13-02-2022, 09:06 PM
Dobrze, że mieli jedynie dwa sklepy do obejścia. Może oboje byli towarzyskimi osobami, w dodatku najwyraźniej ekstrawertykami, ale tłumy podczas pierwszego wypadu do Hogsmeade w roku, to nic przyjemnego. W pewnym momencie zaczął nawet współczuć niektórym pracownikom, którzy musieli uwijać się w zawrotnym tempie, aby obsłużyć wszystkich dookoła. Czy to już oznaka, że się starzał? Cóż, najważniejsze, że dotarli wreszcie do Trzech Mioteł, w których mieli odbyć tą spokojniejszą część randki, a jednocześnie Ethan miał dopełnić ostatnie obietnice i postawić Kai piwo kremowe. Nie to, żeby cały dzień wyliczał sobie, co musi odhaczyć, żeby być z nią całkowicie w porządku, ale zwyczajnie dobrze pamiętał, co miał do zrobienia.
Bez zbędnych protestów, poszedł już za swoją dziewczyną - nie żoną, ani kochanką, ale zapewne do tego jeszcze kiedyś wrócą - pozwalając jej wybrać stolik.
W międzyczasie miała miejsce jakaś niewielka kłótnia na piętrze, prze co Ethan, prowadzony przez Kaię, ufając, że nie wejdzie przez to w żaden słup, patrzył ku górze, marszcząc brwi. Niemniej jednak nie dostrzegł absolutnie nic. Nic poza książką, która zaraz poszybowała w ich kierunku, a konkretniej ku jego ukochanej bulwuni. W odruchu, szarpnął ją do tyłu, może nieco za mocno i zbyt gwałtownie, ale trzymał się blisko, na wypadek gdyby miała stracić przez to równowagę.
- Co kurwa...?
Książka wylądowała tuż przed nią, a dzieciaki, których zachowanie zdążono zauważyć, pospiesznie ewakuowały się z miejsca zdarzenia. I dobrze, bo szczerze mówiąc na tym etapie Ethan chętnie dołączyłby do całej awantury. On kontra gówniaki. Tak jak być powinno.
Bez zbędnych protestów, poszedł już za swoją dziewczyną - nie żoną, ani kochanką, ale zapewne do tego jeszcze kiedyś wrócą - pozwalając jej wybrać stolik.
W międzyczasie miała miejsce jakaś niewielka kłótnia na piętrze, prze co Ethan, prowadzony przez Kaię, ufając, że nie wejdzie przez to w żaden słup, patrzył ku górze, marszcząc brwi. Niemniej jednak nie dostrzegł absolutnie nic. Nic poza książką, która zaraz poszybowała w ich kierunku, a konkretniej ku jego ukochanej bulwuni. W odruchu, szarpnął ją do tyłu, może nieco za mocno i zbyt gwałtownie, ale trzymał się blisko, na wypadek gdyby miała stracić przez to równowagę.
- Co kurwa...?
Książka wylądowała tuż przed nią, a dzieciaki, których zachowanie zdążono zauważyć, pospiesznie ewakuowały się z miejsca zdarzenia. I dobrze, bo szczerze mówiąc na tym etapie Ethan chętnie dołączyłby do całej awantury. On kontra gówniaki. Tak jak być powinno.