13-02-2022, 10:27 PM
- Ciekawość - odparł dla odmiany pospiesznie, jakby chciał przerwać Aaronowi, nim ten w swoich domysłach zajdzie za daleko.
Chyba nawet niegłupio się do tego przyznać? Przecież każdy byłby choć trochę zainteresowany, gdyby ktoś znajomy... No tak, gdyby taka osoba wybrała się do Zakazanego Lasu i ostatecznie nic w nim nie osiągnęła. Bo nie osiągnął niczego, prawda? Albo ktoś go wystawił, albo nie realizował jakiegoś dziwnego pomysłu, bo Philip mu przeszkodził. A może jednak był tam ktoś jeszcze, tylko go nie widział? Tak, był tego ciekaw! I nawet nie zamierzał udawać, że było odwrotnie. Nie w tej kwestii. Tu był chyba bezpieczny.
Co do ich spotkań, owszem, miał teorie. Najsilniejsza z nich mówiła, że Aaron świetnie się bawi, kiedy tylko Philip jest na przegranej pozycji. Że to rywalizacja, z którą do tej pory niestety nie nadążał i osobiście nie mógł sobie tego wybaczyć, a więc musiał w końcu udowodnić mu swoje. Ale przecież tego mu nie powie.
Otworzył usta i zaraz ponownie je zamknął. Cóż, zagiął go. Kolejne pytanie, na które nie miał dobrej odpowiedzi. Nic nie brzmiałoby teraz dobrze. A przynajmniej nic prawdziwego.
- ... Nie wiem, nieważne, i tak myślę, że tego nie chciałeś, bo kto byłby tak pojebany, żeby prosić się o szlaban tak sam z siebie - wypalił wreszcie, może nieco głośniej niż dotychczas i bez wątpienia z wyczuwalną w głosie frustracją.
Niemniej jednocześnie miał wrażenie, że rzucał jedynie oczywistościami i znów brzmiało to jedynie... Głupio.
I wtedy padło kolejne pytanie, na które również nie znał właściwej odpowiedzi. Właściwej w takim sensie, że coś by w niej było i która być może zagięłaby Aarona, albo chociaż sprawiła, by zaczął sądzić, iż są na tym samym poziomie. Raz.
- Aha... To nie tak, że ty mówisz mi wszystko, co... Czego ja jestem ciekaw.
Za każdym razem, gdy sklecił odpowiedź, mógł na chwilę odetchnąć... I tak zrobił też tym razem. Na chwilę odzyskiwał namiastkę poczucia komfortu.
Nie spodziewał się - a też powinien był - że wkrótce Aaron zagnie go jeszcze bardziej. W gruncie rzeczy, kiedy to trwało, nie zrobił też niczego, aby go powstrzymać. Mógł wstać i odejść... Chyba. Mógł go odepchnąć, przytrzymać, cokolwiek. Ale zamiast tego pozwolił mu nie tylko się pochylić, ale i wyszeptać mu parę słów do ucha, łaskocząc tym samym jego szyję. Oczywiście natychmiast zrobiło mu się gorąco, jednak nie zdążył pomyśleć o tym, że najpewniej jest cały czerwony na twarzy. Był.
I choć nie był gotów zareagować, jakaś dziewczyna szybko sprawiła, że sytuacja sprzed chwili była choć trochę mniej ważna.
Tylko po co tu była? Naprawdę kogoś zapraszał?
Zmarszczył brwi i popatrzył to na nią, to na niego. W końcu utkwił wzrok w Aaronie, choć trochę pewniej, niż jeszcze przed chwilą.
- Po chuj?
Przynajmniej to pytanie wpadło mu zadziwiająco łatwo.
Chyba nawet niegłupio się do tego przyznać? Przecież każdy byłby choć trochę zainteresowany, gdyby ktoś znajomy... No tak, gdyby taka osoba wybrała się do Zakazanego Lasu i ostatecznie nic w nim nie osiągnęła. Bo nie osiągnął niczego, prawda? Albo ktoś go wystawił, albo nie realizował jakiegoś dziwnego pomysłu, bo Philip mu przeszkodził. A może jednak był tam ktoś jeszcze, tylko go nie widział? Tak, był tego ciekaw! I nawet nie zamierzał udawać, że było odwrotnie. Nie w tej kwestii. Tu był chyba bezpieczny.
Co do ich spotkań, owszem, miał teorie. Najsilniejsza z nich mówiła, że Aaron świetnie się bawi, kiedy tylko Philip jest na przegranej pozycji. Że to rywalizacja, z którą do tej pory niestety nie nadążał i osobiście nie mógł sobie tego wybaczyć, a więc musiał w końcu udowodnić mu swoje. Ale przecież tego mu nie powie.
Otworzył usta i zaraz ponownie je zamknął. Cóż, zagiął go. Kolejne pytanie, na które nie miał dobrej odpowiedzi. Nic nie brzmiałoby teraz dobrze. A przynajmniej nic prawdziwego.
- ... Nie wiem, nieważne, i tak myślę, że tego nie chciałeś, bo kto byłby tak pojebany, żeby prosić się o szlaban tak sam z siebie - wypalił wreszcie, może nieco głośniej niż dotychczas i bez wątpienia z wyczuwalną w głosie frustracją.
Niemniej jednocześnie miał wrażenie, że rzucał jedynie oczywistościami i znów brzmiało to jedynie... Głupio.
I wtedy padło kolejne pytanie, na które również nie znał właściwej odpowiedzi. Właściwej w takim sensie, że coś by w niej było i która być może zagięłaby Aarona, albo chociaż sprawiła, by zaczął sądzić, iż są na tym samym poziomie. Raz.
- Aha... To nie tak, że ty mówisz mi wszystko, co... Czego ja jestem ciekaw.
Za każdym razem, gdy sklecił odpowiedź, mógł na chwilę odetchnąć... I tak zrobił też tym razem. Na chwilę odzyskiwał namiastkę poczucia komfortu.
Nie spodziewał się - a też powinien był - że wkrótce Aaron zagnie go jeszcze bardziej. W gruncie rzeczy, kiedy to trwało, nie zrobił też niczego, aby go powstrzymać. Mógł wstać i odejść... Chyba. Mógł go odepchnąć, przytrzymać, cokolwiek. Ale zamiast tego pozwolił mu nie tylko się pochylić, ale i wyszeptać mu parę słów do ucha, łaskocząc tym samym jego szyję. Oczywiście natychmiast zrobiło mu się gorąco, jednak nie zdążył pomyśleć o tym, że najpewniej jest cały czerwony na twarzy. Był.
I choć nie był gotów zareagować, jakaś dziewczyna szybko sprawiła, że sytuacja sprzed chwili była choć trochę mniej ważna.
Tylko po co tu była? Naprawdę kogoś zapraszał?
Zmarszczył brwi i popatrzył to na nią, to na niego. W końcu utkwił wzrok w Aaronie, choć trochę pewniej, niż jeszcze przed chwilą.
- Po chuj?
Przynajmniej to pytanie wpadło mu zadziwiająco łatwo.