22-03-2022, 03:58 AM
Uśmiechnął się odrobinkę szerzej, kiedy wyraźnie zaskoczona dziewczyna drgnęła i spojrzała na niego... chyba statystycznie dłużej milcząc, niż przeciętny człowiek zaczepiony nagle na ulicy. Ale jako że Pascal statystykiem nie jest i ani mu w głowie kontemplacje czasu poświęconego na procesy myślowe i przetrawienie zaskoczenia, zwolnił jedynie nieco kroku, żeby nie potknęła się o własne nogi, skoro się nie zatrzymała. I z wolna, stopniowo zrównał się z nią, kontynuując ten spacer teraz wspólnie. Może trochę bezczelnie wpakowując się w jej chwilę samotności.
Kiwnął głową, kiedy w końcu się odezwała i przedstawiła swoje znalezisko, choć tak naprawdę nie był aż tak zainteresowany tytułem. Znacznie bardziej zainteresowany był jej osobą, bo... cóż, bo podobnie jak on jest nowa w Hogwarcie. W dodatku ładna z niej dziewczyna, a Pascal zaczął zauważać, że chyba rozwija w sobie wyjątkowe zainteresowanie blondynkami. Chociażby na szczeblu koleżeńskim, oczywiście.
- Interesujące. Może powinienem uważniej patrzeć pod nogi i też znajdę jakiś prezent powitalny? - Niby zadał jej pytanie, ale właściwie to jego ton sugerował, że wcale nie oczekuje odpowiedzi, a jedynie uprzejmie kontynuuje rozmowę, żeby zaraz zwinnie przekierować ją na inne tory, bliższe poznaniu i zawiązaniu koleżeńskiej relacji, niż randomowego small talk'u.
Zwyczajowo dla siebie, nie porzucił swojego francuskiego akcentu, mimo że naprawdę potrafił mówić po angielsku bez naleciałości swojego języka ojczystego. Co najwyżej załagodził go na tyle, żeby nie brzmieć jak przerysowany bagieciarz w berecie zachwycający się Big Benem. Mówił z gracją i elegancją, pieszcząc te sylaby, które miały być wypieszczone, żeby brzmieć atrakcyjnie. Tak, Pascal zdążył zauważyć, że jego francuski akcent otwiera wiele drzwi i pobudza ciekawość.
- Oui, moja rodzina dopiero przeprowadziła się do Wielkiej Brytanii. - Spojrzał na zaproponowaną czekoladę, po czym podniósł wzrok na dziewczynę, jakby w ten sposób upewniając się, czy naprawdę chciała podzielić się słodyczem. Dopiero wtedy z pozorną, dobrze wyważoną nieśmiałością ułamał sobie niewielki kawałek. - Merci. - I już-już skierował czekoladę do ust, ale zanim tam trafiła, zachłysnął się odrobiną powietrza, po czym westchnął niby w politowaniu dla siebie samego. - Pardonne-moi, gdzie moje maniery. Przecież nie mieliśmy jeszcze okazji ze sobą rozmawiać, chociaż mamy razem zajęcia. Jestem Pascal Boleyn, miło mi w końcu osobiście cię poznać. - Wyciągnął w jej kierunku otwartą luźno dłoń, skierowaną nieco wnętrzem do góry, żeby w typowo gentlemańskim geście schylić się nieco i "ucałować" - ledwo musnąć wargami tak naprawdę - damską dłoń, kiedy tylko zostanie podana.
Kiwnął głową, kiedy w końcu się odezwała i przedstawiła swoje znalezisko, choć tak naprawdę nie był aż tak zainteresowany tytułem. Znacznie bardziej zainteresowany był jej osobą, bo... cóż, bo podobnie jak on jest nowa w Hogwarcie. W dodatku ładna z niej dziewczyna, a Pascal zaczął zauważać, że chyba rozwija w sobie wyjątkowe zainteresowanie blondynkami. Chociażby na szczeblu koleżeńskim, oczywiście.
- Interesujące. Może powinienem uważniej patrzeć pod nogi i też znajdę jakiś prezent powitalny? - Niby zadał jej pytanie, ale właściwie to jego ton sugerował, że wcale nie oczekuje odpowiedzi, a jedynie uprzejmie kontynuuje rozmowę, żeby zaraz zwinnie przekierować ją na inne tory, bliższe poznaniu i zawiązaniu koleżeńskiej relacji, niż randomowego small talk'u.
Zwyczajowo dla siebie, nie porzucił swojego francuskiego akcentu, mimo że naprawdę potrafił mówić po angielsku bez naleciałości swojego języka ojczystego. Co najwyżej załagodził go na tyle, żeby nie brzmieć jak przerysowany bagieciarz w berecie zachwycający się Big Benem. Mówił z gracją i elegancją, pieszcząc te sylaby, które miały być wypieszczone, żeby brzmieć atrakcyjnie. Tak, Pascal zdążył zauważyć, że jego francuski akcent otwiera wiele drzwi i pobudza ciekawość.
- Oui, moja rodzina dopiero przeprowadziła się do Wielkiej Brytanii. - Spojrzał na zaproponowaną czekoladę, po czym podniósł wzrok na dziewczynę, jakby w ten sposób upewniając się, czy naprawdę chciała podzielić się słodyczem. Dopiero wtedy z pozorną, dobrze wyważoną nieśmiałością ułamał sobie niewielki kawałek. - Merci. - I już-już skierował czekoladę do ust, ale zanim tam trafiła, zachłysnął się odrobiną powietrza, po czym westchnął niby w politowaniu dla siebie samego. - Pardonne-moi, gdzie moje maniery. Przecież nie mieliśmy jeszcze okazji ze sobą rozmawiać, chociaż mamy razem zajęcia. Jestem Pascal Boleyn, miło mi w końcu osobiście cię poznać. - Wyciągnął w jej kierunku otwartą luźno dłoń, skierowaną nieco wnętrzem do góry, żeby w typowo gentlemańskim geście schylić się nieco i "ucałować" - ledwo musnąć wargami tak naprawdę - damską dłoń, kiedy tylko zostanie podana.