02-02-2021, 10:13 PM
Młodsza Gryfonka była raczej wylewna z uczuciami i gestami, a ciociowe buziaki wydawały jej się też bardzo zabawne. Zwłaszcza, kiedy miała do czynienia z kimś ze swoich kolegów, kto nie był szczególnie przytulaśny - wtedy widok obcierania polika i ostentacyjnego wzdrygania się bawił ją szczególnie. — E tam wpierdol od razu, chociaż zaklęciem bym miotnęła. Merlinie, swoją drogą to nawet nie wiesz jak bardzo brakuje mi czarów w wakacje. Ty sobie możesz posprzątać w pokoju zaklęciem, szczęściaro, a ja? — Rozłożyła dramatycznie ręce, ogarniając wzrokiem dosyć umiarkowany bałagan, złożony głównie z rozwalonych tu i ówdzie ciuchów o różnym stopniu czystości, pogniecionych papierów i połamanych piór. Pokój Kiry miał może i design mugolski, ale rupiecie, które się w nim poniewierały, były bardzo interesującym miksem zwykłych dziewczyńskich klamotów i jakichś czarodziejskich pierdół. Ot, chociażby w nogach łóżka leżał zaczęty referat na historię magii, a na biurku pośród mugolskiej fantastyki walały się szkolne podręczniki Kiry. Różdżka za to zajmowała honorowe miejsce na najbardziej uporządkowanej półce przy łóżku. — Co do francuskiego, to dla mnie brzmi trochę jak gołębie, a trochę jak dławienie chujem, ale co kto lubi, Heather — zażartowała, opierając się o ścianę i spoglądając na przyjaciółkę z łobuzerskim uśmiechem. Po chwili jednak klasnęła w ręce i poderwała się z łóżka, bo wpadła na pomysł, co mogłyby porobić do wieczora, zanim się schleją, popłaczą, pośmieją i pójdą spać, bo tak zazwyczaj przebiega cykl picia dwóch koleżanek. — To co, ja skoczę po wodę, a ty błagam włóż na siebie coś wygodniejszego, bo zabiorę cię w miejsce, gdzie na szpilkach stanowisz zagrożenie dla siebie i innych. A co do cukru, to chrzanić go. Ale dzięki za uznanie dla moich wałeczków — mruknęła, poruszając porozumiewawczo brwiami. — Mimo wszystko nie wiem, na cholerę ci mąż. Moja mama ciągle powtarza, że mężczyźni to tylko utrapienie, niepotrzebny stres i duże dzieci. No, ale jakoś się jeszcze z tatą nie rozwiodła, więc może da się tak żyć... — Wzruszyła ramionami, po czym wypadła z pokoju i poleciała po wodę dla Heather, a dla siebie przyniosła sok. — Zabiorę cię na klify — powiedziała tajemniczo, upijając łyk soku.