06-02-2022, 07:35 PM
On w sumie nie czepiał się tak jak inni tego, że bywała mocno roztrzepana. Znaczy teraz już nie. Kiedyś faktycznie jej przygadywał i trochę sam był sobie winny, że teraz niekoniecznie potrafiła przy nim pozwolić sobie na pełną swobodę tego, co mówiła. On też nie zawsze zauważał w ogóle, że się powstrzymuje albo ogólnie coś jest nie tak. Bardziej było do w zasadzie dostrzegalne w momentach gdy mówiła coś, po czym wpadała w ciąg tłumaczenia się i zmieniania zeznań. I teraz pewnie by Romilly zwrócił na to uwagę, gdyby nie to, że był zupełnie rozproszony stresem i determinacją zaproszenia Saoirse na randkę.
- Ja też niewiele, ale inna sprawa, że w zasadzie też nieszczególnie mnie to interesuje, byle zdać. Nic i tak z tym potem nie zrobię, to bez sensu tracić czas i przestrzeń w głowie na pierdoły do zapomnienia jak tylko skończy się rok.
Bo faktycznie, był ambitny, ale jednak też był realistą. Nie będzie kuł wszystkiego jak leci jak Krukoni, którzy gubili często jego zdaniem granicę między tym, co potrzebują wiedzieć, a tym, co tylko zabiera im we łbach przestrzeń i w szkole czas wolny, po to by nigdy w życiu im się nie przydało w przyszłości. Astronomia na przykład? Wiedział, że nie było nic, co by chciał robić, co by miało obejmować tą wiedzę. Więc nawet nie starał się wynieść więcej niż absolutnego minimum, a bardziej przykładał się do zajęć ważnych. Ona, na tyle, na ile wiedział o jej pragnieniach mniejszych czy większych, też astronomię mogła sobie wsadzić.
- Albo zdać na minimum i nie martwić na zapas. - Dopowiedział do jej podsumowania z lekkim uśmiechem, szczerym w porównaniu do niej.
Pokiwał na jej dalszą odpowiedź głową, w pełni się zgadzając. Poza Miodowym, które musiał obowiązkowo odwiedzić, w sumie też szedł głównie dla samej wyprawy, zmienić nieco otoczenie, zobaczyć coś innego niż codziennie. Zaznać cywilizacji, świata zewnętrznego, a nie tylko ciągle te same twarze. Bez obrazy dla twarzy, ale to po prostu było odświeżające.
- Tak, pewnie wykupię pół Miodowego jak zwykle, zresztą faktycznie dobrze jest zmienić otoczenie. - Zamilkł na chwilę, próbując zachować zupełny spokój choć stresował się jak diabli. To głupie, tyle razy razem chodzili na spacery, co było w tym innego? Ale było, w sumie, i jednak widać robiło to ogromną różnicę w momencie kiedy nawet na zwykłe wyjścia koleżeńskie Romilly zwyczajnie nie zapraszał. Jak się zdarzyło, to było dziwne i dla niego, i dla strony przeciwnej. Włosy też znowu zaczęły bujać się między granatowym a ciemnym różem, wpadając jednak bardziej w nocne nieboskłony. Dobrze, że nic nie wiedział, bo by pewnie w ogóle stchórzył i się wycofał w zażenowaniu samym sobą.
- Tak sobie pomyślałem, że też lubisz słodycze więc moglibyśmy ewentualnie iść razem jeśli nie umówiłaś się z nikim innym jeszcze? - Zawsze wypowiadał się składnie i przemyślanie, ale to zdanie... Invalid. Odchrząknął, na chwilę odwracając wzrok. - Znaczy, jeśli chcesz. Na lody moglibyśmy też iść, póki jest w miarę ciepło.
- Ja też niewiele, ale inna sprawa, że w zasadzie też nieszczególnie mnie to interesuje, byle zdać. Nic i tak z tym potem nie zrobię, to bez sensu tracić czas i przestrzeń w głowie na pierdoły do zapomnienia jak tylko skończy się rok.
Bo faktycznie, był ambitny, ale jednak też był realistą. Nie będzie kuł wszystkiego jak leci jak Krukoni, którzy gubili często jego zdaniem granicę między tym, co potrzebują wiedzieć, a tym, co tylko zabiera im we łbach przestrzeń i w szkole czas wolny, po to by nigdy w życiu im się nie przydało w przyszłości. Astronomia na przykład? Wiedział, że nie było nic, co by chciał robić, co by miało obejmować tą wiedzę. Więc nawet nie starał się wynieść więcej niż absolutnego minimum, a bardziej przykładał się do zajęć ważnych. Ona, na tyle, na ile wiedział o jej pragnieniach mniejszych czy większych, też astronomię mogła sobie wsadzić.
- Albo zdać na minimum i nie martwić na zapas. - Dopowiedział do jej podsumowania z lekkim uśmiechem, szczerym w porównaniu do niej.
Pokiwał na jej dalszą odpowiedź głową, w pełni się zgadzając. Poza Miodowym, które musiał obowiązkowo odwiedzić, w sumie też szedł głównie dla samej wyprawy, zmienić nieco otoczenie, zobaczyć coś innego niż codziennie. Zaznać cywilizacji, świata zewnętrznego, a nie tylko ciągle te same twarze. Bez obrazy dla twarzy, ale to po prostu było odświeżające.
- Tak, pewnie wykupię pół Miodowego jak zwykle, zresztą faktycznie dobrze jest zmienić otoczenie. - Zamilkł na chwilę, próbując zachować zupełny spokój choć stresował się jak diabli. To głupie, tyle razy razem chodzili na spacery, co było w tym innego? Ale było, w sumie, i jednak widać robiło to ogromną różnicę w momencie kiedy nawet na zwykłe wyjścia koleżeńskie Romilly zwyczajnie nie zapraszał. Jak się zdarzyło, to było dziwne i dla niego, i dla strony przeciwnej. Włosy też znowu zaczęły bujać się między granatowym a ciemnym różem, wpadając jednak bardziej w nocne nieboskłony. Dobrze, że nic nie wiedział, bo by pewnie w ogóle stchórzył i się wycofał w zażenowaniu samym sobą.
- Tak sobie pomyślałem, że też lubisz słodycze więc moglibyśmy ewentualnie iść razem jeśli nie umówiłaś się z nikim innym jeszcze? - Zawsze wypowiadał się składnie i przemyślanie, ale to zdanie... Invalid. Odchrząknął, na chwilę odwracając wzrok. - Znaczy, jeśli chcesz. Na lody moglibyśmy też iść, póki jest w miarę ciepło.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."