14-03-2022, 12:52 AM
Pokręcił głową, mimo wszystko z szerokim uśmiechem.
- Śmiejesz się, ale to prawda! A ja będę przy tym wszystkim ci kibicował... Znaczy, może całej drużynie też... Może.
Quidditch na pewno nie był dla niego aż tak ważny... Przemawiała do niego w pewnym stopniu konkurencja między domami, ale przecież nigdy nie powstrzymało go to też przed pozbawiania Gryffindoru punktów. Niemniej jednak, jeśli chodzi o sam sport, liczył się dla niego przede wszystkim ze względu na uczestnictwo Kai i może, w nieco mniejszym stopniu, paru innych osób, które znał.
- Ale potem chcę świętować tylko z tobą... Przynajmniej na początek. Ewentualnie koniec.
Cóż, Ethan miał troszkę inaczej. Jasne, Kaia nagle go zauroczyła, nawet nie wiedział kiedy i chciał spędzać z nią niemal każdą chwilę swojego czasu! Ale właśnie - u niego to było niemal. Na pewno nie chciał zrywać się z każdej imprezy tak, jak ostatnio. Mimo zauroczenia, chciał czasu dla nich i dla większej grupy ludzi, w której czuł się najlepiej. Na szczęście nie zdawało się to kolidować z oczekiwaniami Kai. Przynajmniej nie na tyle mocno, by mieli na tym poziomie problem.
Uśmiech tylko troszkę zszedł mu z twarzy, gdy zarzuciła mu, iż przy pierwszej próbie sfriendzone'owania nie był tak pewny siebie... Cóż, nie był. Ale przecież to nie powód, żeby mu dokuczać! Zwłaszcza, że chwilowo nie miał pomysłu, jak się odgryźć. Dlatego też w pierwszej kolejności zwrócił jej podobne trącenie nosem. Było jednak widać, że niemal z głowy mu parowało, kiedy starał się dobrać odpowiednią ripostę. Ostatecznie oparł się czołem o jej czoło i zamknął na moment oczy, tylko z leciutkim zażenowaniem.
- Nie mielibyśmy tej rozmowy, gdybym jednak dała się sfriendzonować, pamiętaj... - wymamrotał, by w chwilę po tym wyprostować się i spojrzeć na nią pewniej.
Powinna być mu wdzięczna, a nie się droczyć! Nie żeby cokolwiek wskazywało na to, by miał jej za złe. Miał trochę sobie - że jednak nie wpadł na żaden dobry comeback w tej sytuacji. Ale jeszcze się zemści... Nadejdzie odpowiedni moment i będzie wypominał jej to coś do końca życia.
Brak ofukowania oczywiście traktował jako zielone światło. Nie do tego, by posuwać się dalej zbyt szybko - przynajmniej sam wierzył, że ma jakieś tam wyczucie... Niemniej jednak cieszył się na ten drobny postęp. Choć chwilę później nie wiedział, jak zinterpretować jej wzrok, aż wreszcie przerwała całą sytuację pytaniem. Dziwnym pytaniem, na które zmarszczył brwi z lekkim, zdezorientowanym uśmiechem. Chyba nikt nigdy jeszcze nie zadał mu podobnego pytania w taki sposób.
- Właściwie planowałem całować cię resztę wieczoru, albo nocy.
Jednak nie chciał nawet dawać jej czasu na odpowiedź. Pochylił się, by pocałować ją przeciągle, z czułością, której wyraźnie nie chciał przerywać.
- Może być? - spytał cicho, ledwie na chwilę odrywając usta od jej, ledwie na centymetr.
W końcu sama prosiła. Może miała dalsze życzenia?
- Śmiejesz się, ale to prawda! A ja będę przy tym wszystkim ci kibicował... Znaczy, może całej drużynie też... Może.
Quidditch na pewno nie był dla niego aż tak ważny... Przemawiała do niego w pewnym stopniu konkurencja między domami, ale przecież nigdy nie powstrzymało go to też przed pozbawiania Gryffindoru punktów. Niemniej jednak, jeśli chodzi o sam sport, liczył się dla niego przede wszystkim ze względu na uczestnictwo Kai i może, w nieco mniejszym stopniu, paru innych osób, które znał.
- Ale potem chcę świętować tylko z tobą... Przynajmniej na początek. Ewentualnie koniec.
Cóż, Ethan miał troszkę inaczej. Jasne, Kaia nagle go zauroczyła, nawet nie wiedział kiedy i chciał spędzać z nią niemal każdą chwilę swojego czasu! Ale właśnie - u niego to było niemal. Na pewno nie chciał zrywać się z każdej imprezy tak, jak ostatnio. Mimo zauroczenia, chciał czasu dla nich i dla większej grupy ludzi, w której czuł się najlepiej. Na szczęście nie zdawało się to kolidować z oczekiwaniami Kai. Przynajmniej nie na tyle mocno, by mieli na tym poziomie problem.
Uśmiech tylko troszkę zszedł mu z twarzy, gdy zarzuciła mu, iż przy pierwszej próbie sfriendzone'owania nie był tak pewny siebie... Cóż, nie był. Ale przecież to nie powód, żeby mu dokuczać! Zwłaszcza, że chwilowo nie miał pomysłu, jak się odgryźć. Dlatego też w pierwszej kolejności zwrócił jej podobne trącenie nosem. Było jednak widać, że niemal z głowy mu parowało, kiedy starał się dobrać odpowiednią ripostę. Ostatecznie oparł się czołem o jej czoło i zamknął na moment oczy, tylko z leciutkim zażenowaniem.
- Nie mielibyśmy tej rozmowy, gdybym jednak dała się sfriendzonować, pamiętaj... - wymamrotał, by w chwilę po tym wyprostować się i spojrzeć na nią pewniej.
Powinna być mu wdzięczna, a nie się droczyć! Nie żeby cokolwiek wskazywało na to, by miał jej za złe. Miał trochę sobie - że jednak nie wpadł na żaden dobry comeback w tej sytuacji. Ale jeszcze się zemści... Nadejdzie odpowiedni moment i będzie wypominał jej to coś do końca życia.
Brak ofukowania oczywiście traktował jako zielone światło. Nie do tego, by posuwać się dalej zbyt szybko - przynajmniej sam wierzył, że ma jakieś tam wyczucie... Niemniej jednak cieszył się na ten drobny postęp. Choć chwilę później nie wiedział, jak zinterpretować jej wzrok, aż wreszcie przerwała całą sytuację pytaniem. Dziwnym pytaniem, na które zmarszczył brwi z lekkim, zdezorientowanym uśmiechem. Chyba nikt nigdy jeszcze nie zadał mu podobnego pytania w taki sposób.
- Właściwie planowałem całować cię resztę wieczoru, albo nocy.
Jednak nie chciał nawet dawać jej czasu na odpowiedź. Pochylił się, by pocałować ją przeciągle, z czułością, której wyraźnie nie chciał przerywać.
- Może być? - spytał cicho, ledwie na chwilę odrywając usta od jej, ledwie na centymetr.
W końcu sama prosiła. Może miała dalsze życzenia?