23-02-2022, 10:41 PM
Chociaż nie przyszła na ten nielegalny i ryzykowny wyścig z własnych chęci (nie dostała nawet zaproszenia, a okazało się, że jakieś rozsyłano), to nie oczekiwała wcale, że Heather będzie ją cały czas niańczyć. Owszem, wybrała się na to wydarzenie z nią (bo to właśnie przyjaciółka ją zaprosiła - niemal siłą), ale też doskonale zdawała sobie sprawę z tego jak towarzyska jest Gryfonka i jak wiele osób zna i z pewnością będzie chciała z nimi porozmawiać. Nie przeszkadzało jej to, że w pewnym momencie blondynka oddaliła się. I też jej to nie dziwiło, bo jak tylko zauważyła kto był powodem oddalenia... Jakby April stała obok niej w tym momencie, to wręcz pchnęłaby ją w kierunku Noah. Uwielbiała ich razem i w ten sposób przynajmniej przez Heather przeżywała miłostki, których sama mieć nie będzie, like, ever.
Stałą sobie więc spokojnie na uboczu, naciągając rękawy sweterka na dłonie i z delikatnym uśmiechem ignorując komentarze Vatesa odnośnie... wszystkiego, właściwie. I pewnie postałaby jeszcze tylko chwilkę i po prostu wróciła do zamku, gdyby nie została zaczepiona przez Williama. Cóż, już sama jego obecność obok wywołała u niej trochę zawstydzony rumieniec i aż spuściła wzrok na własne palce skubiące kant rękawa. Jego bezpośredniość, czy nawet zwykła uprzejmość onieśmielały ją na tyle, że Vates miał przedni ubaw. Całe szczęście w większości potrafiła go ignorować bardzo skutecznie. I zagadnięta przez Gryfona nawet zdołała odpowiedzieć, choć dość nieśmiało i zerkając tylko na niego co chwilę przelotnie.
Nie miała pojęcia jak potoczyłaby się ta konwersacja - wciąż pamiętała jak bardzo nie pamięta zakończenia imprezy, kiedy to najwyraźniej wyszła całe mile poza swoją strefę komfortu i robiła rzeczy, które na trzeźwo prędzej doprowadziłyby ją do samozapłonu - ale zanim w ogóle się rozkręciła, to cała impreza została przerwana przez wyskakującego z krzaków woźnego. Jeden ze szkolnych koszmarów April właśnie się ziścił - została przyłapana na łamaniu regulaminu. Pierwszy wpis w jej szkolne akta, skaza na wizerunku przykładnej, grzecznej i sumiennej uczennicy Ravenclaw. Zdążyła tylko powiedzieć ciche, bardzo spanikowane "O nie, o nie, o nie..." zanim została związana Incarcerousem razem z Willem, bo akurat stali obok siebie. I CO GORSZA (tak, to wciąż mogło być gorsze...) po trzech pierwszych sekundach szoku - jak już zorientowała się, że nie może się ruszyć i utknęła przylgnięta do Gryfona, z jedną zgiętą ręką unieruchomioną między ich ciałami, a drugą zupełnie wyprostowaną unieruchomioną przy własnym boku - zakonotowała gdzie zostały unieruchomione ręce Willa. A konkretniej to jedna z nich. Żeby być dokładniejszym: poczuła jego dłoń na własnym pośladku tak wyraźnie, jakby macał ją po nagim tyłku.
Momentalnie spłonęła dorodnym rumieńcem, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami i słysząc w uszach śmiech Vatesa mówiącego coś o "pruderyjności" i "nieprzyzwoitych myślach". I pomiędzy tymi słowami również wypowiedź Gryfona, że najwyraźniej los tak chciał. I ten mac... Poczuła jak cholernie piecze ją cała twarz, a żołądek zaciska się w ciasny węzeł. Spróbowała się poruszyć żeby się odsunąć, mimo że wiedziała jak bardzo jest to niemożliwe. Ale na tym nie koniec kompromitacji, bo jak tylko Will (z pewnością zupełnie żartem) zapytał o "romantyczne buzi", odruchowo spojrzała na jego rozciągnięte w uśmiechu usta JAKBY TO ROZWŻAŁA. Nawet miała flashbacka z tego pijanego powrotu do dormitorium po imprezie. I aż ją to przeraziło. Podniosła wzrok znowu na te ciemne oczy, które wpatrywały się w nią z rozbawieniem i... totalnie speszona odwróciła spojrzenie, bo zrobiło jej się nieodparcie głupio. Bo żartował. I niby nie wzięła tego pytania na poważnie, ale... damn, zawstydził ją tak bardzo, że o mało tam ze stresu nie umarła. Była tą całą sytuacją tak bardzo zawstydzona i spłoszona (zdecydowanie za bardzo skupiała się na dłoni Willa na swoim pośladku i bardzo sugestywnych komentarzach Vatesa), że nie zdążyła nawet nic odpowiedzieć - ani głupiego, ani błyskotliwego - zanim woźny ogarnął cały uczniowski majdan i zabrał ich wszystkich chyba faktycznie na zbiorowe ścięcie.
