27-03-2022, 10:59 AM
Im dłużej rozmawiała z nowopoznanym chłopakiem, tym bardziej rozumiała, dlaczego był tak popularny. Bo do tego wszystkiego co zostało już powiedziane, był naprawdę charyzmatyczny- nie każdy byłby w stanie ot tak podejść do obcej osoby i zagadać z taką swobodą- na tyle ciekawie, by ta druga osoba chciała rozmowę kontynuować.
Zosia na przykład nie poczuwała się posiadaczką takiego daru, dlatego trochę podziwiała takich ludzi. Co więcej, jego dystyngowane zachowanie w jakiś sposób sprawiało, że sama chciała zachowywać się lepiej w jego otoczeniu- ale na koniec dnia, jest przecież dziewczyną z małej wioski gdzieś w Polsce- nie ma niestety wiedzy o Savoir Vivre czy wszelkiego rodzaju innych konwenansach w relacjach. Zachowuj się dobrze ale nie udawaj kogoś kim nie jesteś.
No, i miał bardzo przyjemny głos. Francuski akcent ładnie splatał się z językiem angielskim- na tyle, by był wyczuwalny, ale nie zmieniał całkowicie wydźwięku słowa- co dla Zośki, która mimo wszystko dalej uczy się angielskiego, było bardzo ważne.
To natomiast kazało jej się zastanowić, czy ona ma akcent. Co prawda znalazła dziwną łatwość w naśladowaniu brytyjskiego akcentu, a niektórzy zwrócili uwagę że w momencie złości brzmi nawet trochę po szkocku; natomiast czy chciała czy nie, jej polski akcent był nadal wyczuwalny. W odróżnieniu do miękkiego brzmienia nowopoznanego chłopaka, Zosia trochę twardziej niż powinna akcentowała końcówki słów, pojedyncze spółgłoski i wszelkiego rodzaju sz, cz.
Na odpowiedź chłopaka, delikatnie pokiwała głową ze zrozumieniem. Oczywiście, coś w niej chciało się dowiedzieć więcej- z jakiego rejonu przyjechał, dlaczego się przeprowadził, czy wiele różni się Francja od Anglii- bo była jednak ciekawska z natury. Ale jednak postanowiła nie przygnieść chłopaka od samego początku lawiną pytań.
Możliwe, że zaskoczyła go nieco czekoladą, ale wyszła z założenia, że przecież to nie całkowicie obca osoba- tylko kolega z klasy z którym jeszcze nie miała czasu zamienić słowa. I gdy już miał częstować się ułamaną czekoladą, zawiesił się na chwilę i zganił niejako sam siebie.
Pascal Boleyn. Boleyn? Od Anny Boleyn?
- Oh, nie martw się, sama też mogłam o tym pomyśleć. Nazywam się Zofia Różańska, i również miło mi Cię poznać- dodała z ciepłym uśmiechem, wyciągając rękę w jego stronę, spodziewając się normalnego uścisku.
Uśmiech co prawda delikatnie ustąpił zaskoczeniu -przy asyście cichego oh które uleciało z jej ust, gdy ujął jej dłoń i ucałował, ale zaraz szybko wrócił na jej twarz. Nie spodziewała się tego zupełnie, ale w jakiś sposób cieszyła się, że coś takiego nastąpiło.
- Dobrze widzieć, że jednak ta tradycja nie wymarła całkowicie - dodała trochę ciszej, cichutko chichocząc.
Tak, zdecydowanie rozumiała dlaczego jest tak popularny. Jej samej co prawda trochę trudniej wytworzyć tak zwanego crusha- ze względu na jej, ogólnie rzecz biorąc, problemy w odczytywaniu sygnałów i symboli- ale była w sobie w stanie wyobrazić co w takim momencie mogło się dziać w głowach różnych ludzi.
