28-03-2022, 02:29 PM
Oczywiście miał rację - nie powinien w to wierzyć.
Ale Harper wierzyła. Była absolutnie przekonana o własnej sile, niezniszczalności i przecież nie będzie okazywała słabości przed kimś takim jak Cavington! Przecież ten upadek w lesie będzie wypominał jej do końca szkoły... Przynajmniej nie będzie dodatkowo tak wesoło chwil, jak bohatersko zaniósł ją do Skrzydła Szpitalnego. Właściwie, jak tak teraz na niego patrzyła, wydawało jej się, że wcale nie będzie chciał tego wspominać.
Zaraz zresztą zawiesiła na nim wzrok i zacisnęła mocno usta... Och, jak bardzo chciałaby teraz krzyknąć i zwrócić na nich uwagę, tylko po to, by narobić mu problemów. Gdyby tylko miała pewność, że nie spotka jej w związku z tym nic gorszego, niż szlaban, mogłaby się poświęcić. Nie chciała natomiast poświęcić swoich marzeń dotyczących Quidditcha - w tym argumencie akurat ją miał.
- Ale ty już zasługujesz... - szepnęła, zupełnie jakby tym razem mówiła bardziej do siebie, albo miała nadzieję, że na to już nie odpowie.
Towarzystwo Ślizgona było męczące na co dzień. A kiedy była obolała, zmęczona i brudna, było tylko gorzej. Na szczęście nie była świadoma, jak kiepsko wygląda... W przeciwnym wypadku z pewnością przejęłaby się też tym.
- Tobą gardzę - sprostowała od razu, wspinając się kolejne parę schodków.
I oczywiście, gdy tylko mieli zbliżać się do Skrzydła Szpitalnego, ona zwróciła się ku kolejnym schodom, by uparcie zmierzać do dormitorium.
Ale Harper wierzyła. Była absolutnie przekonana o własnej sile, niezniszczalności i przecież nie będzie okazywała słabości przed kimś takim jak Cavington! Przecież ten upadek w lesie będzie wypominał jej do końca szkoły... Przynajmniej nie będzie dodatkowo tak wesoło chwil, jak bohatersko zaniósł ją do Skrzydła Szpitalnego. Właściwie, jak tak teraz na niego patrzyła, wydawało jej się, że wcale nie będzie chciał tego wspominać.
Zaraz zresztą zawiesiła na nim wzrok i zacisnęła mocno usta... Och, jak bardzo chciałaby teraz krzyknąć i zwrócić na nich uwagę, tylko po to, by narobić mu problemów. Gdyby tylko miała pewność, że nie spotka jej w związku z tym nic gorszego, niż szlaban, mogłaby się poświęcić. Nie chciała natomiast poświęcić swoich marzeń dotyczących Quidditcha - w tym argumencie akurat ją miał.
- Ale ty już zasługujesz... - szepnęła, zupełnie jakby tym razem mówiła bardziej do siebie, albo miała nadzieję, że na to już nie odpowie.
Towarzystwo Ślizgona było męczące na co dzień. A kiedy była obolała, zmęczona i brudna, było tylko gorzej. Na szczęście nie była świadoma, jak kiepsko wygląda... W przeciwnym wypadku z pewnością przejęłaby się też tym.
- Tobą gardzę - sprostowała od razu, wspinając się kolejne parę schodków.
I oczywiście, gdy tylko mieli zbliżać się do Skrzydła Szpitalnego, ona zwróciła się ku kolejnym schodom, by uparcie zmierzać do dormitorium.