23-03-2022, 07:51 PM
Nie był tak pilnym uczniem, jak wielu osobom się wydawało. Nie był bowiem fanem zapychania sobie głowy informacjami, które w jego mniemaniu na nic miały mu się przydać. Nic dziwnego, że wiele przedmiotów ignorował, nie chcąc poświęcać im uwagi bardziej, niż to było konieczne, by je zaliczyć i móc w przyszłości obrać ścieżkę, jaką się planowało. Nijak nie rozumiał, czemu przekreślano szanse młodzieży już w czasach szkolnych, ale najwidoczniej kogoś wyżej bawiło patrzenia, jak co poniektórzy miotają się wewnętrznie.
Wgryzł się w jabłko, które zostało mu ze śniadania i skierował się w stronę sali eliksirów. To właśnie one należały do grona przedmiotów, których się uczył. Tak serio, serio, chociaż świadków wielu nie miał - wszak preferował samotne chłonięcie wiedzy.
Rozejrzał się leniwie po klasie i skinął nauczycielce głową, nie zastanawiając się nawet czy mu odpowie. Nawet mu na tym nie zależało, bo jego wzrok skupił się na kimś zupełnie innym.
Siedział plecami, pewnie nie zdając sobie sprawy z jego obecności. Unikał go, nie trzeba było być orłem, by się zorientować. jedno jednak było pewne - Moona ignorować nie należało, tym bardziej, jeśli on sam nie wyrażał na to zgody.
Nie było mowy, by przeszedł obok niego obojętnie. Obierając za cel miejsce w ostatnim rzędzie, w którym siedział Philip podszedł do ławki, dłonią, niby przypadkiem, muskając plecy młodszego Ślizgona. Zaraz klapnął tyłkiem obok Noah, Krukona, który chyba wylądował nie w tym gnieździe, co powinien.
Ogarnął rzeczy, ogarnął składniki i był gotowy do warzenia eliksiru.
Szkoda, że ten nie chciał współpracować, co ostatecznie skończyło się dla niego mglistą ślepotą. Cóż, plus taki, że nie będzie musiał patrzeć na twarze debili na około. Minus, że twarzy buntowniczego młodzieńca też nie będzie miał okazji zlustrować.
Pierwszy składnik: 9-6+1=4
Efekt uboczny: 3 (słabo widzi)
Wgryzł się w jabłko, które zostało mu ze śniadania i skierował się w stronę sali eliksirów. To właśnie one należały do grona przedmiotów, których się uczył. Tak serio, serio, chociaż świadków wielu nie miał - wszak preferował samotne chłonięcie wiedzy.
Rozejrzał się leniwie po klasie i skinął nauczycielce głową, nie zastanawiając się nawet czy mu odpowie. Nawet mu na tym nie zależało, bo jego wzrok skupił się na kimś zupełnie innym.
Siedział plecami, pewnie nie zdając sobie sprawy z jego obecności. Unikał go, nie trzeba było być orłem, by się zorientować. jedno jednak było pewne - Moona ignorować nie należało, tym bardziej, jeśli on sam nie wyrażał na to zgody.
Nie było mowy, by przeszedł obok niego obojętnie. Obierając za cel miejsce w ostatnim rzędzie, w którym siedział Philip podszedł do ławki, dłonią, niby przypadkiem, muskając plecy młodszego Ślizgona. Zaraz klapnął tyłkiem obok Noah, Krukona, który chyba wylądował nie w tym gnieździe, co powinien.
Ogarnął rzeczy, ogarnął składniki i był gotowy do warzenia eliksiru.
Szkoda, że ten nie chciał współpracować, co ostatecznie skończyło się dla niego mglistą ślepotą. Cóż, plus taki, że nie będzie musiał patrzeć na twarze debili na około. Minus, że twarzy buntowniczego młodzieńca też nie będzie miał okazji zlustrować.