27-03-2022, 09:00 PM
Heather również nie mogła się skupić zbytnio na zajęciach, choć z zupełnie innego powodu. Znaczy, między innymi z powodu Noah obok i świadomości pełni lada dzień. Bardzo dobrze znała jego potrzeby w tym czasie, szczególnie wtedy, i choć o nie nie prosił wprost, sama starała się być wtedy dla niego dostępną, na wyłączność. Jesli mogła, chciała mu ulżyć tak bardzo, jak tylko było to możliwe.
Dziś jednak dodatkowo żyło w niej dużo frustracji i rozproszonej uwagi. Starała się skupić na Noah albo na zajęciach, jej umysł jednak mimowolnie zataczał koło wokół tych tematów i wracał do niewiekiej buteleczki w torebce. Buteleczki z substancją, która zdawała się kusić, wołać, przypominać o sobie. powtarzała sobie od tygodnia, że to jedynie przyzwyczajenie, bo pod wpływem jest taka... Rozluźniona. I wszystko jest fajniejsze, i jakoś w ogóle jest inaczej. Skupienie też działało jak należy! Ale przecież ostatecznie minie, tak jak ochota na słodycze przed okresem - po prostu jej przejdzie i przerzuci się na cokolwiek innego, może właśnie czekoladę. A jednak każdy dzień zdawał się nie lepszy, a gorszy, trudniejszy, bardziej wymagający od niej walki niż po prostu odmawiania samej sobie.
Nerwowość i złość wręcz, może na bezsilność, a może na braki pewnego składnika we krwi, mogła uciszyć na dwa sposoby: ulec pokusie lub rozproszyć ją wystarczająco silnym bodźcem. Noah był do drugiego wyjścia strzałem w dziesiątkę. Wyglądało na to, że dzisiaj oboje mieli potrzeby o takim samym natężeniu. Heather tylko rzuciła do April gdy zajęcia się zakończyły, że zobaczą się później, i sprawnie zbierając swoje rzeczy w garści i wrzucając do torebki, podążyłą za Noah, ściskając jego dłoń. Trochę czuła się jakby tonęła w czymś, w jakimś dziwnym poczuciu przegranej w swojej głowie, a Krukon był jedynym, co dzisiaj ją trzymało ponad taflą wody. Nie chciała żadnych gier wstępnych, chciała poczuć, chciała emocji i doświadczeń. Dlatego odpowiedziała na jego namiętność z równą intensywnością, nie bawiąc się w półśrodki. Cholera, potrzebowała tego tak samo bardzo!
Miała nadzieję, że mu ulżyło, ostatecznie. Czuła, że jest nieco bardziej rozluźniony gdy leżeli na kanapie i odpoczywali, a jednak nie mogła zajrzeć mu do głowy i sprawdzić. Niekoniecznie też mogła zapytać, bo choć nie była pewna czy Noah domyśla się, że ona wie o jego sekrecie, to jednak nie było to wypowiedziane i kazało zakładać, że nie wie. Jej w każdym razie nieco faktycznie pomogło. Może nie tak, jak miała nadzieję, że pomoże (czyli magiczne unicestwienie martwiącego problemu), ale fakt, że byłą spokojniejsza, na tę chwilę, jakby znowu mogła oddychać.
- To były moje plany. - Powiedziała szczerze, z policzkiem ułożonym na jego ramieniu w przytuleniu. - Cieszę się, że akurat miałeś takie same. - Dodała, lekko klepiąc go dłonią po piersi, na której leżała. - Nigdy nie zawodzisz, muszę ci to przyznać. Jak na faceta, całkiem podnosisz poziom waszego gatunku.
Naturalnie się z nim droczyła, ot taki seksistowski żarcik.
Dziś jednak dodatkowo żyło w niej dużo frustracji i rozproszonej uwagi. Starała się skupić na Noah albo na zajęciach, jej umysł jednak mimowolnie zataczał koło wokół tych tematów i wracał do niewiekiej buteleczki w torebce. Buteleczki z substancją, która zdawała się kusić, wołać, przypominać o sobie. powtarzała sobie od tygodnia, że to jedynie przyzwyczajenie, bo pod wpływem jest taka... Rozluźniona. I wszystko jest fajniejsze, i jakoś w ogóle jest inaczej. Skupienie też działało jak należy! Ale przecież ostatecznie minie, tak jak ochota na słodycze przed okresem - po prostu jej przejdzie i przerzuci się na cokolwiek innego, może właśnie czekoladę. A jednak każdy dzień zdawał się nie lepszy, a gorszy, trudniejszy, bardziej wymagający od niej walki niż po prostu odmawiania samej sobie.
Nerwowość i złość wręcz, może na bezsilność, a może na braki pewnego składnika we krwi, mogła uciszyć na dwa sposoby: ulec pokusie lub rozproszyć ją wystarczająco silnym bodźcem. Noah był do drugiego wyjścia strzałem w dziesiątkę. Wyglądało na to, że dzisiaj oboje mieli potrzeby o takim samym natężeniu. Heather tylko rzuciła do April gdy zajęcia się zakończyły, że zobaczą się później, i sprawnie zbierając swoje rzeczy w garści i wrzucając do torebki, podążyłą za Noah, ściskając jego dłoń. Trochę czuła się jakby tonęła w czymś, w jakimś dziwnym poczuciu przegranej w swojej głowie, a Krukon był jedynym, co dzisiaj ją trzymało ponad taflą wody. Nie chciała żadnych gier wstępnych, chciała poczuć, chciała emocji i doświadczeń. Dlatego odpowiedziała na jego namiętność z równą intensywnością, nie bawiąc się w półśrodki. Cholera, potrzebowała tego tak samo bardzo!
Miała nadzieję, że mu ulżyło, ostatecznie. Czuła, że jest nieco bardziej rozluźniony gdy leżeli na kanapie i odpoczywali, a jednak nie mogła zajrzeć mu do głowy i sprawdzić. Niekoniecznie też mogła zapytać, bo choć nie była pewna czy Noah domyśla się, że ona wie o jego sekrecie, to jednak nie było to wypowiedziane i kazało zakładać, że nie wie. Jej w każdym razie nieco faktycznie pomogło. Może nie tak, jak miała nadzieję, że pomoże (czyli magiczne unicestwienie martwiącego problemu), ale fakt, że byłą spokojniejsza, na tę chwilę, jakby znowu mogła oddychać.
- To były moje plany. - Powiedziała szczerze, z policzkiem ułożonym na jego ramieniu w przytuleniu. - Cieszę się, że akurat miałeś takie same. - Dodała, lekko klepiąc go dłonią po piersi, na której leżała. - Nigdy nie zawodzisz, muszę ci to przyznać. Jak na faceta, całkiem podnosisz poziom waszego gatunku.
Naturalnie się z nim droczyła, ot taki seksistowski żarcik.