27-03-2022, 08:05 PM
Nie jedna osoba słysząc jego szczerze beztroską odpowiedź była dziwnie zmieszana i po prostu niezręczna. Jedynie po trochu to rozumiał, bo przecież okazywał całym sobą, że to nic takiego, ale chociaż był do tego przyzwyczajony. Czy powstrzymywało go to przed bezpośrednią odpowiedzią? Nie. Nigdy. Wychodził z założenia, że zadając pytanie ktoś musi chcieć znać odpowiedź, a jak nie chce, powinien nauczyć się nie pytać. On nie miał nic do ukrycia.
- Nie panikuj, to nic takiego. Może gdybym pamiętał cokolwiek, a tak... - Wzruszył znowu niedbale ramionami. - Nie ma to dla mnie znaczenia. Poza tym, to chyba teoretycznie ta lepsza opcja, bo jakby porzucili mnie z egoizmu to musiałbym się nad sobą użalać, a tak, mogę z czystym sumieniem sobie darować ten etap.
Harsh but true. Może powinien bardziej nad tym rozkminiać. Może gdzieś w głębi, w nim, jest jakiś żal, złość, cokolwiek. Może miało to związek z jego dużą potrzebą uwagi, jaka by nie była, i poczuciem, że jest jednym z miliona, ot puchem, i ine przykładał do siebie i swojej przyszłości większej wagi. Ale w jawnej świadomości nie obchodzili go jego rodzice. Za to obchodzili go ci, którzy byli obecni w jego życiu.
Nie spodziewał się, o dziwo, że April tak spanikuje na to, że ot podszedł do boksu. Zmarszczył lekko brwi, zawieszając na niej wzrok pod wpływem nagłej myśli, że dziewczyna zachowuje się jakby nie tylko się wstydziła, ale się go bała. Tak dosłownie. Ale nic złego jej przecież nigdy nie zrobił, tylko się droczył... Nie był obrażalski, ale z jakiegoś powodu go to trochę jednak uraziło. Żeby chociaż zasłużył sobie na podobną renomę! Spojrzał jak podnosi łopatę, odrobinę większą od jego łopaty. Ciut tylko, ale też nie wyglądała na ciężką. Jego nie była. Bijąc się chwilę z myślami między obrażeniem a naturalną dla siebie troską, bez słowa podszedł do niej by wziąć od niej łopatę, ot bez pytania. I wtedy okazało się, że jest dużo cięższa! Nie wiedział co za pech akurat April podarował to narzędzie, a nie lżejsze, ale bez wahania podał jej swoją łopatę.
- Ta jest lżejsza. - Wyjaśnił, po czym zabierając cięższą, skierował się ku "swoim" boksom. Przy wyjściu jednak z boksu, jaki Ape sprzątała, obejrzał się na nią w wachaniu czy mówić to, co pomyślał. Bo może po prostu dziewczyna miała jakieś słabe przeżycia z facetami? W końcu raczej trzymała się od takowych z daleka, a Heather zdawała się mimo wszystko chronić ją jak jakaś smoczyca. Może była w tym jakaś trauma, przeżycie bolesne czy właśnie w pewien sposób... Cóż, agresywne? - Nie musisz się mnie tak bać, gdybym chciał cię jakkolwiek skrzywdzić, chyba już dawno by tak było.
Z tymi słowami, nie czekając na odpowiedź, poszedł do kolejnego boksu, zajmując się pracą. Nie był z tych opierdalających się, jak trzeba, potrafił wykonać dużo pracy i to dobrze, a nie na odwal.
- Nie panikuj, to nic takiego. Może gdybym pamiętał cokolwiek, a tak... - Wzruszył znowu niedbale ramionami. - Nie ma to dla mnie znaczenia. Poza tym, to chyba teoretycznie ta lepsza opcja, bo jakby porzucili mnie z egoizmu to musiałbym się nad sobą użalać, a tak, mogę z czystym sumieniem sobie darować ten etap.
Harsh but true. Może powinien bardziej nad tym rozkminiać. Może gdzieś w głębi, w nim, jest jakiś żal, złość, cokolwiek. Może miało to związek z jego dużą potrzebą uwagi, jaka by nie była, i poczuciem, że jest jednym z miliona, ot puchem, i ine przykładał do siebie i swojej przyszłości większej wagi. Ale w jawnej świadomości nie obchodzili go jego rodzice. Za to obchodzili go ci, którzy byli obecni w jego życiu.
Nie spodziewał się, o dziwo, że April tak spanikuje na to, że ot podszedł do boksu. Zmarszczył lekko brwi, zawieszając na niej wzrok pod wpływem nagłej myśli, że dziewczyna zachowuje się jakby nie tylko się wstydziła, ale się go bała. Tak dosłownie. Ale nic złego jej przecież nigdy nie zrobił, tylko się droczył... Nie był obrażalski, ale z jakiegoś powodu go to trochę jednak uraziło. Żeby chociaż zasłużył sobie na podobną renomę! Spojrzał jak podnosi łopatę, odrobinę większą od jego łopaty. Ciut tylko, ale też nie wyglądała na ciężką. Jego nie była. Bijąc się chwilę z myślami między obrażeniem a naturalną dla siebie troską, bez słowa podszedł do niej by wziąć od niej łopatę, ot bez pytania. I wtedy okazało się, że jest dużo cięższa! Nie wiedział co za pech akurat April podarował to narzędzie, a nie lżejsze, ale bez wahania podał jej swoją łopatę.
- Ta jest lżejsza. - Wyjaśnił, po czym zabierając cięższą, skierował się ku "swoim" boksom. Przy wyjściu jednak z boksu, jaki Ape sprzątała, obejrzał się na nią w wachaniu czy mówić to, co pomyślał. Bo może po prostu dziewczyna miała jakieś słabe przeżycia z facetami? W końcu raczej trzymała się od takowych z daleka, a Heather zdawała się mimo wszystko chronić ją jak jakaś smoczyca. Może była w tym jakaś trauma, przeżycie bolesne czy właśnie w pewien sposób... Cóż, agresywne? - Nie musisz się mnie tak bać, gdybym chciał cię jakkolwiek skrzywdzić, chyba już dawno by tak było.
Z tymi słowami, nie czekając na odpowiedź, poszedł do kolejnego boksu, zajmując się pracą. Nie był z tych opierdalających się, jak trzeba, potrafił wykonać dużo pracy i to dobrze, a nie na odwal.