27-03-2022, 10:38 AM
Każdy, kto znał Cassie wiedział, że dziewczyna miała niebywałe szczęście, jak również ponadprzeciętne umiejętności do pakowania się w różnego rodzaju kłopoty. Aż dziw ogarniał człowieka na samą myśl o tym, jak ktoś taki ostatecznie skończył z odznaką prefekta, mając obowiązek czuwania nad innymi. Najwidoczniej jednak dyrektor miał jakiś cel, skoro postanowił nagrodzić właśnie ją.
Tego dnia, tuż po zajęciach, pomimo niezbyt przyjemnej pogody panującej za oknem, postanowiła zażyć trochę świeżego powietrza, szukając przy tym inspiracji do swojego kolejnego rysunku. Wena gdzieś uleciała i chociaż Krukonka uwielbiała szwendać się po szkole, pragnąc odkryć kolejne to zagadki zamkowych murów tak czuła, że to właśnie na błoniach uda jej się znaleźć coś, dzięki czemu kolejnych kilka godzin spędzi pochylona nad papierem szkicownika.
Wybiegła ze szkoły owinięta zaledwie cienką kurtką pozwalając by delikatna mżawka lądowała na jej włosach. Miała na ich punkcie lekką obsesję, ale liczyła, że nikt jej później nie zobaczy.
Skierowała się na błonia, kawałek dalej od dziedzińca, w miejsce, w którym istniało małe prawdopodobieństwo spotkania kogoś właśnie w tym czasie, w którym ona postanowiła tam być. Uczniowie raczej trzymali się bliżej dziedzińca, co najwyżej udając się tutaj, by polatać na miotłach. Ach, na samą myśl o Quidditchu poczuła ekscytację. Potrzebowała gry i treningów.
Westchnęła, rozkoszując się urokiem otoczenia. Nie było pięknego widoku, wszystko zostało bowiem zniszczone przez pochmurną, deszczową pogodę i lekką mgłę unoszącą się nad dolinkami. To jej jednak nie przeszkadzało.
Wspięła się na jeden z pagórków, rozglądając dookoła. Zaraz, czy ona dostrzegła jakiś ruch niedaleko siebie? Gdzieś w trawie biały kształt dał się we znaki.
Zmarszczyła lekko brwi. Kot czy coś innego? Wiedziona ciekawością popędziła za owym czymś nie biorąc pod uwagę, że trawa za sprawą deszczu była mokra i nie sprzyjała hamowaniu.
Tym oto sposobem Montrose pognała w dół nie mogąc się zatrzymać, póki coś nie postanowi jej pomóc. Liczyła, że mimo wszystko nie będzie to drzewo.
Dostrzegła samotną postać u podnóży niewielkiego wzniesienia, która mogła okazać się zbawieniem.
-Łap mnie! - krzyknęła, jednak zanim postać zareagowała, uderzyła w nią ze sporym impetem sprawiając, że oboje poturlali się kawałek niżej.
Tego dnia, tuż po zajęciach, pomimo niezbyt przyjemnej pogody panującej za oknem, postanowiła zażyć trochę świeżego powietrza, szukając przy tym inspiracji do swojego kolejnego rysunku. Wena gdzieś uleciała i chociaż Krukonka uwielbiała szwendać się po szkole, pragnąc odkryć kolejne to zagadki zamkowych murów tak czuła, że to właśnie na błoniach uda jej się znaleźć coś, dzięki czemu kolejnych kilka godzin spędzi pochylona nad papierem szkicownika.
Wybiegła ze szkoły owinięta zaledwie cienką kurtką pozwalając by delikatna mżawka lądowała na jej włosach. Miała na ich punkcie lekką obsesję, ale liczyła, że nikt jej później nie zobaczy.
Skierowała się na błonia, kawałek dalej od dziedzińca, w miejsce, w którym istniało małe prawdopodobieństwo spotkania kogoś właśnie w tym czasie, w którym ona postanowiła tam być. Uczniowie raczej trzymali się bliżej dziedzińca, co najwyżej udając się tutaj, by polatać na miotłach. Ach, na samą myśl o Quidditchu poczuła ekscytację. Potrzebowała gry i treningów.
Westchnęła, rozkoszując się urokiem otoczenia. Nie było pięknego widoku, wszystko zostało bowiem zniszczone przez pochmurną, deszczową pogodę i lekką mgłę unoszącą się nad dolinkami. To jej jednak nie przeszkadzało.
Wspięła się na jeden z pagórków, rozglądając dookoła. Zaraz, czy ona dostrzegła jakiś ruch niedaleko siebie? Gdzieś w trawie biały kształt dał się we znaki.
Zmarszczyła lekko brwi. Kot czy coś innego? Wiedziona ciekawością popędziła za owym czymś nie biorąc pod uwagę, że trawa za sprawą deszczu była mokra i nie sprzyjała hamowaniu.
Tym oto sposobem Montrose pognała w dół nie mogąc się zatrzymać, póki coś nie postanowi jej pomóc. Liczyła, że mimo wszystko nie będzie to drzewo.
Dostrzegła samotną postać u podnóży niewielkiego wzniesienia, która mogła okazać się zbawieniem.
-Łap mnie! - krzyknęła, jednak zanim postać zareagowała, uderzyła w nią ze sporym impetem sprawiając, że oboje poturlali się kawałek niżej.