14-03-2022, 02:44 AM
Sam zaraz zaśmiał się na jej odpowiedź. Tak, brnęli w kolejny absurdalny scenariusz i nie zamierzał jeszcze przez chwilę przestawać. W końcu jej wypowiedź sprawiła, że wyobraził sobie, jak Kaia lata w kółko wokół trybun, na których siedział Ethan, tylko po to, by okazało się, że skończą mu się kwiatki do rzucania!
- Miałbym kogo zatrudnić, ale to nie chodzi o to, żebyś latała tylko przy mnie. Wtedy jednak by cię wywalili i mieliby rację... - zamilkł jedynie na chwilę, by jednak przybrać na moment poważniejszą minę. - I wtedy oczywiście wszyscy by oberwali. Ode mnie. I wzięliby cię z powrotem. Tak, oczywiście. Tylko po co robić im problemy, ze mną?
Wypiął przy tym nawet nieco bardziej klatkę piersiową. Nie to, żeby kiedykolwiek bawiły go rozwiązania siłowe... Co najwyżej drobne przepychanki, ale bardziej dla śmiechu, niż faktycznej walki. Tu jednak deklarował się, jako mężny, umięśniony samiec, który wstawi się zawsze za swoją kobietą i za pomocą wspomnianych mięśni, wywalczy dla niej wszystko! Tylko może potrzebowałby nieco więcej czasu na przygotowanie się do takich akcji... Albo to, albo to Kaia, jako bardziej zainteresowana sportem, powinna była przejąć tę rolę na siebie.
Cóż, on wiedział, co go podkusiło, aby spróbować... Bo zdaje się, że nie zaczynał nawet tego wszystkiego na poważnie. Najpierw się wygłupiali, potem okazało się, że Kaia jest... Cóż, w wielu znaczeniach tego słowa, bardziej atrakcyjna, niż dostrzegał do tej pory. Nigdy z nią nie flirtował. Nawet w żartach... A najwyraźniej po tych kilku żartach, zaczęło mu się podobać i chciał więcej. I to od razu. Dlatego tak gładko poszło. Przecież gdyby tylko planował to wszystko, z pewnością zawaliłby całą sprawę!
Wzruszył lekko jednym ramieniem.
- W pewnym momencie było jasne, że warto? - odparł zaraz szczerze.
Może tylko trochę pominął... Ale chyba nie brzmiałoby to tak dobrze, gdyby właśnie opowiedziałby jej to od początku? To że zaczęło się od żartów, mógł opowiedzieć jej po nieco dłuższym stażu w związku... Najlepiej wtedy, kiedy byłby pewien, że będą mogli kiedyś opowiadać taką zabawną anegdotkę swoim dzieciom, ewentualnie rodzinie - bo myślenie o posiadaniu dzieci w innej rzeczywistości, niż ta fantastyczna, w której Kaia miała już dzieci z Ethanem oraz romans z Ethanem, nie wchodziła w grę. W każdej innej rzeczywistości dzieci były przerażające, to chyba jasne?
Z początku sądził, że wybrnął pocałunkiem i był z siebie prawie dumny. Czuł się, jakby uchylił się przed nabojem lecącym prosto na niego! Spodziewał się przy tym, że ten temat wróci i zdaje się, że musiał sobie sam trochę poukładać w głowie... Ale to nie dziś. Dziś mieli miło spędzić resztę wieczoru i...
Kurwa, chyba był zbyt wrażliwy na szczegóły. Byłby szczęśliwszy, gdyby nie zobaczył, albo nie zrozumiał tej zmiany w emocjach Kai. Gdyby nie zobaczył subtelnej zmiany wśród kosmyków jej włosów. Zaatakowała go miażdżąca świadomość, że ją zawiódł i nie do końca wiedział, jak mógłby z tego wybrnąć. Na moment jeszcze został w miejscu, patrząc jak idzie po jedzenie, zastanawiając się, czy jest coś, co mógłby powiedzieć, aby spróbować to naprawić, jednocześnie nie zawalając sprawy do reszty.
Doszedł tylko do jednego wniosku. Chciał być dla niej dziś zdecydowanie najlepszy, jak tylko może! Najbardziej czuły, wyrozumiały, kochany - tak żeby wszystko było po jej myśli i może w jakiś sposób zatuszowało złe wrażenie? Żeby znowu poczuła się lepiej i żeby wiedział, że... Cóż, kochał ją. Na jakiś sposób. Sposób, który nie gwarantował, że spędzą razem resztę życia jako para, bo przecież ile mógłby obiecać jej po niecałym miesiącu... Ale musiała wiedzieć, co do niej czuł. W taki niewerbalny sposób.
Cicho wziął głębszy wdech - a przynajmniej liczył, że nie było słychać, że go potrzebował - i podszedł do niej od boku, by jeszcze przed odpowiedzią, objąć ją delikatnie jedną ręką, pocałować w skroń, a następnie w policzek i dopiero wziął od niej pudełko.
- Poleciałbym jeszcze po coś do kuchni, ale nie dałaś mi dużo czasu - powiedział spokojniej niż do tej pory, z lekkim, może nieco przepraszającym uśmiechem.
