04-02-2022, 09:05 PM
Jest tutaj dopiero ósmy dzień.
Jakimś cudem udało jej się znaleźć salę. Prawie że na ostatnią chwilę, ale w czasie. Wie, że to kwestia wdrożenia, bo i Koldovstoretz był nieprzyjazny dla nowych uczniów w kwestii posiadanych korytarzy; ale to nie zmieniło faktu, że było to dla niej irytujące.
Ludzie dzielą się, w głowie Zosi, na dwa typy- na tych, co wolą być godzinę za wcześnie lub piętnaście minut za późno. A że dziewczyna należała do tych pierwszych, specjalnie wyszła trochę wcześniej, by dać sobie czas na gubienie się na korytarzu.
Weszła do klasy w której już większość miejsc była pozajmowana.
Pierwsze i tak rzuciło jej się w oczy to, że na tablicy był brokatowy napis. Najpierw pomyślała że może to jakiś żarcik-kosmonaucik któregoś z uczniów, ale wtedy chyba ktoś by się chichrał. Poza tym- po bliższym przyjrzeniu się, brzmiało to jak temat lekcji.
Hm. Ciekawe. Ale nie można się tak wpatrywać bez celu, trzeba znaleźć sobie miejsce.
A że jest Polką, kultywowała tak ważną dla społeczności szkolnej w Polsce zasadę rozmieszczenia się w klasie, to jest, że im dalej tym mniejsza siła rażenia. Co dawało jej całe pięć wolnych miejsc w dwóch ostatnich rzędach. Szybko spojrzała po ludziach, którzy siedzieli sami. Szok, nie znała zupełnie nikogo. Dlatego za jedyny wyznacznik obrała sobie kolor mundurka- bo to zawsze ktoś z jej domu, trochę łatwiej zagadać. A że jedynym krukonem był jasnowłosy azjata siedzący przy ścianie po prawej, ruszyła w jego kierunku.
Ledwo go kojarzyła. Zdaje się, też był na V roku. Ale nie mogła sobie przypomnieć, czy gdziekolwiek słyszała jego imię.
- Hej, można? - zapytała cicho, by nie przeszkadzać innym, ale na tyle że mógł ją usłyszeć.
Nie miał co prawda, wiele czasu na odpowiedź, bo nauczyciel zaczął już mówić- dlatego usiadła szybciutko i siedziała cicho. Nie zagadywała, bo jednak to lekcja, a ona nie wie prawie nic o temacie.
Próbowała sobie przypomnieć czy brała ten temat w poprzedniej szkole- ale nic nie mogła sobie przypomnieć. Nie zrozumcie jej źle- czytała materiał. Ale wszystko było dla niej takie nowe, że czuła się trochę wszystkim przytłoczona; a jej pamięć wiecznie szwankuje.
Dlatego za pierwszym razem nie odpowiedziała. Nic a nic. Nauczyciel i współtowarzysz mógł co najwyżej zobaczyć w jej oczach czyste przerażenie pytaniem, ale gdy po kilku sekundach uznała, że to nie temat w którym można cokolwiek nastulać, poddała się.
Czuła się fatalnie.
Trochę, co prawda, podniosło ją na duchu, że kolega z ławki sobie również nie poradził, oraz że reszta klasy też raczej nie zabłysnęła, ale słowa nauczyciela ponownie ją dobiły.
Będzie się starać, będzie próbować.
Kolejne pytanie. Dziura w głowie. Temat olbrzymów zupełnie nic jej nie mówił. Cholera. Jaki wstyd- pomyślała, zamykając oczy i kręcąc głową.
Ilość punktów w kuferku: 1+ 0 + 0 = 1
Kostka: 2
Wynik: 1 + 2 = 3
Punkty dla grupy: 0
Jakimś cudem udało jej się znaleźć salę. Prawie że na ostatnią chwilę, ale w czasie. Wie, że to kwestia wdrożenia, bo i Koldovstoretz był nieprzyjazny dla nowych uczniów w kwestii posiadanych korytarzy; ale to nie zmieniło faktu, że było to dla niej irytujące.
Ludzie dzielą się, w głowie Zosi, na dwa typy- na tych, co wolą być godzinę za wcześnie lub piętnaście minut za późno. A że dziewczyna należała do tych pierwszych, specjalnie wyszła trochę wcześniej, by dać sobie czas na gubienie się na korytarzu.
Weszła do klasy w której już większość miejsc była pozajmowana.
Pierwsze i tak rzuciło jej się w oczy to, że na tablicy był brokatowy napis. Najpierw pomyślała że może to jakiś żarcik-kosmonaucik któregoś z uczniów, ale wtedy chyba ktoś by się chichrał. Poza tym- po bliższym przyjrzeniu się, brzmiało to jak temat lekcji.
Hm. Ciekawe. Ale nie można się tak wpatrywać bez celu, trzeba znaleźć sobie miejsce.
A że jest Polką, kultywowała tak ważną dla społeczności szkolnej w Polsce zasadę rozmieszczenia się w klasie, to jest, że im dalej tym mniejsza siła rażenia. Co dawało jej całe pięć wolnych miejsc w dwóch ostatnich rzędach. Szybko spojrzała po ludziach, którzy siedzieli sami. Szok, nie znała zupełnie nikogo. Dlatego za jedyny wyznacznik obrała sobie kolor mundurka- bo to zawsze ktoś z jej domu, trochę łatwiej zagadać. A że jedynym krukonem był jasnowłosy azjata siedzący przy ścianie po prawej, ruszyła w jego kierunku.
Ledwo go kojarzyła. Zdaje się, też był na V roku. Ale nie mogła sobie przypomnieć, czy gdziekolwiek słyszała jego imię.
- Hej, można? - zapytała cicho, by nie przeszkadzać innym, ale na tyle że mógł ją usłyszeć.
Nie miał co prawda, wiele czasu na odpowiedź, bo nauczyciel zaczął już mówić- dlatego usiadła szybciutko i siedziała cicho. Nie zagadywała, bo jednak to lekcja, a ona nie wie prawie nic o temacie.
Próbowała sobie przypomnieć czy brała ten temat w poprzedniej szkole- ale nic nie mogła sobie przypomnieć. Nie zrozumcie jej źle- czytała materiał. Ale wszystko było dla niej takie nowe, że czuła się trochę wszystkim przytłoczona; a jej pamięć wiecznie szwankuje.
Dlatego za pierwszym razem nie odpowiedziała. Nic a nic. Nauczyciel i współtowarzysz mógł co najwyżej zobaczyć w jej oczach czyste przerażenie pytaniem, ale gdy po kilku sekundach uznała, że to nie temat w którym można cokolwiek nastulać, poddała się.
Czuła się fatalnie.
Trochę, co prawda, podniosło ją na duchu, że kolega z ławki sobie również nie poradził, oraz że reszta klasy też raczej nie zabłysnęła, ale słowa nauczyciela ponownie ją dobiły.
Będzie się starać, będzie próbować.
Kolejne pytanie. Dziura w głowie. Temat olbrzymów zupełnie nic jej nie mówił. Cholera. Jaki wstyd- pomyślała, zamykając oczy i kręcąc głową.