13-02-2022, 09:35 PM
- Nie ze mną umawiałeś się w Zakazanym Lesie.
Czy to brzmiało jakby miał do niego o to wyrzut? Cholera, chyba tak, ale... No, nie tak miało brzmieć. To znaczy, może gdzieś w głębi faktycznie chciałby, żeby to jego zaprosił, ale ostatecznie nawet nie mogło o niego chodzić i... Nie, nie. Nie o to był zły. Chodziło o sam fakt, że Aaron w ogóle tam polazł, a potem, tak samo jak przy ich ostatnim spotkaniu, zdaje się, że podważał jego możliwości. W dodatku ostatecznie Philip nadal nie doszedł do prawdy. Starszy z chłopaków w końcu jak zawsze starał się sprowadzić wszystko do jednej kwestii i w dodatku zamieszać w to Philipa, o którym przecież nie mógł nawet wiedzieć, że pójdzie za nim! Prawda? Na pewno.
Zmarszczył lekko brwi słuchając tego, co dalej miał do powiedzenia i zdecydowanie z każdym słowem był z siebie mniej dumny. No, to tyle z tego triumfu.
- Chyba nie na tym to polega... - rzucił już niechętnie w odpowiedzi.
Ale na czym nie polegało? Że Aaron liczył w końcu dostać od niego szlaban? Wydawało się to nieprawdopodobne, ale teraz Philip już niczego nie był pewien... O ile w ogóle kiedykolwiek mógł być co do czegokolwiek przekonany w kontekście chłopaka.
Czy może Philip miał na myśli, że to nie pokaz władzy? O nie. To zdecydowanie miał być taki pokaz, jakkolwiek nieudolnie nie wyszedł.
I wreszcie, tak! To na pewno nie miało działać jako pretekst do spotkania. To byłby beznadziejny pretekst do spotkania i... I zdaje się, że dokładnie w tym momencie Philip zaczął zastanawiać się, co tutaj robi i czy faktycznie wynajduje sobie najdurniejsze możliwe preteksty. Coś w tym było...
Nie było przyjemnie. To nie był triumf i ogólnie nie wyszło. Zdążył pożałować.
- Cudownie, ale do tego mam lepsze powody - odparł grając obojętnego.
Nawet odwrócił głowę, czego szybko miał pożałować. Powinien był przewidywać już zachowania Aarona. Powinien był wiedzieć, po co podchodzi i powinien był patrzeć na niego, jak na drapieżnika, którym, kurwa, był.
Spojrzał mu w oczy, uznając, że musi to zrobić, żeby tylko nie wyglądać, jakby takie zachowania nie robiły na nim wrażenia. A robiły. I to stanowczo zbyt duże. Zacisnął na moment usta i ponownie zajęło mu chwilę złożenie namiastki sensownej odpowiedzi.
- Okaże się tylko, jak głupi jesteś.
Pożałował mniej więcej wypowiadając przedostatnie słowo. O nie. Nie chciał iść tą drogą. Nie chciał go obrażać. I to wcale nie instynkt samozachowawczy się odzywał.
Czy to brzmiało jakby miał do niego o to wyrzut? Cholera, chyba tak, ale... No, nie tak miało brzmieć. To znaczy, może gdzieś w głębi faktycznie chciałby, żeby to jego zaprosił, ale ostatecznie nawet nie mogło o niego chodzić i... Nie, nie. Nie o to był zły. Chodziło o sam fakt, że Aaron w ogóle tam polazł, a potem, tak samo jak przy ich ostatnim spotkaniu, zdaje się, że podważał jego możliwości. W dodatku ostatecznie Philip nadal nie doszedł do prawdy. Starszy z chłopaków w końcu jak zawsze starał się sprowadzić wszystko do jednej kwestii i w dodatku zamieszać w to Philipa, o którym przecież nie mógł nawet wiedzieć, że pójdzie za nim! Prawda? Na pewno.
Zmarszczył lekko brwi słuchając tego, co dalej miał do powiedzenia i zdecydowanie z każdym słowem był z siebie mniej dumny. No, to tyle z tego triumfu.
- Chyba nie na tym to polega... - rzucił już niechętnie w odpowiedzi.
Ale na czym nie polegało? Że Aaron liczył w końcu dostać od niego szlaban? Wydawało się to nieprawdopodobne, ale teraz Philip już niczego nie był pewien... O ile w ogóle kiedykolwiek mógł być co do czegokolwiek przekonany w kontekście chłopaka.
Czy może Philip miał na myśli, że to nie pokaz władzy? O nie. To zdecydowanie miał być taki pokaz, jakkolwiek nieudolnie nie wyszedł.
I wreszcie, tak! To na pewno nie miało działać jako pretekst do spotkania. To byłby beznadziejny pretekst do spotkania i... I zdaje się, że dokładnie w tym momencie Philip zaczął zastanawiać się, co tutaj robi i czy faktycznie wynajduje sobie najdurniejsze możliwe preteksty. Coś w tym było...
Nie było przyjemnie. To nie był triumf i ogólnie nie wyszło. Zdążył pożałować.
- Cudownie, ale do tego mam lepsze powody - odparł grając obojętnego.
Nawet odwrócił głowę, czego szybko miał pożałować. Powinien był przewidywać już zachowania Aarona. Powinien był wiedzieć, po co podchodzi i powinien był patrzeć na niego, jak na drapieżnika, którym, kurwa, był.
Spojrzał mu w oczy, uznając, że musi to zrobić, żeby tylko nie wyglądać, jakby takie zachowania nie robiły na nim wrażenia. A robiły. I to stanowczo zbyt duże. Zacisnął na moment usta i ponownie zajęło mu chwilę złożenie namiastki sensownej odpowiedzi.
- Okaże się tylko, jak głupi jesteś.
Pożałował mniej więcej wypowiadając przedostatnie słowo. O nie. Nie chciał iść tą drogą. Nie chciał go obrażać. I to wcale nie instynkt samozachowawczy się odzywał.