16-03-2022, 03:07 PM
chociaż cisnęła jej się na język odpowiedź, że wie dlaczego testrale nie zostały wyprowadzone, to nie była w stanie powiedzieć tego na głos. Z jednej strony może to i lepiej, bo jeszcze wyszłaby na przechwalającą się i wszystkowiedzącą typową kujonkę, a z drugiej Vates właśnie wykorzystał jej brak wiary w siebie samą i pochylając się nad jaj ramieniem, złośliwie i w rozbawieniu, cicho rzucił swój komentarz.
Robisz z siebie głupią kozę. Naprawdę, za każdym razem coraz mniej rozumiem czemu trafiłaś do Ravenclaw.
Zerknęła przelotnie w kierunku "przyjaciela", na moment spuszczając spojrzenie na podłogę i krzywiąc się sama do siebie. W takich chwilach bardzo wbrew sobie przyznawała Vatesowi rację.
Spojrzała na wspomniane przez Williama boksy, po czym przeniosła spojrzenie na kolejne, które według niego były zajęte przez testrale. Nie widziała żadnej różnicy między nimi, musiałaby podejść do samych drzwi i przyjrzeć się podłożu, żeby zauważyć ruch ściółki pod kopytami, ale czuła respekt przez zbliżaniem się do dużych zwierząt, których nie widziała. Nie chciała właśnie żadnemu przypadkiem zrobić krzywdy, spłoszyć czy zdenerwować swoją niezdarnością.
Spochmurniała trochę, zaciskając nieco mocniej obydwie dłonie na trzonku łopaty. Z jakiegoś powodu było jej głupio, że potrzebowała pomocy w odwalaniu szlabanu. I tym bardziej onieśmielał ją fakt, że to będzie oznaczało więcej interakcji z Gryfonem. Nie dlatego, że go nie lubi, bo wręcz przeciwnie, lubi! Znaczy... nie że lubi lubi, tylko po prostu... lubi. I ten fakt tym bardziej odbierał jej jakąkolwiek śmiałość i uwydatniał social awkwardness.
Nieśmiało pokiwała głową na zgodę żeby William wyprowadzał testrale z przydzielonych jej do sprzątania boksów, bo i tak innego wyjścia nie było.
- Okej... - Króciutka pauza i zawiesiła na nim wzrok na chwilę dłużej niż zazwyczaj. - Dziękuję. - I znowu się zarumieniła, argh! Nie umiała nad tym panować. Całe szczęście uwaga Gryfona została przeniesiona na niewidzialne dla niej zwierzę, więc istniała szansa, że nie widział jej zawstydzenia.
Podeszła powoli trochę bliżej drzwi boksu. I faktycznie, lewitujący w powietrzu kantar upewnił ją w tym, że Will jednak sobie z nią nie pogrywa i faktycznie w stajni jest pełno zwierząt. O dziwo dopiero ta świadomość sprawiła, że skupiła się nieco bardziej na dźwiękach i zaczęła słyszeć ciche parskanie w odległości, przytłumione uderzanie kopyt o podłoże, odgłos sugerujący, że któryś z testrali rozprostowuje skórzaste skrzydła. Z tej chwilowej kontemplacji nietypowego, ale interesującego doświadczenia wyrwało ją pytanie Williama. I.. trochę uraził jej Krukońską dumę sugestią, że mogłaby nie widzieć nigdy ryciny przedstawiającej testrala. Ale też potwierdziło to słowa Vatesa, że najwyraźniej April wychodzi na głupiutką. Zmarszczyła aż brwi w nieokreślonym geście.
- Wiem. Czytałam o nich, chociaż ich nie widzę. Ale zakładam, że i tak na żywo wyglądają zupełnie inaczej. - Nie wiedząc gzie miałaby patrzeć, żeby jakkolwiek widzieć testrala (poza lewitującym kantarem), zawiesiła może odrobinkę urażone spojrzenie na Williamie. Ale tak naprawdę odrobinkę tylko.
Robisz z siebie głupią kozę. Naprawdę, za każdym razem coraz mniej rozumiem czemu trafiłaś do Ravenclaw.
Zerknęła przelotnie w kierunku "przyjaciela", na moment spuszczając spojrzenie na podłogę i krzywiąc się sama do siebie. W takich chwilach bardzo wbrew sobie przyznawała Vatesowi rację.
Spojrzała na wspomniane przez Williama boksy, po czym przeniosła spojrzenie na kolejne, które według niego były zajęte przez testrale. Nie widziała żadnej różnicy między nimi, musiałaby podejść do samych drzwi i przyjrzeć się podłożu, żeby zauważyć ruch ściółki pod kopytami, ale czuła respekt przez zbliżaniem się do dużych zwierząt, których nie widziała. Nie chciała właśnie żadnemu przypadkiem zrobić krzywdy, spłoszyć czy zdenerwować swoją niezdarnością.
Spochmurniała trochę, zaciskając nieco mocniej obydwie dłonie na trzonku łopaty. Z jakiegoś powodu było jej głupio, że potrzebowała pomocy w odwalaniu szlabanu. I tym bardziej onieśmielał ją fakt, że to będzie oznaczało więcej interakcji z Gryfonem. Nie dlatego, że go nie lubi, bo wręcz przeciwnie, lubi! Znaczy... nie że lubi lubi, tylko po prostu... lubi. I ten fakt tym bardziej odbierał jej jakąkolwiek śmiałość i uwydatniał social awkwardness.
Nieśmiało pokiwała głową na zgodę żeby William wyprowadzał testrale z przydzielonych jej do sprzątania boksów, bo i tak innego wyjścia nie było.
- Okej... - Króciutka pauza i zawiesiła na nim wzrok na chwilę dłużej niż zazwyczaj. - Dziękuję. - I znowu się zarumieniła, argh! Nie umiała nad tym panować. Całe szczęście uwaga Gryfona została przeniesiona na niewidzialne dla niej zwierzę, więc istniała szansa, że nie widział jej zawstydzenia.
Podeszła powoli trochę bliżej drzwi boksu. I faktycznie, lewitujący w powietrzu kantar upewnił ją w tym, że Will jednak sobie z nią nie pogrywa i faktycznie w stajni jest pełno zwierząt. O dziwo dopiero ta świadomość sprawiła, że skupiła się nieco bardziej na dźwiękach i zaczęła słyszeć ciche parskanie w odległości, przytłumione uderzanie kopyt o podłoże, odgłos sugerujący, że któryś z testrali rozprostowuje skórzaste skrzydła. Z tej chwilowej kontemplacji nietypowego, ale interesującego doświadczenia wyrwało ją pytanie Williama. I.. trochę uraził jej Krukońską dumę sugestią, że mogłaby nie widzieć nigdy ryciny przedstawiającej testrala. Ale też potwierdziło to słowa Vatesa, że najwyraźniej April wychodzi na głupiutką. Zmarszczyła aż brwi w nieokreślonym geście.
- Wiem. Czytałam o nich, chociaż ich nie widzę. Ale zakładam, że i tak na żywo wyglądają zupełnie inaczej. - Nie wiedząc gzie miałaby patrzeć, żeby jakkolwiek widzieć testrala (poza lewitującym kantarem), zawiesiła może odrobinkę urażone spojrzenie na Williamie. Ale tak naprawdę odrobinkę tylko.