Szlachcic z Francji całuje ci dłoń w porośniętej bluszczem uliczce gdy słońce powoli zachodzi za horyzont rozścielając wielobarwny welon na niebie.
To by było tyle Zośka, nic bardziej wyrwanego z harlequina ci się nie przydarzy. Teraz już tylko z górki.
Zosia na przykład nie poczuwała się posiadaczką takiego daru, dlatego trochę podziwiała takich ludzi. Co więcej, jego dystyngowane zachowanie w jakiś sposób sprawiało, że sama chciała zachowywać się lepiej w jego otoczeniu- ale na koniec dnia, jest przecież dziewczyną z małej wioski gdzieś w Polsce- nie ma niestety wiedzy o Savoir Vivre czy wszelkiego rodzaju innych konwenansach w relacjach. Zachowuj się dobrze ale nie udawaj kogoś kim nie jesteś.
No, i miał bardzo przyjemny głos. Francuski akcent ładnie splatał się z językiem angielskim- na tyle, by był wyczuwalny, ale nie zmieniał całkowicie wydźwięku słowa- co dla Zośki, która mimo wszystko dalej uczy się angielskiego, było bardzo ważne.
To natomiast kazało jej się zastanowić, czy ona ma akcent. Co prawda znalazła dziwną łatwość w naśladowaniu brytyjskiego akcentu, a niektórzy zwrócili uwagę że w momencie złości brzmi nawet trochę po szkocku; natomiast czy chciała czy nie, jej polski akcent był nadal wyczuwalny. W odróżnieniu do miękkiego brzmienia nowopoznanego chłopaka, Zosia trochę twardziej niż powinna akcentowała końcówki słów, pojedyncze spółgłoski i wszelkiego rodzaju sz, cz.
Na odpowiedź chłopaka, delikatnie pokiwała głową ze zrozumieniem. Oczywiście, coś w niej chciało się dowiedzieć więcej- z jakiego rejonu przyjechał, dlaczego się przeprowadził, czy wiele różni się Francja od Anglii- bo była jednak ciekawska z natury. Ale jednak postanowiła nie przygnieść chłopaka od samego początku lawiną pytań.
Możliwe, że zaskoczyła go nieco czekoladą, ale wyszła z założenia, że przecież to nie całkowicie obca osoba- tylko kolega z klasy z którym jeszcze nie miała czasu zamienić słowa. I gdy już miał częstować się ułamaną czekoladą, zawiesił się na chwilę i zganił niejako sam siebie.
Pascal Boleyn. Boleyn? Od Anny Boleyn?
- Oh, nie martw się, sama też mogłam o tym pomyśleć. Nazywam się Zofia Różańska, i również miło mi Cię poznać- dodała z ciepłym uśmiechem, wyciągając rękę w jego stronę, spodziewając się normalnego uścisku.
Uśmiech co prawda delikatnie ustąpił zaskoczeniu -przy asyście cichego oh które uleciało z jej ust, gdy ujął jej dłoń i ucałował, ale zaraz szybko wrócił na jej twarz. Nie spodziewała się tego zupełnie, ale w jakiś sposób cieszyła się, że coś takiego nastąpiło.
- Dobrze widzieć, że jednak ta tradycja nie wymarła całkowicie - dodała trochę ciszej, cichutko chichocząc.
Tak, zdecydowanie rozumiała dlaczego jest tak popularny. Jej samej co prawda trochę trudniej wytworzyć tak zwanego crusha- ze względu na jej, ogólnie rzecz biorąc, problemy w odczytywaniu sygnałów i symboli- ale była w sobie w stanie wyobrazić co w takim momencie mogło się dziać w głowach różnych ludzi.
Szlachcic z Francji całuje ci dłoń w porośniętej bluszczem uliczce gdy słońce powoli zachodzi za horyzont rozścielając wielobarwny welon na niebie.
To by było tyle Zośka, nic bardziej wyrwanego z harlequina ci się nie przydarzy. Teraz już tylko z górki.