03-02-2021, 12:51 AM
Zainteresowanie rzeczami pozornie niedostępnymi zawsze było dla Jaspera jedną z bardziej charakterystycznych cech. Po co zdobywać coś, co jest łatwodostępne dla każdego i niemalże na wyciągnięcie ręki, kiedy można postarać się o coś unikatowego. Ambicja, tak właściwa dla Ślizgonów, wypełniała go czasami aż do granic możliwości. Mowa nie tylko o nauce czy jakichś wyróżnieniach, bo Jasper w zasadzie kujonem nie był; niemniej czerpał dużą satysfakcję z uczenia się trudniejszych zaklęć, z opanowania czegoś skomplikowanego. Ta chęć zdobywania szczytów zamiast pagórków oddziaływała w zasadzie na każdą sferę jego życia, w tym tę związaną z relacjami damsko-męskimi. Kimże byłby, gdyby wyciągnął rękę tylko po to, co przychodzi łatwo i samo kładzie się na srebrnym półmisku? Jak chociażby te wszystkie lepiące się do niego, nużące koleżanki ze Slytherinu. To, czego nienawidził w ludziach najbardziej, to ich przewidywalne, żałosne zachowania, zdecydowanie lepiej działał na niego suspens, ognisty temperament i nieprzewidywalność.
I właśnie dlatego w ubiegłym roku szkolnym zainteresował się Liv.
Można by pomyśleć, że dzielące ich aż trzy lata różnicy to przepaść nie do przeskoczenia, a Reagan powinna być dla Jaspera trzpiotką. Wystarczyło jednak kilka razy, gdy widział ją w akcji - raz, gdy rzucała na kogoś klątwę na środku zatłoczonych schodów. Innym razem tak zgasiła chłopaka, który chyba - sądząc po jej słowach - próbował zaprosić ją na randkę, że Jasper przez dobre kilka minut nie mógł wyjść z podziwu, jak można przelać w słowa tyle jadu i jednocześnie nawet nie zmienić za bardzo mimiki twarzy. Nic dziwnego, że niejako ją sobie upatrzył i raz na jakiś czas obdarzał podobnym tekstem, jak teraz, nie narzucając jej się jednak zbyt natarczywie.
— Czy ja cię podrywam? Ależ Lycoris, przecież tylko chciałem pomóc! — Uniósł dłonie w obronnym geście i popatrzył na nią z góry z uśmiechem, który jednak nie sięgał jego oczu. — Jakiej książki potrzebujesz, wystarczy, że poprosisz, a ci ją sięgnę.
I właśnie dlatego w ubiegłym roku szkolnym zainteresował się Liv.
Można by pomyśleć, że dzielące ich aż trzy lata różnicy to przepaść nie do przeskoczenia, a Reagan powinna być dla Jaspera trzpiotką. Wystarczyło jednak kilka razy, gdy widział ją w akcji - raz, gdy rzucała na kogoś klątwę na środku zatłoczonych schodów. Innym razem tak zgasiła chłopaka, który chyba - sądząc po jej słowach - próbował zaprosić ją na randkę, że Jasper przez dobre kilka minut nie mógł wyjść z podziwu, jak można przelać w słowa tyle jadu i jednocześnie nawet nie zmienić za bardzo mimiki twarzy. Nic dziwnego, że niejako ją sobie upatrzył i raz na jakiś czas obdarzał podobnym tekstem, jak teraz, nie narzucając jej się jednak zbyt natarczywie.
— Czy ja cię podrywam? Ależ Lycoris, przecież tylko chciałem pomóc! — Uniósł dłonie w obronnym geście i popatrzył na nią z góry z uśmiechem, który jednak nie sięgał jego oczu. — Jakiej książki potrzebujesz, wystarczy, że poprosisz, a ci ją sięgnę.