21-02-2022, 09:26 PM
Choć Hiroshi nie był typem, który jakoś szczególnie mocno wierzył w horoskopy, z samej ciekawości nie raz mając w rękach gazetę zaglądał też do tego działu. Część głównych artykułów była całkiem ciekawa, lubił nawet sobie przejrzeć co się dzieje poza murami zamku. Wertował sobie od rana po kawałku strony, jednak zanim zdążył przeczytać chociaż połowę, mając w końcu wolny czas, przeskoczył do horoskopów od razu, ot żeby właśnie zobaczyć co niby go czeka w tym miesiącu. Z reguły wszystko brzmiało znacznie pozytywniej niż okazywało się w rzeczywistości, ale fajnie chociaż przeczytać nieco bardziej kolorową wersję wydarzeń. Nie spodziewał się jednak przy tym jak szybko dzisiejszy horoskop okaże się w punkt.
Od ponad tygodnia już unikał jak ognia Krukona, który ostatnio miał z nim specyficzne spotkanie na schodach. W zasadzie to nie tak, że było jakoś nieprzyjemnie czy agresywnie, o dziwo właśnie wcale nie. Nie licząc finału w każdym razie. Potem jednak ten na wiele sposobów sprawił, że Hiro chciał być wszędzie indziej, tylko nie w jego otoczeniu. A przy tym cały czas łapał się na tym, że albo myśli o nim w różnym kontekście (i to nie zawsze negatywnym! Nawet coraz mniej z każdym dniem...), albo podświadomie wodzi wzrokiem po korytarzach albo gdziekolwiek był, szukając czy nie ma go w pobliżu. Tłumaczył sobie, że to dlatego, że nie chciał go spotkać, bo faktycznie jak już go akurat dostrzegł, zmywał się w przeciwnym kierunku. A jednak ilekroć go widział albo wydawało mu się, że go widział, zalewało go gorąco i typowe dla niego cwaniactwo i kozaczenie jakoś tak słabły. Z początku sądził, że może się go boi, ale przecież wiedział kiedy ktoś go przerażał. Krukon nie był straszny, absolutnie to nie było to. Alex go przerażał. To tylko sprowadzało go z czasem do konkretnej myśli - że to zupełnie przeciwne uczucie. Uznał je domyślnie za jakąś dziwną fazę, która zaraz minie, i to nawet szybciej jak ten się od niego odczepi.
Paradoksalnie gdy więc czytał dzisiejszy horoskop, zupełnie nie zauważył, że Krukon idzie tym samym korytarzem, dokładnie na przeciwko. Jakoś rozproszyło go może to jak skrajnie trafna okazała się "przepowiednia". Czas coś zmienić, w przeciwnym wypadku trudności będą jedynie narastały. Porzuć rozmyślania nad problemami - zajmij się nimi dopiero, gdy zajdą ci drogę. W zasadzie to była dobra rada, nie ma problemu gdy nie ma Krukona. Tylko że...
Zatrzymał się gwałtownie tuż przed nim, w odruchu nagłej świadomości, że zaraz się z kimś zderzy. Podniósł wzrok, a widząc ostatnią osobę, jaką chciał widzieć (a jednocześnie przeciwnie, niestety), poczuł jak zalewa go gorąco, bardzo. Dobrze, że przynajmniej w takich chwilach automatycznie przechodził do bycia wyrachowanym sobą.
- Right. Zakładam, że ty to ten problem. - Rzucił na przywitanie, krótko bujnąwszy ku górze gazetą jakby to miało wyjaśnić o czym mówi. Mimo mało przyjaznych słów jednak nie brzmiał zupełnie agresywnie, bardziej... Cóż, stwierdzając na głos wysnuty wniosek.