25-03-2022, 06:59 PM
William nie miał pojęcia, że uraził jakoś April. Generalnie w sumie rzadko miał świadomość, że kogoś obraża, bo niemal nigdy nie robił tego celowo. Może i bywał bezczelny, to tak, ale nigdy nie chciał źle! Jedynie granice przyzwoitości miał gdzieś indziej. Nie przekraczał też granic czerwonych bez pozwolenia, zatem przestrzeni osobistej. Wbrew pozorom wiedział co to szacunek do drugiej osoby, choć pewnie wiele osób w to wątpi z czystej złośliwości.
Uśmiechnął się do niej lekko na jej podziękowanie, szczerze przyjaźnie. Lubił pomagać! Szczególnie gdy było to doceniane, i jakoś tak sprawiało, że czuł się bardziej, hm... Akceptowany. Albo może chociaż na dobrej drodze do tego. Poza tym fajnie czasem usłyszeć aprobatę zamiast znacznie częstszego opierdolu.
- Nie ma problemu. - Powiedział krótko. Przytroczył zwierzę linką do krat innego boksu żeby grzecznie stało, po czym pogłaskał je lekko po łbie, zastanawiając się nad przypuszczeniem April. Chwilę wodził spojrzeniem po zwierzęciu przy tym.
- W zasadzie nie aż tak. Znaczy, są inne w granicach wszystkich zwierząt, które porównuje się do obrazków. Ale i tak robią wrażenie, inaczej jest patrzeć na zdjęcie, a inaczej mieć przed sobą całkiem sporego konia.
Nawet nie zauważył urazy April. Może to dlatego, że w tej kwestii miał spostrzegawczość kamienia, a może dlatego, że Ape patrzyła na niego dziwnie non stop, była wiecznie zmieszana, zawstydzona albo pochodne. Chyba po prostu przyjął jako normę, że nie patrzyła na niego "normalnie". Nie to żeby jakoś był urażony, po prostu taka była wstydliwa. Z jakiegoś powodu i tak ją lubił, przy bliższym poznaniu okazywała się sympatyczna. A po imprezie na początku roku nawet okazało się, że ma też drugą, bardzo głęboko schowaną i zakopaną, stronę. I to całkiem rozrywkową! Tamtą April polubił nawet bardziej, chociaż wolał żeby już go nie macała po pijaku. O dziwo, bo nie jeden facet pewnie by się ucieszył, a może nawet trochę wykorzystał sytuację. On wykorzystał tylko temat do koleżeńskich przytyków.
- To zostawię go tu i powiedz mi jak skończysz z tym boksem. - Powiedział, patrząc na nią, po czym rzucając ostatnie spojrzenie na testrala, odszedł do boksu obok. Koni w jego boksach nie wyprowadzał, bo je widział, nie było potrzeby ich wyganiać skoro mógł je omijać. Z niezadowoleniem jednak spostrzegł, że poszycie jest wyłożone słomą. Jak niewygodnie... Bez narzekania, jednak z cichym westchnieniem wyrażającym niezadowolenie, zabrał się więc do pracy.
Uśmiechnął się do niej lekko na jej podziękowanie, szczerze przyjaźnie. Lubił pomagać! Szczególnie gdy było to doceniane, i jakoś tak sprawiało, że czuł się bardziej, hm... Akceptowany. Albo może chociaż na dobrej drodze do tego. Poza tym fajnie czasem usłyszeć aprobatę zamiast znacznie częstszego opierdolu.
- Nie ma problemu. - Powiedział krótko. Przytroczył zwierzę linką do krat innego boksu żeby grzecznie stało, po czym pogłaskał je lekko po łbie, zastanawiając się nad przypuszczeniem April. Chwilę wodził spojrzeniem po zwierzęciu przy tym.
- W zasadzie nie aż tak. Znaczy, są inne w granicach wszystkich zwierząt, które porównuje się do obrazków. Ale i tak robią wrażenie, inaczej jest patrzeć na zdjęcie, a inaczej mieć przed sobą całkiem sporego konia.
Nawet nie zauważył urazy April. Może to dlatego, że w tej kwestii miał spostrzegawczość kamienia, a może dlatego, że Ape patrzyła na niego dziwnie non stop, była wiecznie zmieszana, zawstydzona albo pochodne. Chyba po prostu przyjął jako normę, że nie patrzyła na niego "normalnie". Nie to żeby jakoś był urażony, po prostu taka była wstydliwa. Z jakiegoś powodu i tak ją lubił, przy bliższym poznaniu okazywała się sympatyczna. A po imprezie na początku roku nawet okazało się, że ma też drugą, bardzo głęboko schowaną i zakopaną, stronę. I to całkiem rozrywkową! Tamtą April polubił nawet bardziej, chociaż wolał żeby już go nie macała po pijaku. O dziwo, bo nie jeden facet pewnie by się ucieszył, a może nawet trochę wykorzystał sytuację. On wykorzystał tylko temat do koleżeńskich przytyków.
- To zostawię go tu i powiedz mi jak skończysz z tym boksem. - Powiedział, patrząc na nią, po czym rzucając ostatnie spojrzenie na testrala, odszedł do boksu obok. Koni w jego boksach nie wyprowadzał, bo je widział, nie było potrzeby ich wyganiać skoro mógł je omijać. Z niezadowoleniem jednak spostrzegł, że poszycie jest wyłożone słomą. Jak niewygodnie... Bez narzekania, jednak z cichym westchnieniem wyrażającym niezadowolenie, zabrał się więc do pracy.