27-03-2022, 06:32 PM
- Dobrze że znalazł mnie taki jeden medyk...
No dobrze, nie znała się! I co? On też nie! Nie miał podstaw, by oceniać jej stan! Wiedział tylko tyle, że spadła z miotły. Nie pytał, jak się czuje, czy może ją coś boli... Oczywiście nie odpowiedziałaby mu, ale nawet nie wyraził tego zainteresowania przed wydaniem osądu!
- Tak! - po raz pierwszy zebrała w sobie tyle siły, by podnieść na niego głos, obracając się chwiejnie ku niemu. - Bo nie jesteś lepszy od akromantuli.
Zresztą, odkąd przekroczyli próg zamku, niebezpieczeństwo zostania pożartym przez akromantule spadła do zera. Jaki argument miał wtedy? Że pożarłby ją woźny? Jakiś nauczyciel? Irytek? A może czyjś zbłąkany kot? Błagam. Czy on sam siebie słyszał, czy tylko dla niej wszystko, co mówił, brzmiało jeszcze bardziej absurdalnie niż zwykle?
Wreszcie obróciła się, by uczepiona barierki zacząć robić pierwsze, chwiejne i niepewne kroki po schodach. Ale dawała radę! Było ciężko i musiała wyglądać żałośnie, ale... A, właśnie. Nie będzie dawać mu tej satysfakcji. Ledwie po dwa schodki wyżej, wyprostowała się dumnie i obróciła głowę z powrotem ku niemu.
- Idziesz? - spytała w pierwszej kolejności, ale szybko załapała, że mógłby do źle zrozumieć. - Znaczy, w przeciwnym kierunku?
Czułaby się na pewno dużo lepiej, gdyby mogła wspinać się żałośnie po schodach bez niego w roli świadka...
No dobrze, nie znała się! I co? On też nie! Nie miał podstaw, by oceniać jej stan! Wiedział tylko tyle, że spadła z miotły. Nie pytał, jak się czuje, czy może ją coś boli... Oczywiście nie odpowiedziałaby mu, ale nawet nie wyraził tego zainteresowania przed wydaniem osądu!
- Tak! - po raz pierwszy zebrała w sobie tyle siły, by podnieść na niego głos, obracając się chwiejnie ku niemu. - Bo nie jesteś lepszy od akromantuli.
Zresztą, odkąd przekroczyli próg zamku, niebezpieczeństwo zostania pożartym przez akromantule spadła do zera. Jaki argument miał wtedy? Że pożarłby ją woźny? Jakiś nauczyciel? Irytek? A może czyjś zbłąkany kot? Błagam. Czy on sam siebie słyszał, czy tylko dla niej wszystko, co mówił, brzmiało jeszcze bardziej absurdalnie niż zwykle?
Wreszcie obróciła się, by uczepiona barierki zacząć robić pierwsze, chwiejne i niepewne kroki po schodach. Ale dawała radę! Było ciężko i musiała wyglądać żałośnie, ale... A, właśnie. Nie będzie dawać mu tej satysfakcji. Ledwie po dwa schodki wyżej, wyprostowała się dumnie i obróciła głowę z powrotem ku niemu.
- Idziesz? - spytała w pierwszej kolejności, ale szybko załapała, że mógłby do źle zrozumieć. - Znaczy, w przeciwnym kierunku?
Czułaby się na pewno dużo lepiej, gdyby mogła wspinać się żałośnie po schodach bez niego w roli świadka...