Może ten buziak nie był jednak takim głupim pomysłem? Ten przynajmniej byłby na trzeźwo i by go pamiętała, jeśli zaraz ma zginąć...
/zt
Stałą sobie więc spokojnie na uboczu, naciągając rękawy sweterka na dłonie i z delikatnym uśmiechem ignorując komentarze Vatesa odnośnie... wszystkiego, właściwie. I pewnie postałaby jeszcze tylko chwilkę i po prostu wróciła do zamku, gdyby nie została zaczepiona przez Williama. Cóż, już sama jego obecność obok wywołała u niej trochę zawstydzony rumieniec i aż spuściła wzrok na własne palce skubiące kant rękawa. Jego bezpośredniość, czy nawet zwykła uprzejmość onieśmielały ją na tyle, że Vates miał przedni ubaw. Całe szczęście w większości potrafiła go ignorować bardzo skutecznie. I zagadnięta przez Gryfona nawet zdołała odpowiedzieć, choć dość nieśmiało i zerkając tylko na niego co chwilę przelotnie.
Nie miała pojęcia jak potoczyłaby się ta konwersacja - wciąż pamiętała jak bardzo nie pamięta zakończenia imprezy, kiedy to najwyraźniej wyszła całe mile poza swoją strefę komfortu i robiła rzeczy, które na trzeźwo prędzej doprowadziłyby ją do samozapłonu - ale zanim w ogóle się rozkręciła, to cała impreza została przerwana przez wyskakującego z krzaków woźnego. Jeden ze szkolnych koszmarów April właśnie się ziścił - została przyłapana na łamaniu regulaminu. Pierwszy wpis w jej szkolne akta, skaza na wizerunku przykładnej, grzecznej i sumiennej uczennicy Ravenclaw. Zdążyła tylko powiedzieć ciche, bardzo spanikowane "O nie, o nie, o nie..." zanim została związana Incarcerousem razem z Willem, bo akurat stali obok siebie. I CO GORSZA (tak, to wciąż mogło być gorsze...) po trzech pierwszych sekundach szoku - jak już zorientowała się, że nie może się ruszyć i utknęła przylgnięta do Gryfona, z jedną zgiętą ręką unieruchomioną między ich ciałami, a drugą zupełnie wyprostowaną unieruchomioną przy własnym boku - zakonotowała gdzie zostały unieruchomione ręce Willa. A konkretniej to jedna z nich. Żeby być dokładniejszym: poczuła jego dłoń na własnym pośladku tak wyraźnie, jakby macał ją po nagim tyłku.
Momentalnie spłonęła dorodnym rumieńcem, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami i słysząc w uszach śmiech Vatesa mówiącego coś o "pruderyjności" i "nieprzyzwoitych myślach". I pomiędzy tymi słowami również wypowiedź Gryfona, że najwyraźniej los tak chciał. I ten mac... Poczuła jak cholernie piecze ją cała twarz, a żołądek zaciska się w ciasny węzeł. Spróbowała się poruszyć żeby się odsunąć, mimo że wiedziała jak bardzo jest to niemożliwe. Ale na tym nie koniec kompromitacji, bo jak tylko Will (z pewnością zupełnie żartem) zapytał o "romantyczne buzi", odruchowo spojrzała na jego rozciągnięte w uśmiechu usta JAKBY TO ROZWŻAŁA. Nawet miała flashbacka z tego pijanego powrotu do dormitorium po imprezie. I aż ją to przeraziło. Podniosła wzrok znowu na te ciemne oczy, które wpatrywały się w nią z rozbawieniem i... totalnie speszona odwróciła spojrzenie, bo zrobiło jej się nieodparcie głupio. Bo żartował. I niby nie wzięła tego pytania na poważnie, ale... damn, zawstydził ją tak bardzo, że o mało tam ze stresu nie umarła. Była tą całą sytuacją tak bardzo zawstydzona i spłoszona (zdecydowanie za bardzo skupiała się na dłoni Willa na swoim pośladku i bardzo sugestywnych komentarzach Vatesa), że nie zdążyła nawet nic odpowiedzieć - ani głupiego, ani błyskotliwego - zanim woźny ogarnął cały uczniowski majdan i zabrał ich wszystkich chyba faktycznie na zbiorowe ścięcie.
Może ten buziak nie był jednak takim głupim pomysłem? Ten przynajmniej byłby na trzeźwo i by go pamiętała, jeśli zaraz ma zginąć...
/zt