Nawet chciał zaproponować, że może pójść teraz, ale chyba brzmiałoby to za bardzo jak ucieczka... A jednak tak dobrze byłoby mieć te parę, czy paręnaście minut na ułożenie sobie w głowie paru rzeczy.
- Miałbym kogo zatrudnić, ale to nie chodzi o to, żebyś latała tylko przy mnie. Wtedy jednak by cię wywalili i mieliby rację... - zamilkł jedynie na chwilę, by jednak przybrać na moment poważniejszą minę. - I wtedy oczywiście wszyscy by oberwali. Ode mnie. I wzięliby cię z powrotem. Tak, oczywiście. Tylko po co robić im problemy, ze mną?
Wypiął przy tym nawet nieco bardziej klatkę piersiową. Nie to, żeby kiedykolwiek bawiły go rozwiązania siłowe... Co najwyżej drobne przepychanki, ale bardziej dla śmiechu, niż faktycznej walki. Tu jednak deklarował się, jako mężny, umięśniony samiec, który wstawi się zawsze za swoją kobietą i za pomocą wspomnianych mięśni, wywalczy dla niej wszystko! Tylko może potrzebowałby nieco więcej czasu na przygotowanie się do takich akcji... Albo to, albo to Kaia, jako bardziej zainteresowana sportem, powinna była przejąć tę rolę na siebie.
Cóż, on wiedział, co go podkusiło, aby spróbować... Bo zdaje się, że nie zaczynał nawet tego wszystkiego na poważnie. Najpierw się wygłupiali, potem okazało się, że Kaia jest... Cóż, w wielu znaczeniach tego słowa, bardziej atrakcyjna, niż dostrzegał do tej pory. Nigdy z nią nie flirtował. Nawet w żartach... A najwyraźniej po tych kilku żartach, zaczęło mu się podobać i chciał więcej. I to od razu. Dlatego tak gładko poszło. Przecież gdyby tylko planował to wszystko, z pewnością zawaliłby całą sprawę!
Wzruszył lekko jednym ramieniem.
- W pewnym momencie było jasne, że warto? - odparł zaraz szczerze.
Może tylko trochę pominął... Ale chyba nie brzmiałoby to tak dobrze, gdyby właśnie opowiedziałby jej to od początku? To że zaczęło się od żartów, mógł opowiedzieć jej po nieco dłuższym stażu w związku... Najlepiej wtedy, kiedy byłby pewien, że będą mogli kiedyś opowiadać taką zabawną anegdotkę swoim dzieciom, ewentualnie rodzinie - bo myślenie o posiadaniu dzieci w innej rzeczywistości, niż ta fantastyczna, w której Kaia miała już dzieci z Ethanem oraz romans z Ethanem, nie wchodziła w grę. W każdej innej rzeczywistości dzieci były przerażające, to chyba jasne?
Z początku sądził, że wybrnął pocałunkiem i był z siebie prawie dumny. Czuł się, jakby uchylił się przed nabojem lecącym prosto na niego! Spodziewał się przy tym, że ten temat wróci i zdaje się, że musiał sobie sam trochę poukładać w głowie... Ale to nie dziś. Dziś mieli miło spędzić resztę wieczoru i...
Kurwa, chyba był zbyt wrażliwy na szczegóły. Byłby szczęśliwszy, gdyby nie zobaczył, albo nie zrozumiał tej zmiany w emocjach Kai. Gdyby nie zobaczył subtelnej zmiany wśród kosmyków jej włosów. Zaatakowała go miażdżąca świadomość, że ją zawiódł i nie do końca wiedział, jak mógłby z tego wybrnąć. Na moment jeszcze został w miejscu, patrząc jak idzie po jedzenie, zastanawiając się, czy jest coś, co mógłby powiedzieć, aby spróbować to naprawić, jednocześnie nie zawalając sprawy do reszty.
Doszedł tylko do jednego wniosku. Chciał być dla niej dziś zdecydowanie najlepszy, jak tylko może! Najbardziej czuły, wyrozumiały, kochany - tak żeby wszystko było po jej myśli i może w jakiś sposób zatuszowało złe wrażenie? Żeby znowu poczuła się lepiej i żeby wiedział, że... Cóż, kochał ją. Na jakiś sposób. Sposób, który nie gwarantował, że spędzą razem resztę życia jako para, bo przecież ile mógłby obiecać jej po niecałym miesiącu... Ale musiała wiedzieć, co do niej czuł. W taki niewerbalny sposób.
Cicho wziął głębszy wdech - a przynajmniej liczył, że nie było słychać, że go potrzebował - i podszedł do niej od boku, by jeszcze przed odpowiedzią, objąć ją delikatnie jedną ręką, pocałować w skroń, a następnie w policzek i dopiero wziął od niej pudełko.
- Poleciałbym jeszcze po coś do kuchni, ale nie dałaś mi dużo czasu - powiedział spokojniej niż do tej pory, z lekkim, może nieco przepraszającym uśmiechem.
Nawet chciał zaproponować, że może pójść teraz, ale chyba brzmiałoby to za bardzo jak ucieczka... A jednak tak dobrze byłoby mieć te parę, czy paręnaście minut na ułożenie sobie w głowie paru rzeczy.