22-02-2022, 01:43 AM
Och, gentilhomme się trafił, hm? W sumie mogłaby się czegoś podobnego spodziewać - takiego drobnego gestu, pomocności. Pamiętała w końcu z rozmowy jak bardzo wydawał się rozmyślny w Zimowym Ogrodzie; tak, jeśli by o tym co i jak wtedy mówił pomyśleć, ten jego pomocny gest nie dziwił. Wręcz określał, klarował pewne cechy jakich istnienie Oriane mogła zacząć wyczuwać pośród kwiatów oraz szmeru wody. Uśmiechnęła się przyjemnie, całkiem szczerze, w końcu przyjemnie było kiedy ktoś ot tak, bezinteresownie zdawałoby się, robił przysługę.
Cóż - istniała szansa na interesowność, taka zawsze istnieje, jednak Ori zwęszyła w monsieur Davenporcie prawdopodobne tendencje nastawione na ludzi; na pomoc, dobroć, może nawet usłużność w jakimś stopniu. Nie wiedziała skąd konkretnie brały się te tendencje, o ile się co do ich istnienia nie myliła: z czystej dobroci? Poczucia winy? Traumy? Dobrego wychowania? Strachu? Lekcja eliksirów nie była jednakże odpowiednim momentem na głębsze wgryzanie się w tajemnicę osobowości młodego mężczyzny. Szczególnie kiedy wciąż tak mało było znane o samym tej osobowości wierzchu, o widocznej dla wszystkich powłoce.
Przysunęła więc składniki, nagle znajdujące się w zasięgu dłoni, bliżej i rzuciła ku Noah tym szczerym uśmiechem.
- Merci bien - doprawiła uśmiech podziękowaniami.
Ruszył ręką żeby zrzucić jej włosy z blatu ale sam fakt, że wyprostowała się zamiast praktycznie leżeć na ławce, i że zwróciła ku niemu głowę ze słowami wdzięczności, ściągnął blond z powrotem bliżej jego właścicielki. Zaśmiała się cicho na uwagę Noah o włosach w ogniu, prędko zasłaniając dłonią usta: czy wstydziła się śmiechu? A może chciała go zagłuszyć w obawie przed madame Edwards?
Czy sprawdzała zawartość swojego kociołka żeby ukryć zażenowanie?
- Ach, je suis comme je suis: maleńka i niezbyt rozsądna, niestety. - Oceniając jednocześnie swój eliksir odparła z lekkim strząśnieniem głowy, jakby samą sobą była rozczarowana, że ach! nie pomyślała o upilnowaniu swojej grzywy! I tym samym prawie spowodowała wypadek co, w porównaniu do pierzastych, wspak mówiących i pokrytych resztkami kociołków uczniów, nie byłoby raczej katastrofą o wielkim echu.
Oczywiście, była to całkowita półprawda. Oriane być może była maleńka ale nawet każdy jej nierozsądek był powodowany rozsądkiem; plany wewnątrz planów.
- Staram się nad tym jednak pracować. - Ścisnęła usta w ciup, rzucając ku Noah spojrzenie spod nieco ściśniętych brwi, podobną minką sugerując że rzeczywiście mówi poważnie, zaraz jednak w czerni oczu zabłyszczał przewrotny chochlik.
Ta rozbawiona iskierka, którą Noah mógł nawet pamiętać.
- Zdaje się, że będę zmuszona cię zatrudnić jako profesjonalny głos rozsądku z bardzo korzystnym benefitem długich kończyn, non?
Wyciągnęła lewą rękę przed siebie sugerując skinieniem głowy i rozbawieniem w uśmiechu, że Davenport definitywnie powinien wyciągnąć swoją prawą, żeby mogła mu udowodnić jak bardzo jest w porównaniu malutka.
Cóż - istniała szansa na interesowność, taka zawsze istnieje, jednak Ori zwęszyła w monsieur Davenporcie prawdopodobne tendencje nastawione na ludzi; na pomoc, dobroć, może nawet usłużność w jakimś stopniu. Nie wiedziała skąd konkretnie brały się te tendencje, o ile się co do ich istnienia nie myliła: z czystej dobroci? Poczucia winy? Traumy? Dobrego wychowania? Strachu? Lekcja eliksirów nie była jednakże odpowiednim momentem na głębsze wgryzanie się w tajemnicę osobowości młodego mężczyzny. Szczególnie kiedy wciąż tak mało było znane o samym tej osobowości wierzchu, o widocznej dla wszystkich powłoce.
Przysunęła więc składniki, nagle znajdujące się w zasięgu dłoni, bliżej i rzuciła ku Noah tym szczerym uśmiechem.
- Merci bien - doprawiła uśmiech podziękowaniami.
Ruszył ręką żeby zrzucić jej włosy z blatu ale sam fakt, że wyprostowała się zamiast praktycznie leżeć na ławce, i że zwróciła ku niemu głowę ze słowami wdzięczności, ściągnął blond z powrotem bliżej jego właścicielki. Zaśmiała się cicho na uwagę Noah o włosach w ogniu, prędko zasłaniając dłonią usta: czy wstydziła się śmiechu? A może chciała go zagłuszyć w obawie przed madame Edwards?
Czy sprawdzała zawartość swojego kociołka żeby ukryć zażenowanie?
- Ach, je suis comme je suis: maleńka i niezbyt rozsądna, niestety. - Oceniając jednocześnie swój eliksir odparła z lekkim strząśnieniem głowy, jakby samą sobą była rozczarowana, że ach! nie pomyślała o upilnowaniu swojej grzywy! I tym samym prawie spowodowała wypadek co, w porównaniu do pierzastych, wspak mówiących i pokrytych resztkami kociołków uczniów, nie byłoby raczej katastrofą o wielkim echu.
Oczywiście, była to całkowita półprawda. Oriane być może była maleńka ale nawet każdy jej nierozsądek był powodowany rozsądkiem; plany wewnątrz planów.
- Staram się nad tym jednak pracować. - Ścisnęła usta w ciup, rzucając ku Noah spojrzenie spod nieco ściśniętych brwi, podobną minką sugerując że rzeczywiście mówi poważnie, zaraz jednak w czerni oczu zabłyszczał przewrotny chochlik.
Ta rozbawiona iskierka, którą Noah mógł nawet pamiętać.
- Zdaje się, że będę zmuszona cię zatrudnić jako profesjonalny głos rozsądku z bardzo korzystnym benefitem długich kończyn, non?
Wyciągnęła lewą rękę przed siebie sugerując skinieniem głowy i rozbawieniem w uśmiechu, że Davenport definitywnie powinien wyciągnąć swoją prawą, żeby mogła mu udowodnić jak bardzo jest w porównaniu malutka.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.