01-03-2022, 07:19 PM
Fakt, to nawet nie było takie niespotykane. Gdyby zapytać wszystkich nauczycieli w tej szkole, lub w ogóle pracowników, czy był w takiej sytuacji, najpewniej każdy odpowiedziałby, że tak, nie pytając nawet o której stronie mowa, atakowanej czy atakującej. Hiroshi właśnie miał zaszczyć doznać pierwszej opcji.
Głos profesor poznał natychmiast. Obrócił się ku niej od razu, wykonując przy tym kroczek ku Krukonowi i stając przed nim tym samym, twarzą w twarz ze szkolnym psychologiem. W sumie ze wszystkich pracowników szkoły akurat jej obecność tu była najbardziej ironiczna. Za to jej surowy ton głosu sugerował co najmniej, że mógł mieć niemałe kłopoty. Nie to żeby bał się szlabanu, ale jakby ojciec posłyszał, że jego syn pali papierosy, w szkole w dodatku, to byłby przypał. Nic nowego, ale wolałby sobie nie dokładać wrażeń. Zatrzymał wzrok na oczach kobiety, po czym po sekundzie zawieszenia odpowiedział spontanicznie, niby oczywistym tonem:
- Moją motywację do nauki. W końcu jest sobota.
Nie, nie miał pojęcia czy w ogóle to brzmi wiarygodnie. W zasadzie był niemal pewny, że zupełnie nie i zaraz będzie szedł jak na skazanie, pewnie odprowadzany rozbawionym wzrokiem Camdena. Nie to żeby wstydził się czy to palenia, czy kłopotów, w których i tak dość często był, ale i tak trochę głupi sposób żeby się wjebać, niefortunny niezwykle.
Głos profesor poznał natychmiast. Obrócił się ku niej od razu, wykonując przy tym kroczek ku Krukonowi i stając przed nim tym samym, twarzą w twarz ze szkolnym psychologiem. W sumie ze wszystkich pracowników szkoły akurat jej obecność tu była najbardziej ironiczna. Za to jej surowy ton głosu sugerował co najmniej, że mógł mieć niemałe kłopoty. Nie to żeby bał się szlabanu, ale jakby ojciec posłyszał, że jego syn pali papierosy, w szkole w dodatku, to byłby przypał. Nic nowego, ale wolałby sobie nie dokładać wrażeń. Zatrzymał wzrok na oczach kobiety, po czym po sekundzie zawieszenia odpowiedział spontanicznie, niby oczywistym tonem:
- Moją motywację do nauki. W końcu jest sobota.
Nie, nie miał pojęcia czy w ogóle to brzmi wiarygodnie. W zasadzie był niemal pewny, że zupełnie nie i zaraz będzie szedł jak na skazanie, pewnie odprowadzany rozbawionym wzrokiem Camdena. Nie to żeby wstydził się czy to palenia, czy kłopotów, w których i tak dość często był, ale i tak trochę głupi sposób żeby się wjebać, niefortunny niezwykle.