22-02-2022, 02:00 AM
Mówienie wspak ani trochę nie zdemotywowało jej do dalszych starań wykonania zadania. Wyczyściła kociołek - ręcznie, bo nie mogła dobrze wypowiedzieć zaklęcia, nie chciałaby żeby wylądował jej na głowie osioł - i wróciła na swoje stanowisko z niegasnącym entuzjazmem. Przygotowała ogień, napełniła kociołek wodą i sięgnęła po bezoar, żeby sproszkować go trochę bardziej.
- Eicśjedop enjelok ot on! - Odmierzyła cztery miarki składnika, wsypała do kociołka i... BOOM! Wybuch był zdecydowanie spektakularny, chociaż najwyraźniej nie narobił szkód. W zamian za to na dnie kociołka pojawiła się zielona galaretowata... postać?
- Zcoru ot eikaj ,hco-... - Zanim Aurora zdążyła dokończyć i tak niezrozumiałe przez nikogo zdanie, galaretkowate stworzonko zaczeło drzeć mordę z taką mocą, jakby miało płuca wieloryba co najmniej. Puchonka aż w zaskoczeniu drgnęła i odsunęła się nieznacznie od ławki. Co ciekawe, zdawało się, że poza nią nikt nie słyszy tej nagłej tyrady pełnej mało pochlebnych słów skierowanych w jej stronę. I w sumie ta tyrada stopniowo cichła, zanikała, aż w końcu... nastała martwa cisza. Ale taka zupełnie martwa.
Aurora rozejrzała się po klasie, ale wszyscy wciąż zajęci byli swoimi sprawami, nic się nie zmieniło. Poza tym, że naprawdę nie słyszała choćby rozmów z ławki przed, czy za sobą.
- Acnaib? - Spojrzała na siedzącą obok Gryfonkę i zagadnęła ją, ale jej własny głos brzmiał tak, jakby był baaardzo daleko. Przeniosła wzrok do kociołka, ale zielony glucik zniknął. Rozejrzała się ponownie i widząc kolejne incydenty, ale ich nie słysząc, dotarło do niej, że... chyba właśnie ogłuchła.
- Ilarg ein ezczsej ot oget, einkęip on! - Zmarszczyła brwi trochę tym razem sfrustrowana i nieświadoma, że podnosi głos, skoro sama siebie nie może słyszeć.
6 - 5 + 1 = 2
Efekt uboczny - 7: Aurora ogłuchła.
- Eicśjedop enjelok ot on! - Odmierzyła cztery miarki składnika, wsypała do kociołka i... BOOM! Wybuch był zdecydowanie spektakularny, chociaż najwyraźniej nie narobił szkód. W zamian za to na dnie kociołka pojawiła się zielona galaretowata... postać?
- Zcoru ot eikaj ,hco-... - Zanim Aurora zdążyła dokończyć i tak niezrozumiałe przez nikogo zdanie, galaretkowate stworzonko zaczeło drzeć mordę z taką mocą, jakby miało płuca wieloryba co najmniej. Puchonka aż w zaskoczeniu drgnęła i odsunęła się nieznacznie od ławki. Co ciekawe, zdawało się, że poza nią nikt nie słyszy tej nagłej tyrady pełnej mało pochlebnych słów skierowanych w jej stronę. I w sumie ta tyrada stopniowo cichła, zanikała, aż w końcu... nastała martwa cisza. Ale taka zupełnie martwa.
Aurora rozejrzała się po klasie, ale wszyscy wciąż zajęci byli swoimi sprawami, nic się nie zmieniło. Poza tym, że naprawdę nie słyszała choćby rozmów z ławki przed, czy za sobą.
- Acnaib? - Spojrzała na siedzącą obok Gryfonkę i zagadnęła ją, ale jej własny głos brzmiał tak, jakby był baaardzo daleko. Przeniosła wzrok do kociołka, ale zielony glucik zniknął. Rozejrzała się ponownie i widząc kolejne incydenty, ale ich nie słysząc, dotarło do niej, że... chyba właśnie ogłuchła.
- Ilarg ein ezczsej ot oget, einkęip on! - Zmarszczyła brwi trochę tym razem sfrustrowana i nieświadoma, że podnosi głos, skoro sama siebie nie może słyszeć.
6 - 5 + 1 = 2
Efekt uboczny - 7: Aurora ogłuchła.