28-02-2022, 11:14 PM
Ilekroć znajdował się z profesorem sam na sam, nie mógł w żadnym stopniu narzekać na nudę. Coś w tym starszym od niego mężczyźnie sprawiało, że chłopak chciał, tak zwyczajnie i po prostu, wchodzić z nim w różnego rodzaju interakcje, co rusz przekraczając umowne granice przyzwoitości, ciesząc się z każdej reakcji Elijaha. Ach, gdyby ten drugi wiedział, jaką radochę sprawiało mu, kiedy tylko zwracał na niego uwagę, nie ważne, czy pozytywnie czy negatywnie.
Nikogo nie powinno zatem dziwić, że gdy tylko dostrzegł niemal idealną sylwetkę, którą w snach widywał w całej okazałości, pozbawioną ubrań, musiał go zaczepić. Zwyczajne dzień dobry, rzucone w suchym i beznamiętnym tonie nie było w jego stylu, musiał dodać od siebie jakiś akcent bezczelności, badając granice, które miał każdy. Czekał na wybuch, na coś więcej, niż zaledwie gromiące spojrzenie. Był pewien, że kiedyś mu się uda sprowokować go na tyle, by poznać więcej jego twarzy.
Uśmiechnął się szeroko, słysząc swoje imię wypowiadane kształtnymi ustami, które prosiły się o to, by zdewastować je nachalnymi i niegrzecznymi pocałunkami.
Nie wstydził się własnych myśli. Był zdania, że gdyby tylko wypowiedział je na głos, zostałyby potraktowane jako komplement. Świadczyły bowiem o atrakcyjności i wysokim seksualnym potencjale nauczyciela. A kto nie lubił być w ten sposób chwalony?
-Zawsze możemy się podzielić, nie mam nic przeciwko. Chociaż jest tak dobra, że aż chciałoby się zostać egoistą. Sam pan robił? Jeśli tak, jest pan jak widzę, wszechstronnie uzdolniony. Aż kusi sprawdzić, co jeszcze potrafią te ręce, które zrobiły to dzieło - zainteresował się, lekko przechylając głowę na bok, atakując jego tęczówki własnymi.
Ta pewność siebie przysporzy mu kiedyś poważnych kłopotów, których konsekwencje będą mniej przyjemne, niż zwykły szlaban.
-Zaprasza mnie pan do towarzystwa? Nie mógłbym odmówić - powiedział, trochę bezczelnie ignorując ostatnie dopowiedzenie. Było nieistotne, skoro pierwsza część była dla niego perfekcyjna. - Chociaż prawdę powiedziawszy zjadłbym śniadanie w bardziej ustronnym miejscu. Z dala od tego zgiełku i… innych ludzi - rzucił lekko. Taka aluzja. Kto wie, może mężczyzna się skusi?
Cóż, pomarzyć można było, chociaż nie ulegało wątpliwości, że Jayson był święcie przekonany, iż celu w końcu dopnie.
Nikogo nie powinno zatem dziwić, że gdy tylko dostrzegł niemal idealną sylwetkę, którą w snach widywał w całej okazałości, pozbawioną ubrań, musiał go zaczepić. Zwyczajne dzień dobry, rzucone w suchym i beznamiętnym tonie nie było w jego stylu, musiał dodać od siebie jakiś akcent bezczelności, badając granice, które miał każdy. Czekał na wybuch, na coś więcej, niż zaledwie gromiące spojrzenie. Był pewien, że kiedyś mu się uda sprowokować go na tyle, by poznać więcej jego twarzy.
Uśmiechnął się szeroko, słysząc swoje imię wypowiadane kształtnymi ustami, które prosiły się o to, by zdewastować je nachalnymi i niegrzecznymi pocałunkami.
Nie wstydził się własnych myśli. Był zdania, że gdyby tylko wypowiedział je na głos, zostałyby potraktowane jako komplement. Świadczyły bowiem o atrakcyjności i wysokim seksualnym potencjale nauczyciela. A kto nie lubił być w ten sposób chwalony?
-Zawsze możemy się podzielić, nie mam nic przeciwko. Chociaż jest tak dobra, że aż chciałoby się zostać egoistą. Sam pan robił? Jeśli tak, jest pan jak widzę, wszechstronnie uzdolniony. Aż kusi sprawdzić, co jeszcze potrafią te ręce, które zrobiły to dzieło - zainteresował się, lekko przechylając głowę na bok, atakując jego tęczówki własnymi.
Ta pewność siebie przysporzy mu kiedyś poważnych kłopotów, których konsekwencje będą mniej przyjemne, niż zwykły szlaban.
-Zaprasza mnie pan do towarzystwa? Nie mógłbym odmówić - powiedział, trochę bezczelnie ignorując ostatnie dopowiedzenie. Było nieistotne, skoro pierwsza część była dla niego perfekcyjna. - Chociaż prawdę powiedziawszy zjadłbym śniadanie w bardziej ustronnym miejscu. Z dala od tego zgiełku i… innych ludzi - rzucił lekko. Taka aluzja. Kto wie, może mężczyzna się skusi?
Cóż, pomarzyć można było, chociaż nie ulegało wątpliwości, że Jayson był święcie przekonany, iż celu w końcu dopnie.