03-04-2022, 12:23 AM
Z pewnością całe spotkanie poszłoby w zupełnie innym kierunku, gdyby tylko nie nieproszone towarzystwo... A przynajmniej nieproszone przez Philipa. I trudno powiedzieć, w jakim właściwie to kierunku zmierzało. Zdaje się, że nawet, gdyby mieli nieco więcej czasu, młodszy chłopak nieprędko byłby w stanie coś z siebie wydusić. Raczej odbywał wewnętrzną walkę pomiędzy faktycznym pragnieniem aprobaty, a zdrowym rozsądkiem. Niestety to właśnie ten drugi czynnik wpływał na niego tak, że nie był w stanie w pełni uwierzyć słowom Aarona. Budziły w nim co najwyżej płomyczek nadziei, który po każdej podobnej wypowiedzi tlił się kolejne dni.
I może tym razem też poczułby to przyjemne ciepło. Może nawet zostałoby dodatkowo podsycone kolejnymi komentarzami... Ale jakaś durna laska przyszła. Najwyraźniej na durne polecenie, durnego-...
Jak więc mógł kłócić się ze swoim zdrowym rozsądkiem? Jak mógł nie wierzyć, że wrabiał go w coś głupiego? Robił z niego debila, prawda?
Przynajmniej odpowiednio go podjudzili. A o ile Moona słuchał jeszcze z pewną powagą, o tyle do dziewczyny zaraz uśmiechnął się ironicznie, wstając wreszcie. Może niewiele to dało, ale potrafił odszczeknąć się losowym osobom, które nic dla niego nie znaczyły... I może kiedyś równie sprawnie zacznie odpowiadać starszemu Ślizgonowi bez wkładu innych osób w rozmowę.
- Umowa była inna - zaczął, na moment spuszczając wzrok na podłogę, zupełnie jakby znów się spłoszył.
Nie tym razem. Po krótkiej pauzie spojrzał z powrotem na Aarona.
- Miałem oglądać cię ze szmatą na podłodze. Nie zrozumieliśmy się.
I choć te słowa przeszły mu przez gardło zadziwiająco gładko, wciąż miał pewien problem z upartym wpatrywaniem się chłodno w chłopaka - więc szybko przerzucił się na dziewczynę obok.
I może tym razem też poczułby to przyjemne ciepło. Może nawet zostałoby dodatkowo podsycone kolejnymi komentarzami... Ale jakaś durna laska przyszła. Najwyraźniej na durne polecenie, durnego-...
Jak więc mógł kłócić się ze swoim zdrowym rozsądkiem? Jak mógł nie wierzyć, że wrabiał go w coś głupiego? Robił z niego debila, prawda?
Przynajmniej odpowiednio go podjudzili. A o ile Moona słuchał jeszcze z pewną powagą, o tyle do dziewczyny zaraz uśmiechnął się ironicznie, wstając wreszcie. Może niewiele to dało, ale potrafił odszczeknąć się losowym osobom, które nic dla niego nie znaczyły... I może kiedyś równie sprawnie zacznie odpowiadać starszemu Ślizgonowi bez wkładu innych osób w rozmowę.
- Umowa była inna - zaczął, na moment spuszczając wzrok na podłogę, zupełnie jakby znów się spłoszył.
Nie tym razem. Po krótkiej pauzie spojrzał z powrotem na Aarona.
- Miałem oglądać cię ze szmatą na podłodze. Nie zrozumieliśmy się.
I choć te słowa przeszły mu przez gardło zadziwiająco gładko, wciąż miał pewien problem z upartym wpatrywaniem się chłodno w chłopaka - więc szybko przerzucił się na dziewczynę obok.