27-02-2022, 04:03 PM
Ostatnio wiele kosztowało Philipa, aby wstać z łóżka i dotrzeć na lekcję. Zwykle mu się to udawało - może z jednym małym potknięciem i jednym czy dwoma spóźnieniami... Dziś na przykład nie zdołał dotrzeć na śniadanie, czego przynajmniej na razie nie odczuwał, a dzięki czemu na zaklęciach był nawet chwilę przed czasem! Nie to, żeby się tym szczycił, czy szczególnie cieszył. Chyba przynajmniej mógł zająć niemal dowolne miejsce, jako jedna z pierwszych osób w sali.
Nadal cieszył się zieloną skórą po wczorajszej nieudanej przygodzie na eliksirach. Właściwie sądził, że ostatnio nic mu nie wychodziło, a wybuch, jaki spowodował był swego rodzaju wisienką na torcie. W dodatku taką, która przypominała o swojej obecności już z samego rana, gdy ze zmęczeniem spojrzał w lustro. Zieleń stała się blada i już wczoraj mówiono mu, że nieprzyjemny efekt uboczny powinien minąć do jutra, jednak nikt nie wybaczyłby mu przez to nieobecności na wczorajszych, czy dzisiejszych zajęciach. Tak jakoś życie stało się ostatnio mniej przychylne i sprawiedliwe. Nie to, żeby było sprawiedliwe kiedykolwiek.
Nie chcąc jednak rzucać się w oczy, ani uczestniczyć przesadnie aktywnie w lekcji, zajął miejsce w rogu, możliwie najdalej od pani profesor. Czekając na dziewiątą, rozłożył ręce na ławce przed sobą i oparł o nie czoło, pozwalając sobie na jeszcze parę minut odcięcia się od rzeczywistości. Nie drzemki - na to nie było czasu - ale chwila nie myślenia o niczym i przede wszystkich postawy, która nie zachęcałaby nikogo irytującego do zainicjowania rozmowy, była wskazana.
Z czasem usłyszał, jak sala zaczęła się wypełniać, a nawet jak ktoś siada obok niego i choć nie podniósł głowy od razu, jakiś drobny ułamek ciekawości wygrał i wyprostował się, by zaraz spojrzeć wprost na swojego sąsiada. A choć momentalnie poczuł mnóstwo sprzecznych ze sobą emocji, jego twarz ten jeden raz nie zdradzała nic. Zaciął się jedynie na moment, patrząc na Aarona, by wreszcie zwrócić wzrok przed siebie ze zmarszczonymi brwiami, jakby analizował, co powinien zrobić w tej sytuacji. Sytuacji, w której naprawdę nie chciał się znaleźć. Mógł ignorować go całą godzinę, albo... No właśnie, wziąć sprawy w swoje ręce i zmienić miejsce. Było ich jeszcze kilka w sali. Nie tak atrakcyjnych, jak to, które zajął z początku, jednak jego wartość upadła, kiedy tylko starszy Ślizgon usiadł obok. Czyli jednak ucieczka.
Wstał gwałtownie i niechętnie spojrzał na chłopaka znacząco.
- Ok, przesuń się - zażądał ledwie sekundę później, uświadomiwszy sobie, że Aaron zapewne co najwyżej odpowiedziałby mu pytającym spojrzeniem, jeśli nie wyrazi jasno swoich oczekiwań.
Nadal cieszył się zieloną skórą po wczorajszej nieudanej przygodzie na eliksirach. Właściwie sądził, że ostatnio nic mu nie wychodziło, a wybuch, jaki spowodował był swego rodzaju wisienką na torcie. W dodatku taką, która przypominała o swojej obecności już z samego rana, gdy ze zmęczeniem spojrzał w lustro. Zieleń stała się blada i już wczoraj mówiono mu, że nieprzyjemny efekt uboczny powinien minąć do jutra, jednak nikt nie wybaczyłby mu przez to nieobecności na wczorajszych, czy dzisiejszych zajęciach. Tak jakoś życie stało się ostatnio mniej przychylne i sprawiedliwe. Nie to, żeby było sprawiedliwe kiedykolwiek.
Nie chcąc jednak rzucać się w oczy, ani uczestniczyć przesadnie aktywnie w lekcji, zajął miejsce w rogu, możliwie najdalej od pani profesor. Czekając na dziewiątą, rozłożył ręce na ławce przed sobą i oparł o nie czoło, pozwalając sobie na jeszcze parę minut odcięcia się od rzeczywistości. Nie drzemki - na to nie było czasu - ale chwila nie myślenia o niczym i przede wszystkich postawy, która nie zachęcałaby nikogo irytującego do zainicjowania rozmowy, była wskazana.
Z czasem usłyszał, jak sala zaczęła się wypełniać, a nawet jak ktoś siada obok niego i choć nie podniósł głowy od razu, jakiś drobny ułamek ciekawości wygrał i wyprostował się, by zaraz spojrzeć wprost na swojego sąsiada. A choć momentalnie poczuł mnóstwo sprzecznych ze sobą emocji, jego twarz ten jeden raz nie zdradzała nic. Zaciął się jedynie na moment, patrząc na Aarona, by wreszcie zwrócić wzrok przed siebie ze zmarszczonymi brwiami, jakby analizował, co powinien zrobić w tej sytuacji. Sytuacji, w której naprawdę nie chciał się znaleźć. Mógł ignorować go całą godzinę, albo... No właśnie, wziąć sprawy w swoje ręce i zmienić miejsce. Było ich jeszcze kilka w sali. Nie tak atrakcyjnych, jak to, które zajął z początku, jednak jego wartość upadła, kiedy tylko starszy Ślizgon usiadł obok. Czyli jednak ucieczka.
Wstał gwałtownie i niechętnie spojrzał na chłopaka znacząco.
- Ok, przesuń się - zażądał ledwie sekundę później, uświadomiwszy sobie, że Aaron zapewne co najwyżej odpowiedziałby mu pytającym spojrzeniem, jeśli nie wyrazi jasno swoich oczekiwań.