15-03-2022, 05:40 PM
Patrząc na całą personę Timothy'ego, jego cele na przyszłość, ambicje, pewnie spodziewałby się nie jeden, że będzie typowym Krukonem - zawsze punktualnym, z nosem w książkach, bezbłędnie odpowiadającym na dowolne pytania i mogący uwarzyć każdy wywar. Może i mogłoby to tak wyglądać gdyby był w stanie się skupić i zebrać w sobie zamiast doszukiwać wszędzie dram i przeżywać każdą relację w swój pokrętny sposób. Bo kto skupiłby się na nauce do egzaminu wiedząc, że przyjaciel lata sobie z jakąś inną przyjaciółką niby, nie będącą nim, i pewnie zaraz się na niego jednak wypnie? Albo w ogóle pewnie go obgadują i śmieją się z jego schiz, że wszyscy go nienawidzą czy oczekują więcej niż był w stanie dać, na pewno to. A jego crush, który powstał już jakiś czas temu, czy był nim serio zainteresowany czy jednak to była tylko iluzja? W końcu to jak z kimś rozmawiał, z kolegą z roku, wyglądało jakoś tak... Dwuznacznie.
I tak oto jak przyszedł dzisiaj na zajęcia, akurat miał kryzys życia tak ogólnie. Źle mu się spało, wczoraj miał jakieś dziwne schizy, że Jay zaraz się na niego wypnie, i przyszedł z kacem psychicznym, mając dość wszystkiego. Zajął nawet miejsce w zupełnie pustej ławce, zresztą niby koło kogo miałby usiąść? Wszyscy mieli swoich innych znajomych i pewnie nawet go nie lubili. Nie to żeby tak się wszystkimi przejmował, ale czasem fajnie byłoby jednak też się do kogoś przyczepić i przy okazji nie zastanawiać czy aby na pewno ktoś jest miły czy tylko udaje. Czasem naprawdę sam siebie miał dość.
Jego humor poprawiło ostatecznie to, że miejsce obok niego ostatecznie nie tylko zostało zajęte - miło, że ktoś chciał! - ale jeszcze właśnie przez jego crusha, Killiana. Spojrzał na niego, witając się z oszczędnym grymasem uśmiech, ale szczerego przynajmniej. Słuchał nauczycielki z rosnącą irytacją, jak i wewnętrznym buntem, bo eliksir był cholernie trudny i niby jak mieli ot sami go uwarzyć? Znaczy, mogli, ale z większą pomocą niż "róbcie". Nie na tym to polega, tak to sobie mógł sam w kiblu trzaskać wywary jakiekolwiek. Zdemotywował się do cna zanim jeszcze zdążyła skończyć mówić, a czytając instrukcję, był przekonany, że to wcale nie takie proste, jak wygląda. Ale okej... Utarł ten głupi bezoar, wkrótce przy akompaniamencie wybuchów i innych efektów ubocznych zwalonego eliksiru. Duh. Po chwili wziął miarkę, chyba za dużą, ale nie zwrócił na to uwagi, i dodał jedną miarkę, drugą, trzecią...
Wybuch.
Tak, to była za duża miarka. Coś tak czuł, że chyba coś tu nie gra. Ostatecznie niby nic takiego się nie stało, poza tym, że gdy przetarł oczy by je zaraz otworzyć, zobaczył nieco czarnawy osad na palcach.
- Right. - Mruknął ponuro, poprawiając nieco poprzypalane włosy wokół głowy.
7 - 3 + 1 = 5
Efekt uboczny: 1 - Nastąpił wybuch. Niedobrze, masz całą osmoloną twarz i przypalone włosy ją okalające. Przynajmniej próbowałeś. He didn't.
I tak oto jak przyszedł dzisiaj na zajęcia, akurat miał kryzys życia tak ogólnie. Źle mu się spało, wczoraj miał jakieś dziwne schizy, że Jay zaraz się na niego wypnie, i przyszedł z kacem psychicznym, mając dość wszystkiego. Zajął nawet miejsce w zupełnie pustej ławce, zresztą niby koło kogo miałby usiąść? Wszyscy mieli swoich innych znajomych i pewnie nawet go nie lubili. Nie to żeby tak się wszystkimi przejmował, ale czasem fajnie byłoby jednak też się do kogoś przyczepić i przy okazji nie zastanawiać czy aby na pewno ktoś jest miły czy tylko udaje. Czasem naprawdę sam siebie miał dość.
Jego humor poprawiło ostatecznie to, że miejsce obok niego ostatecznie nie tylko zostało zajęte - miło, że ktoś chciał! - ale jeszcze właśnie przez jego crusha, Killiana. Spojrzał na niego, witając się z oszczędnym grymasem uśmiech, ale szczerego przynajmniej. Słuchał nauczycielki z rosnącą irytacją, jak i wewnętrznym buntem, bo eliksir był cholernie trudny i niby jak mieli ot sami go uwarzyć? Znaczy, mogli, ale z większą pomocą niż "róbcie". Nie na tym to polega, tak to sobie mógł sam w kiblu trzaskać wywary jakiekolwiek. Zdemotywował się do cna zanim jeszcze zdążyła skończyć mówić, a czytając instrukcję, był przekonany, że to wcale nie takie proste, jak wygląda. Ale okej... Utarł ten głupi bezoar, wkrótce przy akompaniamencie wybuchów i innych efektów ubocznych zwalonego eliksiru. Duh. Po chwili wziął miarkę, chyba za dużą, ale nie zwrócił na to uwagi, i dodał jedną miarkę, drugą, trzecią...
Wybuch.
Tak, to była za duża miarka. Coś tak czuł, że chyba coś tu nie gra. Ostatecznie niby nic takiego się nie stało, poza tym, że gdy przetarł oczy by je zaraz otworzyć, zobaczył nieco czarnawy osad na palcach.
- Right. - Mruknął ponuro, poprawiając nieco poprzypalane włosy wokół głowy.
7 - 3 + 1 = 5
Efekt uboczny: 1 - Nastąpił wybuch. Niedobrze, masz całą osmoloną twarz i przypalone włosy ją okalające. Przynajmniej próbowałeś. He didn't.