eliksiry już zrobić potrafiła, bo sama w swoim czasie wolnym je studiowała. Dlatego nawet trudne i skomplikowane receptury raczej nie miały przed nią tajemnic.
Nie obawiała się, że tym razem nawali. Nie obawiała się nawet specjalnie o to, że Sky miałaby nawalić - doskonale wiedziała, że siostra jest bardzo w tej materii zdolna. A w razie potrzeby również by jej pomogła bez zawahania i marudzenia.
Zabrała się do pracy zanim w ogóle Edwards skończyła mówić. Przygotowanie wielu ze składników miała już tak zautomatyzowane, że nie musiała się nad tym zastanawiać. Na przykład proszkowanie bezoaru - tłukła składnik, kontrolując w tym czasie wodę w kociołku, co chwilę też zerkając na to, jak idzie bliźniaczce i w pełni dumna widziała, że Sky radzi sobie doskonale bez pomocy.
Po dodaniu odmierzonych czterech miarek, dodała również wymaganą ilość składnika standardowego. Nie odliczała pięciu sekund w trakcie podgrzewania, bo wiedziała wizualnie kiedy trzeba było machnąć różdżką. I jak tylko skontrolowała, czy wszystko jest w porządku na kolejne minuty warzenia eliksiru bez jej ingerencji, poświęciła uwagę sprzątnięciu niepotrzebnych składników, skontrolowaniu stanu eliksiru siostry na tym etapie (idealny, była z niej naprawdę dumna) oraz zabrała się za proszkowanie rogu jednorożca, co wymagało odrobinę więcej czasu niż bezoar.
Ani nie zaskakiwały jej wybuchy i inne dziwne reakcje w kociołkach pozostałych osób, ani nie poświęciła im chwili swojej uwagi. I tak dobrze wiedziała, że większość w tej sali nie ma pojęcia co robi. Byle tylko nie oberwała jakimiś odłamkami, ani jej eliksir nie ucierpiał z powodu głupoty innych, to Mer naprawdę miała w głębokim poważaniu co się dzieje dookoła, poza jej i Sky stanowiskiem.
Pierwszy składnik: 15 - 5 + 1= 11
Drugi składnik: 15 - 1 + 1 = 15
Zajęcia z eliksirów od zawsze były jedynymi, na których Meredith skupiała swoją pełną uwagę na zadaniu do wykonania. Niekoniecznie zawsze na słowach profesor, ale z pewnością na tym, co miała przed sobą, podążając za swoją wiedzą i intuicją. Wielokrotnie też wykonywane na zajęciach eliksiry już zrobić potrafiła, bo sama w swoim czasie wolnym je studiowała. Dlatego nawet trudne i skomplikowane receptury raczej nie miały przed nią tajemnic.
Nie obawiała się, że tym razem nawali. Nie obawiała się nawet specjalnie o to, że Sky miałaby nawalić - doskonale wiedziała, że siostra jest bardzo w tej materii zdolna. A w razie potrzeby również by jej pomogła bez zawahania i marudzenia.
Zabrała się do pracy zanim w ogóle Edwards skończyła mówić. Przygotowanie wielu ze składników miała już tak zautomatyzowane, że nie musiała się nad tym zastanawiać. Na przykład proszkowanie bezoaru - tłukła składnik, kontrolując w tym czasie wodę w kociołku, co chwilę też zerkając na to, jak idzie bliźniaczce i w pełni dumna widziała, że Sky radzi sobie doskonale bez pomocy.
Po dodaniu odmierzonych czterech miarek, dodała również wymaganą ilość składnika standardowego. Nie odliczała pięciu sekund w trakcie podgrzewania, bo wiedziała wizualnie kiedy trzeba było machnąć różdżką. I jak tylko skontrolowała, czy wszystko jest w porządku na kolejne minuty warzenia eliksiru bez jej ingerencji, poświęciła uwagę sprzątnięciu niepotrzebnych składników, skontrolowaniu stanu eliksiru siostry na tym etapie (idealny, była z niej naprawdę dumna) oraz zabrała się za proszkowanie rogu jednorożca, co wymagało odrobinę więcej czasu niż bezoar.
Ani nie zaskakiwały jej wybuchy i inne dziwne reakcje w kociołkach pozostałych osób, ani nie poświęciła im chwili swojej uwagi. I tak dobrze wiedziała, że większość w tej sali nie ma pojęcia co robi. Byle tylko nie oberwała jakimiś odłamkami, ani jej eliksir nie ucierpiał z powodu głupoty innych, to Mer naprawdę miała w głębokim poważaniu co się dzieje dookoła, poza jej i Sky stanowiskiem.