25-02-2022, 09:49 AM
- I do jest nasz jeden z największych, jako czarodziei, błąd- odpowiedziała cicho, ale stanowczo dziewczyna, na słowa które wypowiedział Aidan. To było jej najważniejsze zdanie na temat czarodziejskiego świata- i chyba jedyna opinia, o którą mogła się kłócić.
O wiele więcej o świecie dowiedziała się od Taty i Babci niż od swojego rodzonego ojca, który otwarcie gardził niemagicznymi. Spojrzenie na magię ze strony niemagicznych było odświeżające- rzucało nowe światło na rzeczy, które magiczni ignorowali, lub o których zapominali. Nie mówiąc już, oczywiście, o zupełnym ignorowaniu osiągnięć ludzi w kwestii kultury, sztuki czy technologii, które mogłyby prowadzić do rozwoju magicznego świata.
Samo to, że w Hogwarcie, z jakiegoś powodu, nie ma prądu? Dlaczego? Bo mamy zaklęcie światła? To był argument zupełnie bez sensu, przynajmniej w opinii Zosi.
To, że magowie ignorują ludzi było też śmieszne z jednego powodu- nie zdawali sobie sprawy, jak ludzie potrafią być niebezpieczni? Jest ich o wiele, wiele więcej niż czarodziei, potrafili nas zdziesiątkować za czasów polowań na czarownice a potem zupełnie o nas zapomnieć, wypychając nas pomiędzy bajki a legendy. Już samo to powinno nas, jako rasę, zmusić do tego, by być na bieżąco z ich poczynaniami. Ale nie.
A może to próba wyparcia ze strony czarodziejów? Wmawianie sobie, że jesteśmy lepsi, czyści, żeby przykryć to, że w jakiś sposób...boimy się ludzi? W końcu my mamy tylko magię na ten moment. Bez niej, większość czarodziejów jest bezbronna. Oni "magii" mają przynajmniej cztery rodzaje, i żadna nie wymaga tej magii, którą my wyznajemy. Ale to rozmowa na inny czas.
Znów odpłynęła. Zerknęła szybko na Aidana, a potem w kierunku profesora Younga. Jej notatki nie miały już grama sensu- była zbyt w tyle, by mogła połączyć to, co mówił Young, a to, co miała napisane w zeszycie.
Zagalopowała się, zawiesiła, zapomniała. Ale warto było. No, i przynajmniej miała wrażenie, że nauczyciel kończył lekcję?
Z nawyku obejrzała salę, szukając zegara. No tak, nie było zegara.
Chętnie by coś przekąsiła. No i usiadła jak człowiek i porozmawiała, tak, jak powinni. Bo szybki chód między zajęciami, lub szeptanie do siebie na lekcji- może ekscytujące w jakiś sposób- nie może się równać z rozmową twarzą w twarz- z mimiką, gestami, uśmiechami. Nie komunikujemy się przecież tylko słowami.
O wiele więcej o świecie dowiedziała się od Taty i Babci niż od swojego rodzonego ojca, który otwarcie gardził niemagicznymi. Spojrzenie na magię ze strony niemagicznych było odświeżające- rzucało nowe światło na rzeczy, które magiczni ignorowali, lub o których zapominali. Nie mówiąc już, oczywiście, o zupełnym ignorowaniu osiągnięć ludzi w kwestii kultury, sztuki czy technologii, które mogłyby prowadzić do rozwoju magicznego świata.
Samo to, że w Hogwarcie, z jakiegoś powodu, nie ma prądu? Dlaczego? Bo mamy zaklęcie światła? To był argument zupełnie bez sensu, przynajmniej w opinii Zosi.
To, że magowie ignorują ludzi było też śmieszne z jednego powodu- nie zdawali sobie sprawy, jak ludzie potrafią być niebezpieczni? Jest ich o wiele, wiele więcej niż czarodziei, potrafili nas zdziesiątkować za czasów polowań na czarownice a potem zupełnie o nas zapomnieć, wypychając nas pomiędzy bajki a legendy. Już samo to powinno nas, jako rasę, zmusić do tego, by być na bieżąco z ich poczynaniami. Ale nie.
A może to próba wyparcia ze strony czarodziejów? Wmawianie sobie, że jesteśmy lepsi, czyści, żeby przykryć to, że w jakiś sposób...boimy się ludzi? W końcu my mamy tylko magię na ten moment. Bez niej, większość czarodziejów jest bezbronna. Oni "magii" mają przynajmniej cztery rodzaje, i żadna nie wymaga tej magii, którą my wyznajemy. Ale to rozmowa na inny czas.
Znów odpłynęła. Zerknęła szybko na Aidana, a potem w kierunku profesora Younga. Jej notatki nie miały już grama sensu- była zbyt w tyle, by mogła połączyć to, co mówił Young, a to, co miała napisane w zeszycie.
Zagalopowała się, zawiesiła, zapomniała. Ale warto było. No, i przynajmniej miała wrażenie, że nauczyciel kończył lekcję?
Z nawyku obejrzała salę, szukając zegara. No tak, nie było zegara.
Chętnie by coś przekąsiła. No i usiadła jak człowiek i porozmawiała, tak, jak powinni. Bo szybki chód między zajęciami, lub szeptanie do siebie na lekcji- może ekscytujące w jakiś sposób- nie może się równać z rozmową twarzą w twarz- z mimiką, gestami, uśmiechami. Nie komunikujemy się przecież tylko słowami.